Richard Dawkins pojawił się w nowym odcinku Simpsonów jako szatan... Nie widzę na czym miał polegać żart. Wszystko się zgadza...
Szczerze mówiąc odkładając mój brak sympatii do tego Pana za jego zadufany charakter, ciągłe stękanie na temat religii ("Bóg urojony" jest przereklamowany swoją drogą), szerzenia podejścia "Jak ktoś uważa innaczej niż Ja, jest głupi i mam prawo go traktować z góry" jak i cynicznego nastawienia do życia [a niestety to, że ktoś jest cyniczny nie oznacza, że ma racje] i co gorsza jego komentarza, że czytanie dzieciom bajek na dobranoc jest złe [Za to umarł w moich oczach!] czuję do niego przysłowiowy "szacun", że mimo wszystko ma do siebie dosyć dystansu by użyczyć głosu w kreskówce w której jakby nie patrzeć pojecali po nim ostro. Ostatecznie to nie tak, że ta scena pokazuje go w specjalnie korzystnym świetle, nawet jeśli jest tylko pokręconym snem Flandersa.
Teraz gdybym tylko miał koszulkę z tym obrazkiem i dopiskiem "Pan Dawkins rozkoszuje się swojemu hobby między wykładami..." czy coś w tę nutę...
Podrawiam
Nie wiem... Maik...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz