Ostatnio zaniedbałem się trochę jako blogera... Tyle świetnych ekscytujących powodów do napisania kolejnego postu :
- Wybrali Nowego Papieża i jest super! (Hurra!)- Wielkanoc! (Hurra!)
- Śnieg pada (Buuuu!!!!)
No nic, być może te tematy rozwinnę prędzej czy później ale tu uznałem, że poświęcę pięć minut by poruszyć naprawdę niezwykły film który odkryłem - o dziwo nie dawno - "Przygdy Monchhausena" Karel Zemana (nie mam bladego pojęcia jak to imie się odmienia więc mam nadzieję, że mi wybaczy)
Każdy wie, że kocham kino ekspresjonistyczne (do tego stopnia, że zamiast jak dziad oglądać na you-tubie zamawiam sobie filmy z anglii w HD), kocham wycinankowe animacje z Monthy Pythona i uważam, że te "Siódma podróż Sindbada" jest.. takim sobie filmem ale ma zajebistą animację.
Cóż! Ten film łączy w sobie wszystkie trzy rzeczy jednocześnie dodając im coś niezwykle unikatowego! Nawet nie wiem od czego zacząć... O fabule nawet nie warto się rozpisywać (dla tych co nie wiedzą kto to baron Munchhausen się rozumie) bo wszystko jest tu tak absurdalnie abstrakcyjne, że można to obejrzeć z wylączonym dźwiękiem i czuć identyczną satysfakcję.
Idąc za tym myślociągiem naprawdę wystarczy, że wkleję całą masę screenów i popodkreślam jak super-hiper-ultra genialna jest ta zapomniana perła!
No właśnie - przykra sprawa, że o tym filmie nie jest głośniej - stąd moja potrzeba by go rozgłośnić... -Choć kto wie? Może w Czechach ma kult na miarę naszej "Seksmisji" po prostu tak się interesuję tym państwem i jego dorobkiem kulturalnym które dla przeciętnego Kowalskiego na "Kreciku" i "Jozinie z Bzazinczyjakmutam" kończy...
To zadziwiające jak fajnie ludzie zlewają się z narysowanym tłem w tym filmie. O ile animacje wycinankowe ciągle wyglądają przekomicznie tak już animacje lalkowe są chwilami wręcz banalne ale całość traktuje siebie z tak wielkim przymrużeniem oka, że nawet bym się nie ździwiłem jeśli było to celowe...
Szczerze mówiąc jak oglądałem w pewnym momencie zaczołem sobie myśleć "Rety, ten koleś musiał uwielbiać animacje Gilliama! Styl jest chwilami idealnie przekopiowany...." Po czym do mnie trafiło - CHWILA! TO POWSTAŁO LATA PRZED MONTHY PYTHONEM!!!!!! Nie wiem czy Gilliam deklarował się jako fanatyk tego filmu ale zainspirowałsię OSTRO!
O ironio jego wersja historii "Munchhausena" jest nudna i czterysta razy mniej ciekawa wizualnie... Szkoda choć też jasne, że nie próbował na siłę naśladować tego filmu, choć obejrzenie tamtego filmu bo wersji Zemana ma podobny efekt jak "Jabberwocky" Gilliama po obejrzeniu "Świętego Grala" - Taka siódma woda po kisielu i słabsza wersja...
Byćmoże nawet cała ekipa "Monthy Pythona" się tym ostro inspirowała? Poziom absurdu jest tak wysoki, że jestem gotów w to uwierzyć...
Być może te sceeny nie oddają do końca geniuszu tego filmu ale nie chcę wlepiać linków do You-tuba bo za miesiąć może będzie już nie aktywny... Użyjcie wyobraźni ;)
Walory artystyczne zaskakują na każdym kroku! To niczym obraz który ożył... Dosłownie!
W sumie po zapoznaniu się z tym dziełem mam ochotę na solidną dawkę Czeskiego kina którego zgłębić zwyczajnie nigdy nie miałem czasu. Choć liczę na kilka podobnych diamentow naturalnie zawsze jest obawa, że ten film jest tak unikatowym eksperymentem, że się tylko rozczaruję nie znajdując nic co spełni oczekiwania. Były pewne Czeskie komedie które wszyscy mi polecali jako arcydzieła, a które wydały mi się "takie sobie", choć definitywnie cenię ich podejście.
Heh! Zapewne gdyby to wyszło dzisiaj wszystko byłoby robione animacją 3D i niewiadomo jak spektakularne. Tu uzyskujemy równie - jak nie lepiej - satysfakcjonujący efekt o wiele tańcszymi acz fajniejszymi metodami.
Także tak, jak macie okazję położyć na tym łapki to polecam gorąco! Niebawem postaram się napisać więcej... MATKO! JAKI TEN FILM PRZEPIĘKNY... AAAAAAH!!!!!
Pozdrawiam
~Maciej