niedziela, 17 marca 2013

Batman : The Brave and the Bold - *Bat-Laurki*


~Batman : The Brave and the Bold~
                                                                    (Batman Odważni i Bezwględni)
 

*Bat-Laurki*
***
 

„Kwadratowy, niebieski Batman, Blue Beetle, któremu japa cieszy się od ucha od ucha i Green Arrow z rękawicą bokserką na końcu strzały”. Tak właśnie prezentował się pierwszy obrazek promocyjny „Batman : The Brave and The Bold” jaki zawitał lata temu na Internecie. Wraz z resztą fanów krzywiłem nos czując niesmak w ustach mojej zażenowanej twarzy.  Ostatecznie jakiej innej reakcji twórcy mogli się spodziewać? Było to te same lato gdy na ekrany kin wchodził „Mroczny Rycerz”, okres gdy świat uzmysławiał sobie jak dorosłe i mroczne mogą być komiksy. Serwowanie antytezy było ostatnią rzeczą, którą spodziewaliśmy się po najbliższym animowanym Batmanie i każdy przewidywał, że serial przemknie gdzieś niezauważony i szybko zostanie zapomniany. Gdy piszę ten artykuł od zakończenia serii upłynął rok. „Brave and the Bold” doczekał się trzech obszernych sezonów, wielbiciele komiksu wspominają go z uśmiechem jako bardzo satysfakcjonujący ukłon w stronę „Silver age”, a sam Kevin Smith określił go „pornografią dla fanów historii DC comics”. Jak więc możliwe, że prognozy się nie sprawdziły?

Naturalny powodem racji bytu „Brave and the Bold” było stanowienie Yangu do Yingu wersji Christophera Nolana. Być może stwierdzenie to brzmi błaho jednak można rozpatrywać je na paru płaszczyznach.
              

Po pierwsze i oczywistsze : zadowolenie wszystkich grup wiekowych.  Do czasu jego serii Batman był zawsze marketingowany przez studio jako coś dla dzieci i nikt nie wyobrażał sobie by mogło być tak w jakiś inny sposób. Wielu zapewne zna historię z jaką reprymendą spotkał się Tim Burton za jego „Powrót Batmana”. Nikt ze studia  nawet nie myślał, że ten film może być mroczny, brutalny i pełen ostrych interakcji seksualnych, więc śmiało ruszyła produkcja zabawek do zestawu Happy Meal w McDonaldzie i inne artykuły promujące kolejną odsłonę nietoperza jako coś idealnego dla całej rodziny. Gdy po seansie zbulwersowani rodzice posłali obelgi pod adresem reżysera ten mógł co najwyżej wzruszyć ramionami. On robił tylko film wierny klimatowi, który znał z komiksu. Nie jego wina, że reszta świata, łącznie z jego producentami myślała o Batmanie ciągle jako o czymś dla dzieci i tylko na taki produkt była nastawiona. Filmy Nolana choć nie spotkały się z jakimiś głośnymi protestami tworzą niestety podobne niebezpieczeństwo. Dziecko przecież chce zobaczyć najnowszy film o swoim ulubionym bohaterze, ale jaki szanujący się rodzić pozwoli malcowi obejrzeć jak psychopata  zabija kogoś wbijając mu ołówek w oko?  Nie oszukujmy się : choć można pisać długie prace o głębi „Watchmen’ów” czy „Sandmana” postacie super bohaterów zawsze będą przyciągać w pierwszej kolejności najmłodszych, więc w chwili gdy Batman jest u szczytu popularności lepiej mieć jakąś bezpieczną alternatywę.  
 

Inny powód „Brave and the bold” nie mógł pojawić się w lepszym okresie był taki iż pozwolił rzucić pozytywne światło na aspekty postaci o których miłośnicy komiksy wolą nie myśleć. Choć każdy ma inne wyobrażenie co jest „definitywną wersją Batmana” wielu jako esencję postaci poda zapewne „Powrót Mrocznego Rycerza” Franka Milera. Każdy po przeczytaniu tego komiksu z pogardą patrzył na wcześniejsze przygody Batmana z lat 60’siątych gdzie wszystko raziło barwą i kolorem, gadgety nie mogły być cudaczniejsze, a co rusz zza kadru wyskakiwał jakiś pokraczny kosmita. Nie takiego Batmana chcemy dziś oglądać. Świat Gothamcity ma być brutalny, bohaterowie ociekać traumą, a im realistyczniejsze  wszystko tym lepiej. Pięknie, tylko problem polega na tym, że czym na się podoba czy nie camp jaki dominował przez długi okres kariery Mrocznego Rycerza jest częścią jego historii. Pomijam fakt, że gdyby nie kiczowaty serial z Adamem Westem postać już dawno popadłaby w zapomnienie, ale pozbawianie Batmana groteski zwyczajnie mija się z korzeniami postaci. Choć dziś nawet najbardziej głupiutkie postacie z Batmana zostają obdarzone dnem psychologicznym (raz jeszcze) : Nie oszukujmy się! To świat gdzie ludzie od tak akceptują przestępcę, który biega w jaskrawym zielonym stroju z laską w kształcie znaku zapytania i włamywaczkę ze sztucznymi wąsami na masce. Jak długo można traktować to na poważne? „Brave and the bold” raz jeszcze służy więc jako coś nie zbędnego do zachowania równowagi z do bólu realistycznym światem Nolana idąc w kompletnie przeciwną stronę.
                                          
Co istotne pomimo wesołej otoczki serial w żaden sposób nie jest nieszczery osobowości Mrocznego Rycerza, rzekłbym nawet, że nie odbiega tak daleko od tego co przedstawił nam Miler. On traktuje swoją misję z taką samą powagą jak zawsze... jak głupiutkie i przerysowane by jego przygody by nie były. Choć przestępcy z którymi walczy Batmana mają teraz wielkie zegarki zamiast głowy jego trauma i motywacje dalej są obecne.  Nie można nawet powiedzieć by ta wersja postaci była szczególnie dowcipniejsza. Rzadko się uśmiecha, przekręca oczami gdy inne postacie rzucają żenujące żarty słowne, a na pierwszym miejscu stawia zawsze przysięgę, którą złożył swoim rodzicom. Twórcy serialu nie przesładzają zresztą od czasu do czasu częstując widza mroczniejszymi kąskami. Już w jednym z pierwszych odcinków mamy retrospekcję w której jesteśmy światkami zabójstwa Waynów, a jeszcze w późniejszym tym-czasowo martwy Batman spotyka ich dusze w zaświatach. Choć ci proszą go by udał się z nimi do raju, bohater opera się pokusie oznajmiając, że jeszcze nie wypełnił swojej misji. Wreszcie mamy genialny odcinek „Chill of the night” w którym bohater spotyka zabójcę swoich rodziców. Choć ten poznaje jego sekretną tożsamość Mroczny Rycerz nie korzysta z okazji żeby go zabić i odpuszczając winy puszcza go wolno. Jak oznajmia „woli żeby umarł Bruce Wayne niż miałby umrzeć Batman”.

Z drugiej strony, nie można też powiedzieć by postać odstawała tak bardzo  od reszty „kreskówkowego” świata.  Bohater ma poczucie humoru jednak przejawia się Ono w postaci ironicznych komentarzy, które padają wyłącznie w jego monologach wewnętrznych.  Jak wspomniał użyczający mu głosu Diedrich Bader : Bruce Wayne jest „błękitniej krwi” więc jak na burżuja  przestało ma dowcip, który ma sens wyłącznie dla niego samego.


Jak przystało na serial dla młodszych nie brakuje tu okazyjnych morałów.  Co odcinek Batman służy więc jako głos rozsądku dla jakiegoś innego bohatera pomagając mu pomóc jakąś ważną lekcję życiową. Plastic-man przezwycięża więc swoją kleptomanie, Atom uczy się szanować różnice w podejściu do życia Aquamana, a B’wana Beast zyskuje poczucie własnej wartości. Co jak co Batman bez problemu potrafi odnaleźć się w roli ojca (wystarczy spojrzeć na te wszystkie Robiny które przez lata wychował)  Jasne, sam działa na krawędzi prawa jednak jeśli miałby znaleźć się sam na sam z małym dzieckiem wiedziałby jak się zachować by go  nie przestraszyć, dać poczucie bezpieczeństwa i na spokojnie przekazać jakieś słowa mądrości. Batman z „Brave and the Bold” na swój sposób odzwierciedlają tę „odpowiedzialną” stronę jego natury.

Pomijając te aspekty „„Brave and the Bold” był zwyczajnie dobrą zabawą. Nieco bardziej kreskówkowa animacja jest wręcz idealna dla takich postaci jak Plastic-man, Blue Bettle czy Bat-mite a swobodna zabawa mitologią świata DC stała się największym asem serialu. W odróżnieniu od wszystkich innych nigdy nie odtrącał elementów, które mogą być zbyt absurdalne lub dziecinne. Przeciwnie skupiał się na gloryfikowaniu ich. Scenariusze serialu tryskają szczerą miłością do komiksu i „głupotek”, które uczyniły je tym czym są w pierwszej kolejności. W jednym odcinku Batman przenosi się do alternatywnego wymiaru by ratować Abrahama Lincolna przed zamachem, w innym Aquaman występuje w komedii o codziennym życiu mieszkańców Atlantydy, a w jeszcze innym Lex Luthor i jego Legion Zagłady wyzywają Ligę Sprawiedliwych na mecz baseballu. Patrząca na wszystko z przymrużeniem oka konwencja pomogła zresztą ożywić najbardziej pogardzane postacie. Obdarzony prześmiewczą charyzmą Aquaman stał się nagle ulubieńcem publiczności, a Bat-mite z kolei stał się nagle ciekawym dialogiem twórców z fanami. Jako „chochlik z piątego wymiaru” był zawsze w pełni świadomy że otaczający go świat to fikcja, więc scenarzyści śmiało posłużyli się nim jako auto-krytyką pozwalając wytykać różne wady serialu bądź z drugiej mańki bronić decyzji twórców. Co ciekawe jeden odcinek sugeruje, że On i Harley Quinn żywią do siebie romantyczne uczucia... i w dziwny pokrętny sposób ma to sens! Ostatecznie nie ma większego wielbiciela Batmana niż Bat-mite i większej fanki Jokera niż Harley.  Oni są wręcz stworzeni dla siebie i nie obraziłbym się jeśli ten motyw zostałby pociągnięty w komiksie.  

Po ogromnym sukcesie odcinka „Myhem of The Music Maister”, który był w całości w formie musicalu, numery muzyczne zaczęły gościć w serialu coraz częściej i częściej do tego stopnia, że nikt już ich nie kwestionować tylko przyjął jako naturalną kolej rzeczy. Swoboda twórców rosła z każdym odcinkiem, a ci nie tylko wygrzebywali coraz dziwniejsze i mało znane postacie z odmętów DC ale gościnnie pojawili się Space Ghost (super bohater Hanny-Barbery), Scooby-Doo,  Weird Al Yankovic i komik Jeffrey Ross. Nawet słynna okładka na której Batman pokazuje  Robinowi swoją kolekcję kolorowych bat-strojów na różne dni doczekała się ekranizacji. Łezka kręci się w oku przy ostatnim odcinku, w którym Batman po zakończeniu swojej finałowej przygody bezpośrednio zwraca się do widzów i zapewnia dzieci przed ekranami, że choć ten serial dobiegł końca zawsze  będzie nad nimi czuwał w tej czy innej formie....
                         
The Brave and the bold jest pięknym przykładem czegoś stworzonego przez fanów dla fanów. Nie tylko w pełni demonstruje obfitość i wszechstronność mitologii Batmana, a także jak dobrze zadomowiła się ona w kulturze masowej. Dawnej serial tak „odważnie” i „bezwzględnie” bombardujący nawiązaniami zrozumiałymi tylko dla zagorzałych miłośników byłby nie do pomyślenia. Tu każda aluzja wydaje się czymś naturalnym i całość jest niczym przyjemna komiksowa-laurka. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że przyszłe seriale będą  robione z identyczną pasją i miłością...
                                                                                                               MaciekKur
                           
(screnny zapożyczone z http://www.worldsfinestonline.com/WF/bravebold/guides/reviews/  )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz