niedziela, 12 czerwca 2011

„Dubbingowa rzeźnia” trwa - „Asteriks i Wikingowie” (Asterix and the Vikings) plus „Szeregowiec Dolot” (Valiant)

Po „Simpsonach” sądziłem, że długo minie nim znajdę coś z podobną ilością dziwactw na co mógłbym poświęcić cały artykuł, a tu proszę miła (??) niespodzianka.   
Na początek kilka słów o samym filmie – Jest Ok. Moim zdaniem pod względem humoru jest hen w tyle za „12 Pracami Asteriksa” czy „Asteriks w Brytanii”, względem nich nawet fabułę ma dosyć standardową, a scenarzyści niestety pominęli kilka moich ulubionych żartów/motywów z komiksu który adaptowali. Mimo tego samo w sobie jest całkiem dobry. Jest z czego się pośmiać, z wszystkich Asteriksów definitywnie ma najlepszą animację,  a nawet sceny trzymające w napięciu, smutne czy wątek miłosny zostały dobrze „wyważone” z duchem komiksu (czego nie mogę powiedzieć o „Asteriks w Ameryce” czy aktorskim „Asteriks na Olimpiadzie” gdzie niektóre z zabiegów tego typu wydały się wręcz wciśnięte na siłę  )



Pierwsze kilka razy gdy miałem przyjemność obejrzeć film była to Polska wersja. W kontraście z „Simpsonowi” gdzie nawet nie znając oryginału to co usłyszałem wydało u mnie ostre zażenowanie, tu oglądało się z przyjemnością. Dialogi były zabawne, świetnie znów usłyszeć Mieczysława Morańskiego jako Asteriksa, Wiktora Zborowskiego jako Obeliksa, Ryszarda Nawrockiego jako Panoramiksa (nawet jeśli miał tylko garstkę kwestii), Maciej Sztur świetnie wpasował się do roli Trendiksa (swoją drogą grał nieco podobną postać w „Nowych Szatach Króla”) i bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie... Doda Elektroda która wcieliła się w rolę księżniczki wikingów Abby. Nie jestem jej fanem, ale tu zagrała wyśmienicie. Nawet spolszczeń nie odczułem w takich lawinach co zwykle (mogli sobie darować moment gdy Asteriks mówi „A teraz słowo na niedzielę” ale to pikuś)

Niestety przyrównując z oryginałem film razi dziwnymi „inwencjami” tłumacza... I dla tych ciekawych jak długo szukam nim znajduję błędy do moich analiz, tu wystarczyło spojrzeć na... DOSŁOWNIE PIERWSZĄ SCENĘ DIALOGU W TYM FILMIE :

Wódz Wikingów : It’s allways the same!
We ride and nobody’s there! Are the gods angry with us? (Zawsze to samo. My najeżdżamy i nikogo nie ma! Czy bogowie są na nas źli?)
Pojawia się szaman Kryptograf.
Kryptograf : Here’s the words of the gods : Half of loauf of bread is bether then none.
The elary bird gets the worm (Oto słowa bogów : Pół chleba jest lepsze nic nic. Wczesny ptak dostaje robaka/Nota : to co cytuje to angielskie porzekadła)
Wódz : Cryptograpf, make yourself yousfull for once! (Kryptografie zrobił byś z siebie choć raz pożytek)
Kryptograf : Odyn says... (Odyn mówi...)
I się wywala.

W Polskiej Wersji :
Wódz Wikingów :
No bo wiecznie to samo! My najeżdżamy i nikogo nie ma! No przekleństwo jakieś!
Pojawia się szaman Kryptograf.
Kryptograf : Oto, co mówią o tym bogowie : Lepszy wróbel w garści niż gołąb, co wilka nosił. Kto na zimne dmucha temu bije dzwon!
Wódz : Martwię się Kryptografie. Dlaczego ty tyle pijesz?
Kryptograf : A kto powiedział, że...?
I się wywala.

Kompletnie nie kapuję interwencji tłumacza. Czy scena naprawdę będzie zabawniejsza jak będziemy myśleli, że szaman był podpity? Po za tym teraz kolejne zdanie wodza „Ale dlaczego nigdy nikogo nie udaje się złapać?” (w oryginale „Why do our enemies vanish without a trace?”/”Dlaczego nasi wrogowe zawsze znikają bez śladu”) wydaje się jakby wyrwane z kontekstu. Imię wodza (Timadahaf) swoją drogą nie pada nigdzie w Polskiej wersji, choć nie będę  o to czepliwy bo w oryginale jest też wspomniane chyba tylko raz.

No ale przejdźmy do naszych bohaterów. Do wioski galów przybywa bratanek wodza Trendiks, a następnie rozkręca wioskowe przyjęcie swoją luzacką naturą, w wyniku czego Obeliks zaczyna gadać pseudo-ziomkowym slangiem. Przypadkiem ochlapuje Asteriksa kałużą błota po czym oświadcza :

Obeliks : Hey! Are you in the flow brow? (Hej, czy czujesz falę bracie? //taki slang młodzieżowy)
Asteriks : Ow, yhe. I’m down and dirty brow (O tak jestem w dole i brudny bracie. //także młodzieżowy slang, przy czym dowcip polega na tym, że Asteriks opisuje dosłownie co miało własne miejsce) 

No, cóż, definitywnie żart słowny który wymaga spolszczenia, a film tłumaczy przecież sam pan Wierzbięta, który ma za sobą przetłumaczenie kilku Shreków, Misję Kleopatra i  Madagaskar. Zobaczmy jak genialnie przetłumaczy tę scenę...

Obeliks :  Mega wczuwa, no nie, stary?  
Asteriks : No ba! Nie wiedziałem, że chłopak ma taki talent.

????????
A to skąd się wzięło!? Czy reżyser dubbingu uznał, że w filmie zabrakło momentu w którym Asteriks oficjalnie zaakceptował Trenidksa w gronie swoich przyjaciół więc uznał, że go doda??? Szczerze nie kapuję.
Tłumacz zresztą wydaje od początku modyfikować film na własną modłę i nie mówię tu np. o późniejszej scenie gdzie mieszkańcy wioski i Trendiks wkraczają do obozu Rzymian

Trendiks : Is this where the party is? (Czy to tu będzie impreza?)
Asteriks : Yhe, you can say that (Tak, można tak to nazwać)

Polska wersja :
Trendiks : Czy to na pewno bezpiecznie?
Asteriks : Oh, dla nas to na pewno.

Oto wiele scen później Obeliks zaczyna nucić sobie piosenkę „Pieczone Korale” co jest aluzją do jego kwestii z „Misji Kleopatra”. Mh! Przełączę oryginał angielski (oglądał to na legalnie kupionym DVD by nie było swoją drogą) i co słyszę? Cisza!

Co ciekawe piosenka jest nawet w napisach ale nie ma jej w dialogu (Całość wygląda jeszcze bardziej prześmiewczo gdy ogląda się film w oryginale z napisami)

E! Ale raz to każdy sobie może pozwolić na taki...

Inna scena - Kryptograf dostając choroby morskiej miotuje za burtę. W oryginale cisza, w Polskiej wersji „O, marchewka”.

Inna scena -  Gdy Abba drze się na wikingów „Któregoś dnia kobiety będą miały równe prawa” a Wikingowie odkrzykują „Tak” w Polskiej wersji słychać z offu „Zaraz, bo się pogubiłem...” (nawet nie dam głowy czy to nie jest głos Macieja Sztura którego NIE MA w tej scenie), w oryginale cisza.

I jeszcze ze dwa podobne momenty. Źle to? A bardzo bo tłumacz zamiast – no wiecie – skupić się na tłumaczeniu zabawia się ubarwianiem scenariusza własnymi tworami i później mamy serię dubbingowych niekonsekwencji do których przejdę na moment.

By jednak nie było, że Polski dubbing tylko demonizuję. W Niemieckim dubbingu filmu znalazłem kilka podobnych momentów gdy postać coś mówi, choć nie ma tego w oryginale (np. w scenie w której Olaf ma zabić Trendiksa oznajma z offu„Hasta La vista Baby” ) Zresztą dodatki i zmiany w Asteriksie to pikusie jeśli popatrzę jak niektóre z Europejskich animacji zostały potraktowane w Amerykańskim dubbingu, gdzie na maksa zabawiają się w dorzucanie kwestii z offu i ogłupianie dialogu. „Wielka Bitwa Asteriksa” został wręcz zmasakrowany lawiną tekstów których nawet nie ma w oryginale, podobnie jak Polska animacja „Dawid i Sandy”, która co prawda nie trafiła mi w gusta już w swojej pierwotnej formie, ale w Amerykańskiej wersji tak niesmacznie uinfantylnili wszystko, że to nawet nie jest zabawne.

No ale wróćmy do filmu :
W oryginale gdy Trendiks pokazuje swoją gołębice pocztową wyjaśnia, że nazywa się „SMS” poczym dodaje co jest skrótem od „Short Message Service-ex”. W Polskiej wersji oznajmia „To jest mój gołąb pocztowy – wysyłam nim SMS’y". Imię gołębia zatem nie pada, aż do sceny w drugiej połowie filmu, jednak w Polskim tłumaczeniu zamiast „SMS” Obeliks adresuje gołębia jako „Esemesiks”... co z punktu widzenia uniwersum Asteriksa jest bezsensu bo „iks” mają w imionach tylko mężczyźni, a gołąb to samiczka (!!)

Poturbowany po walce Olaf widząc swojego ojca oznajmia po prostu :
„Hi Dad!”
Proste, acz nic na siłę i adekwatne do sytuacji.
W Polskiej wersji
zaś pada :
„Cześć, Tereska”

 Uh!

A teraz coś co mnie zmasakrowało.
SPOILER! Trendiks żeni się z córką wodza Wikingów i ślub z weselem ma miejsce w wiosce Asteriksa. Vikea (żona wodza wikingów) wręcza prezent Dorominie, żonie wodza Asparanoiksa prezent...
 
Oryginał;
Vikea :
A little gift to our hostes (Mały prezent dla naszych gospodarzy)

P.W. :
Vikea :
A to coś dla matki mojego zięcia.

Dobromina NIE JEST matką Trendiksa!!!!!!! Może spojrzałbym na to jako błąd z cyklu „Tłumacz nie znał komiksu czy wcześniejszych odsłon i nie wiedział, więc się pomylił” (co biorąc pod uwagę, że to nie jest pierwszy Asteriks z którym ma do czynienia uważam za wątpliwie)  ale nawet w kontekście filmu samego w sobie jest jasne, że nie jest jego matką. Ba! Pojawiła się w kilku scenach wcześniej w tym z jednej jasno wynika, że jest żoną wuja Trendiksa. A może "dowcip" miał polegać na tym, że nie było dla niej a się bezczelna pazera rzuciła? Jak tak, ani to czytelne i kompletnie ma się ni jak do oryginału.
Tak czy siak skąd to się wzięło nie mam pojęcia, ale stawiam ten błąd gdzieś obok Irlandzkiego Sknerusa i większości głupot z Simpsonów.

No, ale to już koniec filmu.
SPOILER’ując – wikingowie nauczyli się wreszcie co to takiego strach, w wyniku czego zmieniają się w bandę cykorów. W oryginale wystraszony wódz drze się ze swojego statku :

Wódz : Ow, is it fog?
Ow, I hate fog! I get scared! I want my momy! I don’t want any fog! Mamy! MAMY!!!! (Oh, czy to mgła? Oh, ja nie cierpię mgły! Boję się! Chcę do mojej mamy, nie chcę żadnej mgły! Mamo! MAMO!!!!)


W Polskiej wersji co dziwne pada cały dialog :
Wódz : Telegraf! Teraz twoja wachta! Właź na bocianie gniazdo.
Telegraf : Nie chcę!
Wódz : No właź, no!
Telegraf: Kiedy ja się boję.
Wódz : Właź mówię! Co to? Mgła? Ja się boję mgły! Ja chcę do mamy! Mamusiu! MAMO!

Naprawdę to całe uśmiesznianie sceny na siłę mi się nie podoba. Zabija to oryginalną intencję autora (na swój sposób to brak szacunku) i osobiście bym był zbulwersowany gdybym dowiedział się, że ktoś przeinacza w ten sposób coś czego jestem autorem.

A tak dając trochę bardziej optymistyczny akcent – Chciałem doszukać się jakiś pomyłek/głupot tłumacza w „Szeregowcu Dolocie” (org. Valiant)  i szczerze musze zachwalić Polski dubbing.

Streszczając moje odczucia do filmu samego w sobie, to przyznam się, że pomimo wad budzi moją sympatię. Animacji się nie czepiam bo w porównaniu z Pixarem i Dream Worksem każdy inny produkt wygląda marnie, a choć nie trawię humoru toaletowego kapuję, że to kwestia gustu. Film ma ciekawy pomysł z drugą wojną światową z punktu widzenia zwierzaków, sporo mnie rozbawiło (Weź się nie śmiej z myszy z La Resistance która wymachuje zapałkami i śmieje się chisterycznie ilekroć usłyszy słowo "samotaż") i jest jeden świetnie prezentujący się czarny charakter. Głównym problemem filmu jest niestety tytułowy bohater Franek Dolot, który jest po prostu nudny jak flaki z olejem. Nie ma jakiejś specjalnie porywającej osobowości (ot miły, spokojny chłopak) czy dylematów (jest niski), bardzo rzadko robi sam z siebie coś zabawnego, a zestawiony z grupą o wiele barwniejszych postaci prezentuje się po prostu sztywno. O wiele ciekawiej wypada poboczny wątek postaci Bakiera, który chce uciekać z wojska ale stopniowo uczy się o odpowiedzialności ect. Szkoda, choć mimo braku silnego bohatera (nie w sensie fizycznym, a pod względem osobowości) film i tak prezentuje się całkiem nieźle.

Co naprawdę ożywia jednak film, gdy się go ogląda Polskim dubbingu to Sławomir Pacek który wcielił się w rolę Bakiera. „Warszawski akcent” którym operuje jest po prostu przekomiczny (i pasuje do postaci) i slang którym operuje dodaje trochę swojskości do klimatu II wojny światowej. To samo można zresztą wszystko powiedzieć o wszystkich spolszczeniach. Piosenka o Wandzie co nie chciała Niemca idealnie zostaje wykorzystana, gdy Bakier próbuje przebłagać Nazistowskiego Jastrzębia by go nie zabijał i podoba mi się jak został przerobiony ten dialog :  

– You bird brains are squad F. You know what that means?  (Słuchajcie ptasie móżdżki, jesteście odział F. Wiecie co to znaczy?)
– Squad Fantastic? (Oddział Fantastyczny?)
– I’ve got it! Squad Formidable? (Ja wiem! Odział wspaniały!)
– Philosophical? (Filozoficzny?)
– No! It means you are the fliers of the future... [Dwa gołębie się zderzają] The far future. (Nie! To znaczy, że je
steście lotnikami jutra... Dalekiego jutra)

W P.W. 
– Ej, ptasie móżdżki, jesteście pluton Jot! Wiecie czemu Jot?
– Jot jak „juhu
”?  
– Jot jak „junacy”?
– Jot jak „Jidiota”?
– Nie! Pluton „Jot” bo jesteście lotnikami jutra! [Dwa gołębie się zderzają] A może i pojutrza...


To tyle na dziś
~Pozdrawiam

Pan Miluś

                                       
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz