poniedziałek, 31 stycznia 2011

Fortele Jonatana Koota


Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, że umieszczając powyższy tytuł w liście moich „Top Polskich śmiechów-chichów” tak naprawdę nie rozpisałem się o czym opowiada owa serial, a przecież tak mało ludzi go widziało, czy nawet słyszało. A szkoda, gdyż jeśli jest jakaś Polska animacja,  zasługuje moim zdanime na powszechny kult to właśnie Ona (no i kiedy bedzie wyanie na DVD, do licha?) Być może to poprostu bardzo silna nostalgia z moejj strony, ale zbyt wiele osób którym pokazałem jakieś urywki  zareagowało - Hej! To jest naprawdę dobre! Czemu wcześniej tego nie widziałem?
Możecie mnie rozdziobać, rozstrzelać, rozgryźć albo utopić, ale przedtem mnie rozklejcie BO MNIE SZLAK TRAFI! ” 

Trzynasto odcinkowy „Jonatan Koot” został oparty na książce Janusza Przymanowskiego („Czterej Pancerni i Pies”) i koncentruje się na losach trójki bohaterów : będącego po przejściach wojennych Jonatana Koota,  zadziornego Eryka Kowalika i wiecznie spokojeng żółwia Bikiego Helondiusza, którzy mając potąd zanieczyszczających ich naturalne środowiska ludzi, postanawiają odbić to co ich, formując "Eskadrę Jonatana", będąc niczym więcej jak grupą "Eko-terrorystów"... I nie używam tego terminu z przymrużeniem oka, gdyż metody bohaterów naprawdę zahaczały o terroryzm – Na ten przykład w jednym odcinku manipulują ludzi by myśleli, że porwali najbardziej cenionego w kraju piłkarza Radochę i piosenkarkę Przyleppę żądając przez radio w zamian by wszyscy zaniechali czynności szkodzących środowisku, jednocześnie by podkreślić, że pogrywają ostro, wypuszczają z ZOO niedźwiedzie... Ale hej! Intencje mają dobre!
 
„Dosyć tego ty dzięciulusie!”
„Dosyć tego ty kociniasie!”


Jako dziecko ubóstwiałem ten serial ilekroć był puszczany. W odróżnieniu od innych Polskich animacji jakie wtedy znałem, były dialogi i to w dodatku niezwykle zabawne, bardzo swojskie i świetnie wygrane. Być może to właśnie dzięki mocy mówienia, w kontraście do innych polskich bohaterów, charaktery tych tutaj wydawały się pełniejsze, lepiej zarysowane i „budjące się” wraz z każdym kolejnym odcinkiem. Nie zapomnijmy też o wspaniałej kresce Pana Gałysza („Jacek i Placek”, „Odwrócona góra”) Sceny przy ognisku czy czuwania w szuwarach, nadawały piękny, unikatowy klimat opowieści o trójce zwierzaków będących dosłownie samym przeciw całemu światu (w tym milicji), którem śmiało wychodzili naprzeciw, w natarciu, niekiedy skutecznie dając po nosie i odnosząc spore tryumfy... w sumie aż, do ostatniego odcinka, gdzie wszystko się sypie jednak kończy się bardzo pozytywnym akcentem.
Patrząc dziś nie trudno dostrzec satyry na temat ówczesnych czasów i powszechnych strereotypów (ach, jak miło usłyszeć postacie drące się „MILICJA! MILICJA!” ) Scenarzyści zaserwowali humor inteligentny, bawiących odbiorców za równo młodszych jak i starszych. W "Koocie" można dopatrzeć się też nieco elementów które tylko u nas bez żadnych „ale” przeszły by przez cenzurę.  Na ten przykład w jednym z odcinków Jonatan kompanom opowiada o swoim dzieciństwie. Retrospekcja ma miejsce w czasie drugiej wojny światowej i mamy piękny obraz strzelających do Niemców kotów w czerwonych beretach, a także rodziców Jonatana umieszczających bomby na mostach i pociągach,  a jak tylko ląd w postaci kłębka znalazł się w dłoniach Marszałka, wszystko wraz z wrogiem poszło z dymem w jednym momencie..
Nie chcę robić z "Jonatana Koota" niewiadomo czego, ale jednocześnie nie ukrywam, że swoim poziomem wystawał przed szereg. Sentyment pozostawił silny - to pierwsza Polska animacja jaką pokochałem i która ciągle przynosi uśmiech, gdy złapię ją przypadkiem gdzieś w telewizji. Szczerze żałuję, że nie powstało więcej produkcji tego typu (choć może były tylko uciekły mojej uwadze przytłoczone mrowiem typowych „Bolków i Lolków”) PRL był niezwykle ciekawym okresem, zasługującym na uwiecznienie swych realiów nie tylko w filmach Barei ale i w animacji.


I jakby na koniec nie śmiał przytoczyć tej wspaniałej piosenki :
(I wszyscy chórem)
Nie po ordery, nie dla kariery do boju rusza komandos szczery, dla innych sława a dla nas sprawa i nocka w akcji łaskawa! Choć tamtych tysiąc, a naszych garstka, nikt z nich do kaszy nam nie naparska, pazur dla wroga, dla naszych sława, a dla nas nocka łaskawa!

HEJ!
HEJ! Ku chwale kniej!

Porucznik Pan Miluś!
P.S.
Odcinek  "Opowieść egzotyczna" niesłusznie jest prawie zawsze podawany jako pierwszy. W rzeczywistości jest drugi (o czym świadczy fakt, że zaczyna się on klasycznym "w poprzednim odcinku"). Pierwszym jest "Alarm nad Bóbrzą".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz