niedziela, 24 lipca 2016

THE BEAGLE BOYS BUSTERS!

Yesterday I had panel about Scrooge McDuck and inspired I got idea  to create("drawn something during a stream of consciousness", if you like)... THE GREATEST SCROOGE MCDUCK STORY EVER TOLD!!! ENJOY THIS INCREDIBLE TALE OF PURE EPICNESS! ENJOY!!!


Yours
Maciej Kur

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Fistaszki - Wersja kinowa i coś dla dorosłych,

Hej,

Z bloga nie korzystam od tak dawna, że ho-ho-ho (może, któregoś dnia mnie najdzie i coś tu wrzucę, zrobię ogólny porządek albo nawet jakoś go wreszcie rozkręcę, ale na razie mam nieco okupowany czas więc nic nie obiecuję) ale jakby ktoś był ciekaw co sądzę o najnowszych "FISTASZKACH" -  to recenzja, którą machnąłem po wyjściu z kina na facebooku, doczekała się publikacji w "Kolorowych Zeszytach" i na Kopcu Kreta.



Jak już piszę tutaj...
A wiecie, że poza drugim Lilem i Putem w sprzedaży jest też dostępny mój komiks pt. "Żyjesz?" z rysunkami wspaniałego Romka Pietraszko, wydany przez wydawnictwo Timof i cisi wspólnicy? Nie? To jak się chcesz się przekonać czy wart jest TWOJEGO cennego czasu, to recenzje, można znaleźć TUTAJ, TUTAJ, o i TUTAJ ktoś jakieś ciepłe słowa napisał, a tu z kolei proszę okładeczka :


UWAGA! KOMIKS TYLKO DLA DOROSŁYCH!



To tyle!
Pozdrawiam
Maciej Kur ;)

czwartek, 12 listopada 2015

Asteriks - Papirus Cezara

Taka szybka notka : Na Kzecie jest moja recenzja najnowszego Asteriksa :

http://kzet.pl/2015/11/asteriks-36-papirus-cezara.html


To tyle...

Pozdrawiam
Maciej Kur


P.S.
I już nikt mi nie zarzuci, że nie umiem pisać krótkich i zwięzłych postów! HA-HA HO-HO!

niedziela, 30 sierpnia 2015

ANNECY - REVIEWS! (recenzje)

Hejka

Tego maja po raz kolejny byłem na festiwalu animacji w Annecy i napisałem dla zaprzyjaźnionej strony (One of Us.net) serię recenzji filmów które tam widziałem - w języku angielskim rzecz naturalna. Do każdej recenzji poza zwiastunami zostały załączone zwiastuny oraz dodatkowe komentarze recenzenta Scott'a Johnson'a. Chłopaki byli tak fajni, że załączyli też nieco info o innych projektach nad którymi pracuję (nie, nie prosiłem o to) Aż krępująco się czuję,że mój film magisterski widnieje w okolicach zwiastunu geniuszu jakim był "Long way North"... ale niech im będzie ;) Stronę One of us.net samą w sobie polecam, gdyż zawiera tony świetnych podcastów, jajcarskich recenzji i tony świetnych osobowości (po części stanowiących weteranów Świętej Pamieci Spill.com)


Tak czy siak oto linki do artykułów. Mam nadzieję, że zaintrygują, gdyż z wyjątkiem jednego filmu, który pozostawił w moich ustach sporo złego smaku w tym roku seansy festiwalu stanowiły głównie same perełki :

- WPROWADZANKA
- APRIL AND THE EXTRAORDINARY WORLD (znany także jako "Alice and the Extrodinary World" i "April and the Twisted World") 
- EXTRAORDINARY TALES  (Ostatnia rola Christophera Lee!!!) 
- POSSESSED
THE CASE OF HANNA AND ALICE
- LONG WAY NORTH 

To tyle...

Miłej lektury i
Pozdrawiam serdecznie
Maciej Kur

niedziela, 23 sierpnia 2015

*Inteligencja jest względna*

Taka mała rozprawka o religii, ateizmie, inteligencji i głupocie...


Przemierzając ocean Internetu natknąłem się na informację na temat pewnej nastolatki z Wielkiej Brytanii\, która uciekła ze swojej ojczyzny do Syrii w celu zostaniu żoną dżihadysty z ISIS. Historia przykra i mogę współczuć tylko jej rodzinie i przyjaciołom jednak o ile ta informacja mogła mnie co najwyżej zasmucić, tak w stan lekkiej irytacji wprowadził mnie komentarz Pana Richarda Dawkinsa, wykładowcy z Oxfordu, profesora ewolucji i znanego anty-religijnego pieniacza (taki Ojciec Rydzyk ateizmu)

Cóż Pana Dawkinsa tak poruszyło w artykułach piszących o tej tragicznej historii? A no podkreślenie faktu, że nie mówimy tu o jakiejś tępej bibmie co zwiała zostać Islamistką w ramach jakiegoś młodzieńczego buntu (nie, to się zwykle przejawia akurat ateizmem) tylko o bardzo ułożonej uczennicy, z bardzo dobrym GCSE (w Anglii taki rodzaj wcześniejszej matury)  i aspiracjami by zostać lekarzem. Niestety bynajmniej informacja ta nie dotknęła go z tych samych powodów co możemy myśleć :

16-yr-old who ran away from UK to be a “jihadi bride” is called “intelligent” as per usual cliché. “Intelligent”?
If a girl as manifestly stupid as this gets good grades at school, is it time we examined our grading system?

(„16latka która uciekała z Anglii by być „żoną dżihadysty” zostaje określona „inteligentną” to zwykłu stereotyp. „Inteligentna”? Jeśli dziewczyna tak jawnie głupia dostaje dobre oceny, czy nie pora by zbadać nas system oceniania?”)

I dalej wyżywa się pisząc, że u nich na Oxfordzie jakby przyjęli ucznia o poglądach kreacjonistycznych to by znaczyło, że coś nie tak z ich systemem, że jeśli osoby które są uważane za „inteligentne” mogą należeć do ISIS to jaki poziom głupoty muszą wykazać by tego tytułu uniknąć i nawet posuwa się tak daleko by nie określać pozycji jaką przyjęła dziewczyna jako „żony” co „niewolnicy od seksu”.

Wypowiedzi Pana Dawkinsa same w sobie nie mnie zirytowały. Umówmy się paplał już o wiele gorsze nosnesny, czy to gdy oznajmił, że pedofilia i gwałt powinny być dzielone na łagodne i surowe, że kobiety które świadomie rodzą dzieci z zespołem downa zamiast iść do aborcji są niemoralne bo sprowadzają je na świat (poczym na pytanie człowieka z autyzmem, który spytał czy to źle się urodził zapewnił, że to ok. ponieważ ludzie w jego kondycji odróżnienia od tych z zespołem downa przynajmniej mają coś do zaoferowania dla społeczeństwa), że czytanie dzieciom bajek jest szkodliwe, czy nawet takie proste palnięcia bez namysłu jak, gdy skrytykował Papieża Franciszka zdaniem : „Papież Franciszek wierzy, że każdy z nas ma anioła stróża. I On jest głową Państwa który ma głos w światowych radach”. Czoło of przysłowiowego facepalmu ciągle mnie boli. No niesamowite odkrycie Panie Dawkins! Papież wierzy w Anioły! Mam równie szokującego newsa : Dali Lama wierzy w reinkarnację!!! Kto by przypuszczał, że głowa jakiejś religii… jest wzorowym przedstawicielem jej wierzeń i doktryn. Ten człowiek dla własnego dobra powinien na serio odseparować się tweetera bo z uczonego ci pisał książki o genach i ewolucji, zmienia się w ramola co papli co mu ślina na język przeniesie nie przetwarzając nawet ile w tym racjonalności.

Ale to co mnie zirytowało to nie kolejne mundrzenie Dawkisna tylko przykry fakt (o tyle przykry, że wypływający z ust człowieka uczonego), że ludzie ciągle mylą proste pojęcia na temat tego czym jest głupota, a czym jest inteligencja. Widzicie, pułapka w jaką łatwo wpaść do przekonanie, że świat ma czarno-biały podział. Ludzie albo są inteligentni, albo są głupi. Ewentualnie dzielimy to czasem trochę bardziej stopniowo : ktoś ma jakiś stopień inteligencji, ale ktoś inny nieco wyższy, niższy bądź równy. Być może najlepiej ilustrują to kreskówki „Looney Tunes”, gdzie kaczor Daffy zawsze będzie sprytniejszy od otępiałego myśliwego Elmera ale jakby nie wytężał umysłu zawsze będzie przechytrzony przez Królika Bugsa. Ludzie przyjęli  jako normę i nikt tego nie kwestionuje. Zapewne, gdyby we wspomnianych animacjach nagle pojawił się odcinek w którym Daffy wychodzi w jakiejś sytuacji na inteligentniejszego od Bugsa 90% widzów wybuchły by mózgi… bo przecież jak to możliwe, „on jest od niego mniej sprytny”? Równie dobrze kojot mógłby złapać i pożreć Strusia Pędziwiatra, a Sylwester Tweety’ego. Ziemia by się zatrzęsła, z nieba zleciały meteoryty i  eksplodowały by wulkany.

Jeśli jest jednak coś czego nauczyło mnie życie to fakt, że rzeczywistość bywa inna niż kreskówki (wiem, szok) Ludzie lubią myśleć o inteligencji trochę jak o wzroście. „Albo jesteś dryblasem albo karłem”. To wszystko fizyczne i nie ma tu miejsca na jakieś złudzenie optyczne i ciężko wyobrazić sobie obraz kogoś kto by jednocześnie kwalifikował się jako jedno i drugie, chyba, że na zasadzie – „tak, dla nas jest wysoki, ale przy nim jest niski”. Nie pomaga też, iż wielu osobą towarzyszy ich wewnętrzna pycha. Często też osądzamy co głupie, a co nie głupie wyłącznie z punktu widzenia własnej świadomości i to ona jest dla nas wyłącznym wyznacznikiem. Tu niestety w grę może wchodzić osobista pycha i narcyzm. Nie ukrywajmy tego, „EGO” każdy z nas ma i nie mówię tu w psychologicznym sensie. Pokażcie mi choć jedną osobę co otwarcie uważa się za głupią i przyznaje się do faktu, że nigdy nie ma racji. Nie, a ten rodzaj pokory nieliczni mogą sobie pozwolić. Przeżyliśmy już kawał życia, przeczytaliśmy dawkę książek i artykułów na Internecie, obejrzeliśmy trochę filmów i… zakładamy, że już dysponujemy wiedzą, która pozwala nam ustawiać do pionu tych u których spostrzeżemy braki w zdobytej wiedzy.  Niestety, jak bardzo byśmy się nie zginali, zawsze będą tuziny informacji i doświadczeń życiowych na które zwyczajnie nie mieliśmy czasu. Czy więc osoba, która już je poznała, a której z kolei obok nosa przeszła znana nam wiedza jest teoretycznie głupsza?  Ostatecznie lubimy wnioskować, że jeśli ktoś przejawia inne poglądy polityczne/życiowe niż nasze musi wynikać to z braków w edukacji bądź niskiego ilorazu inteligencji.

 Chyba, wielu z nas spotkało się z tą anegdotką – jest sobie Pan majsterklepka. Z zachowania co tu wiele mówić, stereotypowy chłopek ze wsi, co wszystko łapie powolno, nie ma problemu ze splunięciem na chodnik i strzelić sobie piwko na ławce to szczyt jego rozrywek kulturalnych. O polityce z nim nie pogadasz bo „to wszystko wina Tuska” to szczyt jego wiedzy o tym co się w kraju dzieje, a każda ambitniejsza dyskusja o życiu i śmierci ograniczy się do prostych przytaknięć… ale poproś takiego by naprawił ci samochód albo zepsuty telewizor  i facet zamienia się w Stevena Hawkinga, co w pięć sekund znajdzie problem z usterką, w drugie pięć rozwiązanie, a ty siedzisz na krześle ogłupiony bo nawija z taką precyzją, że przysłowiowa kopara opada.

Ale i w drugą stronę – ktoś może być super wykształcony z kilkoma magistrami w kieszeni i doktoratem w przedniej kieszeni, co na dobranoc poczytuje książkę o fizyce kwantowej… ale na co mu to wszystko, gdyż w życiu socjalnym ma opinie (co tu wiele mówić) kompletnego idioty. Może i ma wiedzę, ale co z tego, bo jest tak zadufany i zachłyśnięty własnym IQ, że nie jest wstanie mieć normalnej konwersacji bez natarczywego pouczania, niema bladego pojęcia jak rozmawiać z ludźmi by ich nie urazić, bądź przeciwnie jego zdolności socjalne leżą tak nisko, że nie jest wstanie nawet należycie rozpocząć prostej pogadanki.

Z jednej strony wydaje się to banalną oczywistością : „Ktoś może być geniuszem w biologii, ale mieć blade pojęcie o historii”, ale to posuwa się o wiele dalej niż wykształcenie i edukacja. Ktoś w jednej dziedzinie życia może być encyklopedycznie obyty, w innej wykazywać się rażącymi brakami. Lech Wałęsa człowiekiem o wielkim wykształceniu nie był, a umiał całą Polską zawojować. Anders Behring Breivik jest sprawcą masakry ale uważany jest równocześnie za geniusza (to, że obłęd i geniusz idą w parze to inna kwestia, na która powinienem poświęcić osobny artykuł) Ktoś może w życiu nie czytał książki ale ma rewelacyjne zdolności dedukcyjne. Ktoś może być wzorowym studentem nauk humanistycznych czy przyrodniczych, ale wieczory będzie spędzał na paleniu zioła i upijaniu się do oporu. Etc. Etc. Ect.


Daję tu jednak same skrajne przykłady. Moje spostrzeżenie tyczy się czegoś nieco mniej oczywistego. Mianowicie – spryt i inteligencja potrafią być kompletnie względne. Czasem staniemy w jakiejś sytuacji, kompletnie nam nowej, wymagającej szybkiego ale delikatnego myślenia. I… będzie dobrze! Zadziałamy, zrobimy co właściwie we właściwej chwili i nic tylko cieszyć się z naszej błyskotliwości. Ale oto kolejna sytuacja w której nie poszło tam dobrze. Jakiś chwilowy moment zaćmienia umysłu, mylne oszacowanie sprawy… Klapa! Jesteśmy upokorzeni, jak nie zewnętrznie to wewnętrznie. Daliśmy ciała, wyszliśmy na debili i na osłów i pozostaje nam mieć tylko do siebie samych pretensje. Co istotnie - Otóż obiektywnie patrząc – to dwie identycznie takie same sytuacje, po prostu raz – czy to kwestia wyspania czy popatrzenia we właściwą stronę – mogliśmy działać mobilnie, innym razem akurat nie. Tyczy się to wszystkiego w życiu. Raz popiszemy się zabawnym docinkiem, raz palniemy coś, że ręce opadają. Raz w dziedzinie nam obcej zachowamy się jak ekspert, innym razem w tej w której mamy obycie wyjdziemy na laika. Umysł działa w bardzo abstrakcyjny sposób i czasem to zwyczajna loteria na co wypadnie i jak wypadniemy w danej sytuacji.


Idą dwie osoby i widzą stary most linowy. Pierwsza uznaje, że na pewno się zarwie więc poszuka innej drogi. Druga wyciąga wniosek, że skoro do tej pory most się nie zarwał i to prawdopodobieństwo, że zarwie się teraz jest znikome i rusza śmiało. Obojętnie jaki będzie rezultat racjonalność obu stron jest… słuszna. Może most się zarwie, może nie, ale oboje mieli słuszne argumenty za swoimi konkluzjami. Ktoś jest optymistą, ktoś inny pesymistą. Ktoś realistą, a ktoś lubi eksperymentować…  nie ma jednak to nic wspólnego z tym, która pozycja jest inteligentniejsza. Są po prostu różne.  Raz popełniamy dobre decyzje, raz złe, czasem wyciągniemy z tego wnioski, a czasem przelecą nie zauważone – tak właśnie działa życie.

Rzekłszy to wszystko nie znam osoby, o której jednoznacznie mógłbym powiedzieć, że jest 100% inteligentna. Każdemu zdarzają się złe osądy, błędy logiczne i braki w zdrowym rozsądku... i wracając na reszcie do początku mojego artykułu : Nie widzę jakby się wykluczać mogło by ta nastolatka może chcieć wspomaga ISIS, a jednocześnie być osobą o bardzo szerokim oczytaniu, wiedzy medycznej i złożonym światopoglądzie. Być może dla tego przekręcam oczami, gdy po raz kolejny słyszę, że  człowiek oczytany jak Dawkins robi problem właśnie z takiej (jak uważa) „sprzeczności” i sugeruje, że osoby, które mają odemine od niego poglądy na pewno muszą prezentować kiepski stopień edukacji .


A przecież jest tylu naukowców, w tym i biologów, i w tym takich po Oksfordzie, którzy otwarcie przyznają się do silnych wierzeń religijnych, w tym Islamiści czy kreacjoniści. Ba! Obecny Papież studiował Chemię, Psychologię i zna siedem języków, a jakoś nie stoi to na drodze by wierzył w anioły (Och, nie!). Dla Pana Dawkinsa to oczywiście się wyklucza i zarzuca w swoich książkach, że żyją oni w zaprzeczeniu… A może po prostu umysły ich działają w inny sposób, umożliwiający wyciągnąć wnioski, dzięki, którym te dziedziny się nie kłócą, a przeciwnie działają ręka w rękę?

W pewnych kwestiach Dawkins idealnie wpisuje się we wszystko co tutaj pisałem. Tak, może i ma wszechstronne wykształcenie, ale nie powstrzymuje go to w popełnianiu głupotek. Z jednej strony nawija o tym, że religia to „korzeń całego zła”, który trzeba wytępić (ale zarzuć, że Komuniści byli ateistami i będzie się zaklinać, że poglądy o Bogu nie mają zawsze wpływu na to czy ktoś jest dobry czy zły) i będzie szukać każdej okazji by szkalować wyznawców. Z innej jednak sam nie zdaje sobie sprawę, że sam przyczynia się do szerzenia agresji. Jak wielu ateistów przyjął taktykę „Ja nie wierzę w to co ty więc nie musze okazywać twoim poglądom szacunku bo to tak jak gdybym dawał ci broń. Przeciwnie będę dowolnie z nich drwił, umniejszał ich znaczeniu i kwestionował twój intelekt”. (Abstrahując naturalnie od faktu, że argumentacje wymieszane z cynizmem i złośliwością, działają na niekorzyść tego co ich używa bo pokazując tylko brak pewności we własne racje… jakby tak nie było nie byłoby potrzeby na cyniczność)

Pytam się : Kto dałby się przekonać drugiej stronie pod presją bycia wyzwanym od idiotów? Pan Dawkins na pewno nie, ale jednak to metoda, której notorycznie używa, podobnie jak niewiele lepsi mu komediant Bill Myher czy Świętej Pamięci Christopher Hitchens.  Lubię słuchać debat na tematy religijne i często słyszę prześmiewcze rozumowanie ze strony fanatyków, jednak o wiele bardziej przekręcam oczami, gdy siada jakiś napuszony ateista-mądrala, co bardziej brzmi jakby chciał dowartościować własne ego niż de facto przekazać coś motywowanego autentycznymi zmartwieniami. Nie tylko jak zaczynają wypowiadać się o Bogu pokazują, że ich pojęcie kompletnie mija się z tym jak ludzie wierzący go widzą, ale nie są wstanie pojąć, że dla ludzi wierzących relacja z Bogiem to sprawa wyjątkowo intymna i delikatna. „Ja nie mam takich uczuć, więc muszą być zbędne i głupie” – ot ich racjonalizm w pigułce.

Nie chcę tu oczywiście generalizować ateistów czy agnostyków bo znam wielu w życiu codziennym (może wielu to zbyt silne słowo bo to jednak Polska więc stanowią marginalną mniejszość ale wiecie o co mi chodzi) i mam wielu takich z którymi mogę mieć bardzo sympatyczną rozmowę na temat wiary czy poglądy polityczne bo w pełni odnosimy się do wzajemnych idei z szacunkiem, bez potrzeby zniżania się do sarkazmu i cynizmu, co zabawne nie rzadko mają o Panu Dawkinsie jeszcze gorszą opinię. Nie dla tego, że nie podoba im się to co mówi, tylko, gdyż podoba im się JAK to mówi. 


Niestety, na świecie jest sporo Dawkinsów – co nie zdają sobie sprawę z własnych nonsensów, ale są pierwsi by unosić się swoją domniemaną wyższością intelektualną (i zwykle przypisując sobie od razu też i tę moralną) i we dług własnych kryteriów lubiący dzielić ludzi na inteligentnych i głupich.  Rozum to jednak zbyt abstrakcyjna sprawa by tak uproszczać sprawę. Dwie osoby mogą kończyć te same studia, jedna zostanie lewicowym radykałem, druga prawicowym. Ktoś zostanie świeckim pacyfistą, a ktoś z tym samym wynikiem IQ wstąpi do ISIS. Ludzie są bardzo różni i bardzo nieprzewidywalni w kierunkach życia jakie sobie obiorą. Może zamiast szukać kto ma rację, a kto nie zaczniemy szukać mostów jak współżyć ze sobą. Nie chcę mechanicznego świata, gdzie wszyscy myślą i żyją tak samo. Chcę świat, gdzie każdy jest inny unikatowy ale nie wadzi to byśmy żyli w sobą w zgodzie...

Może jeśli znów usłyszysz, że ktoś nie wierzy w ewolucję (jeśli oczywiście sam w to wierzysz) i odruchowo wyciągniesz wniosek, że jest głupi może zastanowisz się chwilę nie co to mówi o tej osobie, lecz co ta reakcja mówi o Tobie samym?



~ Maciej Kur

sobota, 3 stycznia 2015

ANGRY VIDEO GAME NERD THE MOVIE - Recenzja!


Zacznę od faktu, iż piszę tu jako ktoś kto lubi Jamesa Rolfe - znanego lepiej jako Angry Video Game Nerd - internetowy recenzent kiepskich gier z przeszłości.  Nie porwał mnie co prawda nigdy tak jak powiedzmy Nostalgia Critic czy Cinema Snob i prawdę mówiąc preferuję jego"show" w małych dawkach ale miał swój urok. Z innych projektów Rolfe pamiętam, że bawiłem się dobrze przy pseudo-horrorowym filmiku w którym atakuje go nawiedzony zabawkowy telefon i lubię słuchać jego serii "Monster Movie Madness" gdzie recenzuje różne klasyczne horrory. Seria o Godzillii definitywnie podziałała mi na nostalgię.... *Chlip!*


Patrząc w retrospektywie uświadamam sobie, że cały przyjemny klimacik jego filmków tkwiła w ich wykonaniu. Było to krótkie, efekty specjalne wykonane "domowymi środkami" z własnej kieszeni, no i widać, że było to robione bardziej dla niego samego... być może gdyby James zrobił film właśnie tymi metodami i zachował urok kompletnie amatorskiej zabawy osłabiłoby to żenujący efekt, gdyż seans kinowej wersji Angry Video Game Nerda był po prostu bolesny!


Dla niewtajemniczonych projekt kinówki Angry Video Game Nerda został kompletnie sfinansowany z Kickstartera (czy jakiegoś innego klona) czyli innymi słowy z dotacji od fanów. Miał więc profesjonalny sprzęt, aktorów i efekty specjalne (na poziomie TV filmu z FoxKids ale jendak) Wszystko pięknie tylko niestety to, że ktoś umie robić zabawne filmiki na yout-tubie nie znaczy, że jest gotów robić pełnemetraże, to, że ktoś jest recenzentem nie znaczy, że potrafi pisać scenariusze filmowe, a już na pewno, to, że ktoś umie robić śmieszne miny, nie znaczy jest profesjonalnym komikiem bądź aktorem. Te oto prawdy są jedyną lekcją z filmu Rolfe'a..


Zacznijmy od scenariusza... Jest przedewszystki nudny jak diabli! Całość trwa DWIE GODZINY (sic!) i niestety nie przekłada się to obszerność i rozmaitość fabuły. To coś co widziałem w "Simpsonach" czy "South Parku" opowiedziane w 20 minut, rozciągnięte na chama, przez co poszczególne sceny ciągną się niemiłosiernie długo. Co gorsze sceny dialogowe zwyczajnie nie są zabawne. Tu i tam pojawiają się zabawne pomysły (generał któremu odrywa rękę, a mimo to chodzi z wielką ropiejącą raną jakby nigdy nic) jedak jakby je skleić może mielibyśmy czterominutowy filmik. Słowem - za mało dobrego, a to co jest tonie w oceanie wtórności.

Przejdźmy jednak do głównego problemu czyli do postaci samego Nerda...

Ta postać działa w kilku kilkominutowyn skeczu, bo nie mamy czasu się jakoś nad nim dogłębiej zastanowić. Ot jakiś zabawny recenzent co piłuje mordę na monitor i w da się nagle w bójkę z postacią która nagle wyskoczy z ekranu lub coś w tę jotę... Ot tyle! Niestety, jako bohater nie tylko nie jest wstanie  udźwignąć całego filmu ale jako protagonista wypada zwyczajnie niesympatycznie. Cały czas bluzga, krzywi nosa i ogółem sprawia wrażenie mało socjalnego palanta, a o tyle utrudnia to seans, gdyż jego postaci towarzyszy nieprzyjemna pretensjonalnośc. Co mam na myśli? Otóż fabuła filmu jest zwyczajnie o tym jak "ubóstwiany przez CAŁY internet" jest Angry Vidego Game Nerd, do tego stopnia, że firmy chcą celowo wypuścić złe gry, bo jak je zrecenzuje automatycznie jego fani rzucą się je kupić (eee...?)


Z odpowiednią dawką auto-ironi i przerysowania mogło to by być całkiem zabawne i przypuszczam, że taki był zamiar.... Niestety, Rolfe na dzień dobry zabija jakikolwiek efekt waląc montaż autentycznych nagrań na you-tubie zachwalających go fanów. Ciągłe podkreślanie jak kultowo wielbiony jest przez fanów i jak wszystkich bez wyjątku bawią jego tekściki niestety wygląda bardziej jakby James de facto tak to widział. W rezultacie człowiek czuje się jakby obejrzał dwie godziny kogoś klepiącego się po plecach jaki to jest popularny...To trochę jak oglądanie fantazji małego chłopca, który wciela się w super bohatera, który jest "czadowy" i to jego jedyna cecna. Fajnie, bo to dziecięca fantazja... tylko jednak, gdy dorosły mężczyzna robi taki film o sobie wychodzi na zakompleksionego.


Ciężko cokolwiek mówić o reszcie postaci bo jest zwyczajnie nijaka (ot, zlepek klisz bez pomysłu na urozmaicenie) To samo mogę powiedzieć o morale, który jest zbyt błahy by potrzebować dwóch godzin na opowiedzenie, zresztą najbardziej boli, gdy film próbuje udawać, że jest satyryczny, choć ewidentnie nie ma nic do powiedzenia. Nie oszukujmy się - cała fabuła to po prostu seria "bitów", które muszą być bo "zawsze są w filmach" niż de facto przemyślane pomysły.


Czuję się nieco okłamany przez Douga Walkera (Nostalgia Critica) który swego czasu umieścił recenzję, w której zapewnił, ze w pełnej obiektywności uważa, iż jest dobry i skupił się na wymienianiu samych zalet. Z drugiej czy można mieć do niego 100% pretensję? Ostatecznie nie tylko Rolfe to jego dobry przyjaciel ale sam Doug ma 5 sekundowe cameo gdzieś w ostatniej ćwiartce także nie wyobrażam sobie, że wyszedłby i powiedział, że jest to odwalona szmira, nawet gdyby szczerze tak myślał.


Gdyby była to jakaś anonimowa produkcja nawet nie zadałbym sobie trudu mówiąc cokolwiek o tym nudnym zlepku średnich geekowskich odwołań i wymuszonych wulgaryzmów. Tu niestety boli, gdyż po pierwsze przykro zobaczyć kogoś utalentowanego, kto pozwolił by jego zadufanie zdominowało największy owoc jego kariery, a po drugie.... CAŁOŚĆ POWSTAŁA Z PIENIĘDZY FANÓW! To naprawdę okropne wziąść od ludzi pieniądze i zamiast skupić się by dać im coś wartego ich wsparcia, autor postanowił udać się w kompletnie narcystyczną podróż, uważając, że najlepszym okazaniem wdzięczności będzie podkreślenie jak bardzo go muszą kochać.


"Angry Vidego Game Nerd The Movie" trzeba traktować tylko i wyłącznie jako przestrogę : Są projekty na Kickstarterze warte wspierania (gdy np. wychodzą od profesjonalistów z dorobkiem) i są ludzie o zbyt wielkim mniemaniu o sobie co zwyczajnie nie wiedzą co robią...



1/10...  
(może "2-3/10" bo jednak jakiś tam wysiłek musieli w to włożyć, przy czym mówię wyłącznie o stronie technicznej bo ani trochę trudu nie zostało włożone w scenariusz)

Pozdrawiam
~Maciej Kur

P.S.
Teraz się boję bo Linkara też film robi... uch... Brrr...

sobota, 6 grudnia 2014

"GRAVITY FALLS" - STAN ISN'T DIPPER'S UNCLE... HE IS HIS GRANDFATHER!!!!

Post po angielsku (darujcie) ale uznałem, że więcej osób angielsko języcznym zainteresuje się tym odkryciem (a mianowicie, że Stan nie jest wujkiem Dippera... TYKO DZIADKIEM!!!)
 

Ok, so I recently watch all "Gravity Falls" episode ("The love god" was the last one to air), I fallow the clues and I think I puzzled out one of show's main mysteries....

Gruncle Stan isn't Dipper's and Mabel's uncle... BUT GRANDFATHER!!!!


So let's fallow the clues :

- As many of you know, there where plenty of hints that Stan has a twin brother. For example : when they  time-travel we see a younger Stan in Mystery Shack but with diffrent hair and glasses, we see boy with same hair deading a book in a flash-back in another episode but his face is covered since he is seen reading a book, when Dipper discover a secret room Stan notice a pair of glases, like the ones from the flash back and hides them and plenty more. NOTE : Many detales in Stan's brother room pointed out for him to be some sort of a inventor.

- Bill mentiones he knows Stan but Stan doesn't know who Bill is.

- Since season two Stan is working on some myserious portal. What he want's to bring back? (Note that the three where Dipper found his book is metal sugesting whoever build it must have been some sort of an inventor)

- Stan also shown getting angry at people who are having good time with their grandchildren (see episode two) and wanted to have simialar conection with Dipper and Mabel.

- Stan hates the ways of Gravity Falls town, while his brother was shown living there decates ago (check the time travel episode agian)


So let's conect the dots...

Let's say it was Stan's brother got traped in some paraller dimention (or whatever the portal will revell) and Stan is trying to bring him back using the books his brother wrote. Tha'ts what most people speculate...

EXEPT!

Stan's name isn't "Stan"!  That's the name of his twin brother. When Bill is talking about Stan wee see a brief picture of younger Stan with diffrent hair (not Stan we know but his brother) So Stan isn't his name but the name of his brother!

Stan took over his identity! This would explain why he is still having hard time getting use to the town, despite being meant to live their for few decades.
Stan's brother got lost and Stan is trying to puzzle out how to get him back but since their twins he took over his identity to make thing less suspicion (he is a profesional con-man after all) Why Stan would start place like Mystery Shack? He dosen't care for paranormal. He brother who started the Shack did (he wrote the books and all)



But if the one named "Stan" is meant to be identity of Dipper's and Mabel grand uncle, that would make Stan.... their grandfather (!!!) This would explain why he was so hungry to have a conection with them in early episode (he didn't got angry on people who got good time with their nephews but with their grandchildren).


YHE!!!! I NAILD IT!!!

Or did I? We just have to whait and see... ;)



Yours
Maciej Kur