poniedziałek, 6 czerwca 2011

Disney dubbing!

No, cóż kinówka Simpsonów rozgrzała mnie nieźle i uznałem, że co jakiś czas będę zamieszczał na „Milusiowych Ekstazach” wszystkie gafy dubbingowe jakie przyjdą mi do głowy. Dziś na rzeźnie bierzemy filmy Disneya.

[UWAGA! Teksty tu i tam zawierają mniejsze lub większe SPOILERY dla treści filmów]

Na początek coś z najstarszych klasyk. „Pinokio”!  Lis zastanawia się komu będzie mógł z sprzedać mówiącą kukiełkę, aż nagle spostrzega plakat marionetkarza Stromboliego.

W oryginale
:  
 „Stromboli! Why th
at fat, old, faker would give his... Listen.” (Stromboli! Przecież ten gruby, stary oszust oddałby... Słuchaj!) „

Polska wersja
:
„Już wiem! Stromboli. Ten stary fakir da się na to nabrać!”

„Faker” oznacza oszusta, tu jednak bezsensownie zostało przetłumaczone „Fakir”.
Kurcze pamiętałem podobny przykład gdzie „Maniac”  (wariat) przetłumaczono „Maniaku” , a „You lunatic” (Także „Ty wariacie”) przetłumaczono „Ty lunatyku”  ale nie mogę sobie ich przypomnieć.... Ten pierwszy był na 99% z „Wielkiego Mysiego Detektywa” ale z tego co widzę w obecnej wersji zostało to  poprawione na bardziej sensowne tłumaczenie.


A teraz parę ostrych gaf z „Księżniczki i Żaby  :

Tiana do Pana La Bouff :
„Congratulations on being voted King of Mardi Gras parade”  (Gratuluję Panu bycia wybranym Królem Parady Mardi Gras”)

Polska wersja : „Gratuluję Panu wyboru na króla dzisiejszej pardy”

Jedna pomyłka, a wprowadza nie lada chaos merytoryczny. Po pierwsze napomniana „parada” ma miejsce w filmie nie tego samego dnia lecz... DWA DNI PÓŹNIEJ!  Po drugie, co dziwne przez pierwszą połowę filmu tłumacze kompletnie ignorują wzmianki o „Mardi Gras” mówiąc po prostu „parada”. Fajnie, jednak przez to gdy po gdy 2/3 filmu później Tiana nagle przypomina sobie „No tak! Jeżeli jej ojciec jest królem Mardi Gras...”  Polski widz będzie dosyć pogubiony o czym wygaduje.



 Inny błąd równie drastyczny dla kontekstu opowieści ma miejsce gdy czarownik Voo-Doo Dr. Facilier nachodzi naszego protagonistę księcia Neveena.  Przybliżając problem : Rodzice księcia odcięli go od prawa do tronu (jak i kasy) i obecnie nie ma grosza przy duszy. Jedyne rozwiązane to ożenić się z jakąś bogatą Panią, do czego mu nie śpieszno. Facilier manipuluje go w całkiem sprytny sposób.  Mówi mu, że sprawi, że nie będzie się musiał martwić o pieniądze i obowiązki i będzie miał dużo „zielonego”... To rzecz jasna slang na pieniądze więc nasz próżny bohater się zgadza, a czarownik zamienia go w żabę – Cwane!


W Polskiej wersji...

„Ale wolność to forsa”

//KLEPNIĘCIE W CZOŁO!//

Cały sens polegał na tym, że Neveen MYŚLI, że Facillier mówi o pieniądzach, a tak naprawdę mu chodzi o coś innego. Teraz cały szens sceny szlak trafił!

A teraz mały, choć istotny duperelek w tym konkretnym filmie na który tłumacz nie musiał koniecznie zwrócić uwagę więc jest usprawiedliwiony. Wbrew pozorom Pierwszy film Disneya z czarnoskórą bohaterką w roli głównej nie był wolny od poruszenia wątków rasowych... To się dzieje USA w latach 20’stych, do licha! Niewolnictwo zniesiono, ale Afro-Amerykanie ciągle musieli znosić dużo obelg pod swoimi adresami, nie mówiąc już o tym, że wielu białych prędzej dałoby sobie rękę uciąć nim zaakceptowaliby murzyna w swojej klasie społecznej.
W filmie jest to załatwione subtelnie – Tiana, główna bohaterka jest z „biednej rodzinny” i chce uzbierać kasę by uzbierać na restaurację. Niestety niespodziewanie para sprzedawców oznajmia jej, że pojawił się „inny kupiec” , który tajemniczo nie pojawia się przez cały film... Delikatniej sprawie ujmując : Nie chcą jej sprzedać ponieważ jest czarna. 
Po ich zachowaniu widać, że kręcą, plus dodatkowo pada z lekką pogardą : 

„Which is why a little woman of your "background", would have had her hands full trying to run in a big buissnes like that.
No, your better off where you’re at” (I dlatego mała kobieta twojego "pochodzenia", miałaby zapchane ręce prowadząc taki wielki interes. Rób dalej to co robisz... )
Ale palant! Powyższy fragment wypowiedzi zostaje zresztą powtórzony w późniejszej scenie i  w obu przypadkach Tiana reaguje wyraźnym znieważeniem na twarzy. Ot, skromny akcent który przejdzie koło głowy młodszego widza, który pomyśli, że komentują tylko to, że jest biedna, jednak dla starszego który zna przykre realia historyczne będzie to dodawało nowego dna do konfliktu...

W Polsku tłumaczeniu pada „Dlatego uważam, że dziewczę twojej sytuacji...” co nie ma niestety tego samego wydźwięku, jak i podtekstu rasowego.


W „Piękniej i Bestii”, gdy Bella mówi, że musi iść pomóc ojcu, Le Fou złośliwie komentuje :
„That crazy old loon. He needs the help he can get!” (Ten stuknięty stary wariat! Mu trzeba tyle pomocy ile się da!)



W Polskiej wersji : „On jest szalony! Córka musi mu pomagać!”

Hę!? Od kiedy fakt, że jest się starym niedołężnym człowiekiem, który potrzebuje pomocy swojej córki definiuje kogoś jako wariata!?
No, cóż, ostatecznie mentalność ludzi z miasteczka Belli jest przez cały film niekonsekwentnie dziwna. Uważają czytanie książek za nienormalne, choć w środku miasteczka stoi całkiem pokaźna księgarnia, śluby są aranżowane bez wiedzy Panny młodej i chcą zlinczować faceta bo jednorazowo darł się, że widział „bestię w zamku” (swoją drogą zawsze byłem zdziwiony, czemu nigdy nie wspomniał słowem o gadających przedmiotach. Nie pomogło by to sprawie co prawda, ale przynajmniej byłoby jaśniejsze czemu mają go za wariata)

Ale właśnie! Wróćmy na moment do wątku ślubu w tym filmie. Bella jak to niezależna, silna protagonistka, nie jest zachwycona pomysłem gdy Gaston próbuje wymusić na niej małżeństwo i gdy się już go pozbywa, robi co każda bohaterka Disneya robi, a mianowicie zaczyna śpiewać piosenkę...
 
„Can you imagine? He asked me to marry him. Me the wife of that boorish, brainless... [śpiewa]  “Madame Gaston”, Can’t you just
see it? “Madame Gaston” he’s little wife? Ow, no not me I guarantee it…” (Uwierzycie? Poprosił mnie o rękę! Ja? Żoną tego chamskiego, bezmózgiego... [śpiewa] „Madame Gaston”,  Czy uwierzycie? „Madame Gaston” jego mała żonka. O nie! Nie ja! Gwarantuję wam to...)



W Polskiej wersji zaś...

„Niewiarygodne! On mi się oświadcza! Ja żoną takiego tępaka! Prostaka! [śpiewa] „Madame Gastone”, bezczelny głupiec! „Madame Gastone” okropny typ! O nie! Merci! Cóż to za tupet...”

Nikt nie byłby zadowolony będąc w jej sytuacji, ale tu robi się nie charakterystycznie nieuprzejma wyrażając co myśli o Gastonie... Mało tego! Bella z założenia powinna nie mieć pojęcia o tym „ile jest warta” (w sensie jest piękna ale nie jest tego świadoma), tu śpiewa jakby dobrze wiedziała, że jest nagrodą dla zdobywcy pierwszego miejsca...
Także "mała żonka" którą udaje w trakcie śpiewania piosenki wydaje się teraz kompletnie od czapy. Równie dobrze mogłaby udawać, że wędkuje miało by to tyle samo sensu...


W Mickey bardziej bajkowe święta... (którego Polski tytuł podoba mi się akurat całkiem. Całość jest kontynuacją "Mickey bajkowe święta", więc to spolszczenie jest całkiem zabawnie wykonane)

Sknerus dostaje kobzę na gwiazdkę i szczęśliwy oznajmia :
„It’s what wanted since I was wee lad in the Highlands” (To coś co chciałem od kiedy byłem małym szkrabem w Highlands/ „Highlands” = według definicji wikipedii „górzysty region północnej Szkocji”)

Ale w Polskiej wersji....„To mi będzie przypominać Irlandię mojego dzieciństwa”

!?



Za Chiny nie rozumiem! Sknerus jest Szkotem! Mówi ze szkockim akcentem, ma „Mc” w nazwisku, prezent o który się rozchodzi to kobza, w tle gra szkocka muzyka, w późniejszej scenie zakłada kilt... I jeszcze wprost mówi o Szkocji w dialogu!!! Jak do diabła ktoś mógł się tak walnąć i okrzyknąć go Irlandczykiem!? Nie! Fakt, że Sknerus jest Szkotem nie mógł od tak umknąć tłumaczowi. To musiało być celowe. Zastanawiałem się czy żart miał polegać na tym, że „Irlandia mojego dzieciństwa” to takie wyrażenie, ale nie – pierwszy raz je słyszę na uszy i na Internecie też niczego nie znalazłem.  
Być może taki zabieg miałby sens jakby powiedziała to inna postać, np. Donald („Haha! Pomylił się i wziął wujka za Irlandczyka choć jest stereotypowo-szkocki do bólu”) ale tu tak nie jest. No przykro mi ale to po prostu obrażanie inteligencji widza, tym bardziej w filmie dla dzieci które to tylko zdezorientuje.

Co ciekawe nawet w Polskich napisach pisze „Marzyłem o tym, gdy dorastałem w Szkocji”...


Ale to pikuś z błędem który znalazłem w Nowym Polskim dubbingu „Kaczych Opowieści” (Duck Tales), w odcinku „Master of the Djinni”.

Streszczając zawikłaną fabułę do najważniejszych wątków –Granit Forstant wchodzi w posiadanie magicznej lampy z dżinem który spełnia jego życzenia. Po tym gdy jedno życzenie obraca się przeciw niemu, w gniewie oznajmia „I wish I never found that blasted lamp” (Chciałbym nigdy nie znaleźć tej przeklętej lampy) i dżin myśląc, że to kolejne życzenie cofa czas tylko tym razem Forsant nie znajduje lampy.
W Polskiej wersji oznajmia w gniewie „Niech piekło pochłonie tę głupią lampę”...

CO!? CO!? CO!?
 Jak można było przeoczyć tak oczywisty zabieg!? Czy tłumacz na serio nie załapał o co chodziło? To nie tak, że Forsant ląduje w piekle w kolejnej scenie (choć muszę przyznać byłoby to fajne, acz zajebiście mroczne zakończenie). Szczerze współczuję dzieciakom które to obejrzały i kompletnie zdezorientowały się tym zakończeniem! To nawet nie jest błąd z cyklu „tłumaczowi się nudziło to zmienił sens wypowiedzi by było zabawniej”, to jest po prostu głupie!

Ale by nie było, że doszukuję się tylko pomyłek, oto bardzo ładny przykład przetłumaczonego dialogu, pozornie trudnej do przetłumaczenia sceny z „Dzwonnika z Notre Dame”, gdzie Quasimodo ćwiczy alfabet :

Oryginał :
Frollo :
A.
Quasimodo : Abomination (Abominacja)
F : B?
Q : Blaspehemy (Bluźnierstwo)
F : C?
Q : Contrition. (Skrucha)
F : D?
Q : Damnation.  (Potępienie)
F : E?
Q : Eternal damnation.  (Wieczne potępienie)
F : Good. F?
Q : Festival... (Festyn)
F : (reaguje gniewem) Excuse me? (Przepraszam?/w kontekście „Co takiego?”)
Q : (wystraszony) F... Forgivnes? (Przebaczenie?)  

Polska wersja :
Frollo :
A.
Quasimodo : Abominacja.
F : B?
Q : Bezwstyd.
F : C?
Q : Celibat.
F : D?
Q : Denuncjacja.
F : E?
Q : Ekskomunika.  
F : Dobrze. F?
Q : Festyn.
F : (reaguje gniewem) Co takiego?
Q : (wystraszony) F... Fanatyzm!

Super! I okreśłenia religijne są zachowane (tj. "denuncjacja" akurat jest terminem prawnym, ale pasuje bo Frollo to sędzia) i ostatni tekst jest odpowiednio ironiczny do sytuacji. BRAWA!


To tyle na dziś!

~Wasz Pan Miluś

1 komentarz:

  1. Co do wypowiedzi ,,Niech piekło pochłonie tą przeklętą lampę'' to może tłumacz próbował trochę na siłę zamiast przetłumaczyć po prostu jak było dać jakiś zwrot frazeologiczny uznając zwrot ,,niech coś piekło pochłonie'' za równoważne z określeniem, że uznajemy że chcielibyśmy żeby coś nigdy się nie zdarzyło, zniknęło. Jest to trochę naciągane i nie wiem czy takie znowu popularne i spokojnie można by przetłumaczyć dosłownie.

    OdpowiedzUsuń