niedziela, 9 stycznia 2011

~Te moje pokiełbaszone fantazje seksualne!~


 TOP 7 Pań które z łatwością skradłyby moje serducho!***
  DOBRA! Mam dosyć gadek-szmatek, że jestem jakiś grzeczniutki Pan-Miluś i te sprawy! By pokazać wam, że wbrew powierzchowności, też nieprzyzwoitą część natury skrywam, uznałem, że podzielę się z wami moimi gustami i guścikami co do tego w jakichś Paniach... a właściwie „typach Pań” się bujam.
Nie jest to jedna z tych „definitywnych TOP list”, bo są to głównie pierwsze Panie jakie przyszyły mi do głowy! Dajcie mi tydzień, a Ta lista będzie wyglądać kompletnie inaczej, a w ramach bycia potajemnie nienormalnym psychopatą pomieszałem prawdziwe osobowości kobiecie z fikcyjnymi (hie,hie,hie...)

No ale dosyć tej gadaniny! Nawet najwięksi pro-feministyczni krzykacze muszą mieć moment by się totalnym seksizmem popisać i teraz nadeszła pora na mnie!
Zaczynamy!


7. Judy Garland (w filmach których była na przełomie siedemnastki i trzydziestki, się rozumie)

Czy spotyka się z kimś w St. Luis, nie czuje się jak w Kanzas  czy rodzi się jako gwiazda  Judy Garland ma za równo śliczną twarz, jak i (w zależności od filmu) świetną osobowość. Kogo by nie grała, zawsze towarzyszy jej przepiękny głos. Mało o jej życiu poza planem wiem, więc nie mam tu nic do dodania, ponad to, że ze wszystkich aktorek z tej... eeee... tamtej epoki, Ona jest moja ulubiona.

6. She-Hulk (lub jak kto tam woli, Jennifer Walters)


Gdybym nie znał tej postaci, a ktoś mi powiedział, że planują kobiecą wersję Hulka i będzie niesmacznie atrakcyjna poszydziłbym sobie z niego... Po czym pewnie widząc tą zieloną piękność po raz pierwszy spędziłbym kolejne kilka minut powtarzając otumaniony „homina-homina-homina...”
Jasne! Rysownicy tworzący super-heroski mają tylko jedno na myśli, stąd zawsze wyglądają jakby przed chwilą z wybiegu zeszły (serio mówiąc, było by nawet fajną odmianą jakby zrobili komiksową bohaterkę, która była by choć minimalnie przy tuszy, albo miały coś nie tak z twarzą... jakby moce były magiczne czy coś, fizyczność by jej walczyć o sprawiedliwość nie przeszkadzała)
She-Hulk poza zdolnościami atletycznymi, ma coś o wiele cenniejszego – Jest zabawna! A czego można chcieć więcej na długie zimowe wieczory? Plus lubię wysokie i jakoś nie mam problemu, z kobietą ode mnie wyższą czy silniejszą. No, bo hej! Na, co mi jakieś Mary Jane czy inne Lois Lane co będzie trzeba bronić jak się na mnie chmara zbiór rzuci? Walczyć ramię w ramię o wiele raźniej... Bądź przynajmniej udawać, że się coś robiło, podczas gdy ona odwaliła całą robotę ;)


5. Michelle Pfeiffer jako Catwoman.

            Że Pani Pfeiffer sama w sobie piękną i ciekawą osobą jest dała dowód w nie jednym filmie, a także po za nimi... Ale jak na moje gusta, nigdzie mnie tak bardzo nie kręci jak w „Powrocie Batmana”. I wiem o czym zboczeńcy myślicie – No, tak! Pewnie to zasługa tego lakierowanego stroju i bata?
            A, nie! Choć to dobre uzupełnienie! Zimna, twarda, uwodząca, psychopatyczna, nieprzewidywana, zionąca zwierzęcą dzikością, a zarazem mająca w sobie małą złamaną dziewczynkę w środku!
            Catwoman nie była nigdy moją ulubioną postacią (wersja w której była prostytutką NIE ISTNIEJE dla mnie) ale jak patrzę na nią w tej odsłonie, nie dziwię się Batmanowi ani trochę...

4. Gelsomina z „La Strady”

            Być może powinienem po prostu napisać neorealistyczna piękność Giuletta Masina bo pociąga mnie głównie jej słodka „dziecięca twarzyczka” (te oczy), jednak ze wszystkich jej filmów tylko „La Stradę” widziałem wielokrotnie, a co za tym idzie to Ona skrywa wszystkie elementy, za które ją ubóstwiam. Choć normalnie wolę o wiele bardziej „wyzywające” charakterki, jest coś w jej dziecięcej mentalności, figlarnej otoczce i sposobie bycia co działa bardziej, niż idealnie! Przypuszczam, że gdyby Harpo Marx czy Charli Chaplin urodzili by się dziewczynami, mniej-więcej tak by właśnie wyglądali. Ba! Jakby miała włosy na jeża tak bym sobie pewnie Justynę z „Traumo-pocisznych przygód Znicza Deathsoul” wyobrażał....  
            No ale mniejsza do przyrównywania jej do innych kultowych postaci, bo wyśmienitą jest samą w sobie! Warto zaznaczyć, że była żoną Felliniego... Nie dziwię się mój Panie! Ani trochę!

3. Księżniczka Dżasmina (Alladyn1992)

Gromada księżniczek Disneya nie jest tak pociągająca jakby się wydawać mogło. No, bo popatrzcie na nie! Śnieżka blada jakaś, Kopciuszek to pedantka, Aurora myśli tylko o łóżku, od Arielki wali łososiem, Pocachontas gada z drzewami, Tiana preferuje zoofilię, Bella od niej nie lepsza, Roszpunce lecą zakola... na pewno znajdą się jeszcze ze dwie o których mógłbym wymyśleć jakiś równie prymitywny kalambur.  
Jest jednak Dżasmina! Ani mi nie wadzi, że to muzeumanka (z dwiema religiami w związku zawsze raźniej), ani, że łazi zwykle pół obnażona (co w zadziwiający sposób wyklucza mi się z wcześniejszym), ani, że animowana (rasistą nie jestem), ani nawet, że znalazła już mężczyznę swoich marzeń (wypadki chodzą po ludziach)
Z wszystkich Pań Disneya animatorzy obdarzyli ją chyba największą dawką seksapilu, ale pomijając fizyczność postaci Dżasmina ma wszystko : Silny charakter, błyskotliwy intelekt, a jak trzeba potrafi być zabawna... No i jeszcze talent aktorski!  
Patrzą na „atrakcyjne charakterki” to na tej liście spokojnie mogłyby się znaleźć Esmeralda, Meg i moja ulubienica Mulan, ale jednak uznałem, że pozostanę przy jednej tradycyjnie animowanej piękności... Panie, jesteście piękne, ale tylko jeden mam ochotę pokazać to i owo... Tj. Świat, się znaczy... Właśnie...


2. Helena Boham Carter (głównie w "Sweeney Todzie")

            Żenują mnie faceci, którzy gardzą tą panią bo nie wygląda jak Angelina Jolie, Megan Fox czy inna anorektyczka. Osobiście nie tylko uważam, że Helana jest atrakcyjna, ale (jak już dałem na tej liście dać znać wiele, wiele razy) o wiele większą zaletą jest jej pomerdana osobowość. Widzieliście ją kiedyś w wywiadach czy talk-showach? Zachowuje się jakby dopiero co wróciła z Krainy Czarów i prawdę mówiąc było jej wszystko jedno w jakiej rzeczywistości się znajduje. Nie chowa się ze swoim ekscentryzmem, który promieniuje w każdym jej geście. Ona nie gra groteskowych postaci, Ona już jest groteskowa!
         
     Ze wszystkich ról to Pani Lovet w „Sweeney Todzie” najbardziej obcieka tym za co kocham ją najbardziej! To jak brakujące ogniwo między Gelsominą, a niezrównoważoną psychopatką. Wiesz, że jest w stanie wbić ci nóż w plecy, a jednocześnie jest w niej coś diabelnie słodkiego, że nie możesz czuć do niej urazu, nawet jak ze swoim chłopakiem wybija 1/4 populacjI Londynu i podaje ją ludowi w formie placków! I jeszcze przy tym śpiewa! Jest obłąkana ale przy jej obłędzie czujesz się dobrze, pomimo pełnej świadomości, że jest niebezpieczna dla otoczenia... No, nie umiem tego inaczej ująć! Czysta wariatka, ale chcę tego! Jak ostatnie parę „Harrych Potterów” mi się mało podobało, tak Ona ratowała mi wszystko – Jej zabijaniu i niszczeniu towarzyszyła taka dziecięca radocha, że w sumie wolę przyklasnąć jej niż Hogwardowskim wypłoszom.
            No i podobnie jak Fellini ukradł mi Masinę tak Burton musiał mi skraść Helenę. Co jest z porąbanymi kobietami i moimi ulubionymi reżyserami? Doby Panie daj by moja przyszła żona była w połowie tak nienormalna...


1.      Alecia Beth Moore... Czy jak kto tam woli - P!NK

Tak P!NK! Po osobistościach z filmów, animacji, komiksów, i azylów dla obłąkanych, na pierwsze miejsce mojej top listy uwodzących mnie piękności trafia współczesna Pop-sensacja. Nim któryś z geniuszy zaraz wyskoczy z krytyką na temat moich gustów muzycznych, szczerze nie znam jej wszystkich piosenek i nie słucham ich w kółko (poza „Fun House” i "Raise your glass", bo są zajebiste), ale jak już jakaś leci to oderwać uszu od tego głosu nie mogę. Zresztą wizualnie jej teledyski też są całkiem, całkiem!
Ona ma w sobie wszystko czego bym pragnął od kobiety z  hardkorowym zapałem, nieokrzesaną naturą, nutką dziecięcości i dalekim od normalności poczuciem humoru na czele! Z wyglądu – mój ideał (Widzieliście te mięśnie? Rau!) Może nieco mniej mi się podoba jak ma tego irokeza (ok, po namyśle irokez wygląda jednak czadowo), ale to typ dziewczyny co ma inną fryzurę co wieczór (nie mówiąc już o kolorze) i to ubóstwiam! I jeszcze to szatańskie spojrzenie i uśmiech...


Naprawdę nie mam nic więcej do dodania... Chcecie wiedzieć jak sobie idealną Panią Milusiową wyobrażam?
No... To jeszcze nie to, ale już blisko ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz