sobota, 12 października 2013

"Wałęsa. Człowiek z nadziei" (Andrzej Wajda) RECENZJA

Wróciłem właśnie z kina to się wypowiem... Co mi szkodzi?

"Wałęsa" Wajdy ma spore plusy. Ciekawie wypada wątek żony naszego tytułowego bohatera i motywy humorystyczne - które są największym atutem scenariusza - sprawiają, że widz żałuje, że opowieść nie jest stu procentową komedią. Zapewne pomogłoby to historii, gdyż ten jakże wielce oczekiwany film... jest zwyczajnie ubogi.  Co gorsza, chwilami wręcz dydaktyczny.

Sam Wałęsa jakby jednocześnie pokazany barwnie, a zarazem mało wyeksponowany. Co mam przez to na myśli? A to, że wiele o nim mówią jaki ważny i wspaniały, a de facto mało pokazują czemu ma taką, a nie inną opinie. Jak Wałęsa daje przemowę która ma wszystkich zmotywować, to niech de facto będzie pokazane jak mówi spicz który zrobi na widzu wrażenie, że wybiegnie z kina krzycząc "SOLIDARNOŚĆ", a nie mówi dwa zdania i jest cięcie na komentujących go robotników 
- Ten to umie przemawiać!
- No! I tłum umie porwać!... 
POWAŻNIE!?
Czy naprawdę Pan Wajda zapomniał już, że kino to medium WIZUALNE? A może miał zbyt mało wiary w aktorów? (szkoda, bo Robert Więckiewicz odwalił kawał dobrej roboty, nawet jeśli były ze dwie sprawiał wrażenie osoby parodiującej Wałęsę niż jego odwrócę) Był nawet moment, gdy zastanawiałem się nawet czy Pan Wajda chce pokazać, że Wałęsa był po prostu kukiełką/twarzą w rękach strajkujących niż de facto przywódcę
(byłoby to kontrowersyjne jak cholera, ale przynajmniej byłoby coś ciekawszego do powiedzenia o tym filmidle)

Gdzieś zabrakło głębszego pokazania tego o co walczy i chce Pan Prezydent (jak byłem mały znałem Wałęsę jako "Pana Prezydenta" i tak pozostanie w moim serduszku) Tytuł "Człowiek z nadziei" w kontraście z zawartością filmu wydaje się wręcz pretensjonalny. Podoba mi się, że film pokazuje Wałęsę jako człowieka prostego, ale opowieści zwyczajnie brakuje emocji. 
Nie było co prawda na szczęście wymuszonego "Polskiego" patosu którego nie trawię, ale ponad to w filmie jakby kompletnie nie czuć o co walczą bohaterowie. Same wyświetlenie kilku nagrań archiwalnych to za mało by odczuć dramat i powagę sytuacji, a kompletnie wytrącają z narracji, a nie pomaga, że jest ich chwilami zbyt wiele. 


Po obejrzeniu czułem się jakbym obejrzał 1/3 filmu. Takie "Aha, to wszystko..." Jakby opowieść się nagle urwała bez jakiejś większej kulminacji. 
Choć krytycyzm wylałem nie mogę narzekać za bardzo bo co by nie powiedzieć oglądało się przyjemnie. Nawet śmiem powiedzieć, że najlepsze co Pan Wajda zrobił od dłuższego czasu (bałęm się, że będę musiał przemęczyć kolejny "Katyń") ale jako całość krótka "powtórka z historii" i tyle...

Można obejrzeć jak będzie w telewizji  lecieć, ale wizyty w kinie nie polecam specjalnie.


Pozdrawiam i miłych snów
Majki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz