poniedziałek, 27 maja 2013

RECENZJA - OSZUKANE (Marcin Solarz, 2013)

Ale film se znalazłem by zabrać moją mamę do kina na dzień matki... ALE FILM SE ZNALAZŁEM BY ZABRAĆ MOJĄ MAMĘ DO KINA NA DZIEŃ MATKI...


I nie piszę tego dla tego, że film był zły. Przeciwnie – wreszcie film o którym mogę spokojnie powiedzieć nie  „No, jak na Polskie kino to było dobre” tylko po prostu „To było dobre...” (Większość czasu ale jednak) Po prostu bawi mnie ta ironia biorąc pod uwagę o czym jest ten film...


Nim ktoś przerwie w połowie czytania tej recenzji - Tak, jeśli mamy nazywać rzeczy po imieniu, to tak... Ten film to „łzawy melodramat”. Po prostu to DOBRZE ZROBIONY łzawy melodramat tu mający ten jeden atut, iż zwyczajnie zgadzam się z nim ideologicznie.

Jaka to ideologia? Cóż, wyobraź sobie taki scenariusz :

Jesteś dorosłą, albo prawie dorosłą osobą. Masz rodziców. Jest ci z nimi dobrze... Nie zawsze idealnie, ale nie ma patologii, macie wspólny język, dogadujecie, kochasz ich. Teraz wyobraź sobie, że nagle odkrywasz, że byłeś podmieniony przy porodzie, adoptowany albo coś co czyni ich twoimi NIE-biologicznymi rodzicami.

JEŚLI twoją reakcją jest „Oh, musze odnaleźć moich PRAWDZIWYCH rodziców i ich poznać” albo lepiej, spotykasz ich wreszcie i uważasz, że teraz powinieneś spędzać z nimi jak najwięcej czasu by i ich lepiej poznać czy zżyć się z nimi za te wszystkie lata kiedy ich nie było.... JEŚLI nagle uważasz, że ci ludzie których nie znałeś przez całe swoje życie są na równi z rodziną która cię wyhcoała...

Jeśli postanawiasz zrobić z tą informacją coś innego niż "Nic"...

Jesteś bezmyślny, niewdzięcznym i samolubnym człowiekiem. Bo po co? Tych ludzi nie było przez całe twoje życie, więc PO CO masz teraz nagle na siłę próbować znaleźć z nimi więź której nigdy nie było? Jedno spotkanie dla zaspokajenia ciekawości? Jasne, ale NIE próba stworzenia stałej relacji! Nie tylko zniszczyć w ten sposób sobie życie ale i innym (obcym!!!) ludziom. Geny nie gwarantują miłości!!!!
Może i brzmię tu surowo - i tak serio mówiąc, przepraszam jeśli kogoś powyższym szczerze uraziłem - ale mdli mnie jak widzę kolejną opowieść o kimś kto odkrył, że jego rodzice nie są jego biologicznymi rodzicami i nagle ma potrzebę spotkać się z tymi prawdziwymi...  Większego noża w serce ludziom którzy cię wychowali nie mogę sobie wyobrazić i jest w tym coś zwyczajnie upiornie pustego...

Twórcy „Oszukanych” ewidentnie popierają te nastawienie (no prawie...) gdyż film krok po kroku demonstruje czemu chęć związania się ze swoimi biologicznymi rodziców po całym szczęśliwym życiu spędzonym z przybranymi jest... No cóż... Egoistyczna i głupia. Tu oczywiście mamy sytuację trochę naciągniętą – młoda baletnica Natalia (Karolina Chapko) poznaje na imprezie Magdę (Paulina Chapko), dziewczynę która wygląda identycznie jak Ona, „zakumplowywują się” i wkrótce okazuje się, że są siostrami-bliźniaczkami. Natalia przez pomyłkę została zamieniona przy porodzie z prawdziwą córką swojej matki Anetą (Sylwią Broń) która spędziła życie z jej biologiczną siostrą. Aneta prezentuje słuszną postawę, gdyż chęć poznania prawdziwej matki jest jej obojętna, jednak Natalia na siłę próbuje się wkręcić w swoją biologiczną rodzinę...

Historia na każdym kroku ciska czymś mocnym emocjonalnie ale jest to opowiedziane w sposób dzięki któremu ogląda się niezwykle dobrze.
Tak, są tu ze dwa tanie chwyty, uproszczenia fabularne i naciągnięcia...
Tak dialogi między Natalią i jej przyjaciółmi są ewidentnie pisane przez osoby które nie mają zielonego pojęcia jak rozmawiają młodzi ludzie...
I tak aktorka grająca Natalię wydaje się mieć ten sam wyraz twarzy przez lwią część filmu i nie mam bladego pojęcia czy to miało być zamierzone ale rozpraszało mnie to nieco...

Ale autentycznie nie wadziło mi to. Opowieść dobra, budząca silne emocję, uniwersalna (nic nachalnie Polskiego, równie dobrze mogłoby się to dziać w każdym innym państwie w Europie czy Ameryce) i co tu wiele mówić świetnie sfilmowana. Gradobicie dramatycznymi scenami które następuje w pewnym momencie wydało mi się kompletnie na miejscu i wyszło efektownie, zwłaszcza to jak bolesne staje się nagłe zerwane więzi między Natalią i jej matką.  Być może uradowało by mnie gdyby film nieco bardziej podkreślił, drugą stronę monety. Matka Natalii, Anna (Katarzyna Herman)  próbuje spotykać się ze swoją biologiczną córką i film nie robi równie dobrej roboty w wytknięciu czemu to równie fatalny pomysł.

Być może nazwałbym „Oszukanymi” jednym z najlepszych Polskich filmów jakie widziałem w ostatnich latach (choć przyznaję, że nie oglądam ich tak wiele gdyż zwykłe są, no cóż, kiepskie) Niestety! Są DWA wielkie problemy które obniżają moją ocenę...

Pierwszy – Na siłę wetknięty wątek miłosny! Tak! Najwyraźniej dramat dwóch rodzin to za mało! Uznali, że powinni wstawić we wszystko przystojnego chłopaka Magdy który zacznie ją zdradzać z Natalią... A po cholerę? Kapuję! Fabuła wymagała by się nagle poróżniły, ale to wydało mi się tak Hollywoodzko wymuszone, o tyle, że postać chłopaka jest zwyczajnie symboliczna, jak nie scenariuszowo-odwalona. Gdyby po wyjściu z kina ktoś poprosiłbym bym powiedział kilka zdań o osobowości każdej postaci zrobiłbym to z łatwością, po czym zaciąłbym się na jego osobie.  Nawet nie pamiętam jakie miał imię. Był chłopakiem... to wszystko. I nie. Nie robię tu wielkiego halo z drobnostki. Jego osoba – podoba mi się to czy nie - gra jednak spore skrzypce w opowieści, więc dziwne jest, że jego rola została obdarzona taką nijakością.
Ale to nie powód dla którego mam problem z wymuszonym romansidłem, a taki, że zabiera uwagę od  pewnego istotniejszego wątku w tym filmie. Relacji Magdy z Anetą. Ta pierwsza dowiaduje się, że ta druga nie jest jej siostrą i kompletnie angażuje się w swoją „prawdziwą” siostrę Natalię. To naprawdę ciekawy wątek który można byłoby rozegrać równie mocno co ból Anny, że jej córka woli swoją „nową rodzinę”...  
Ale nie! Poza paroma wstawkami relacja Magda/Anetą jest w filmie potraktowana po macoszemu. Nie ma między nimi ani jednej dłuższej rozmowy. Nie wiem jak bardzo były z sobą zżyte nim w ich życiu pojawiła się Natalia. To strasznie ważny element układanki, bez którego cały wątek Anety przeżywającej, że ktoś obcy „wprosił się w jej życie” nie jest tak mocne jak powinien. W rezultacie wychodzi na to, że Magda ma w dupie Anetę, aż Natalia kradnie jej chłopaka i nagle Anetka staje się kochaną siostrzyczką. Niezbyt wzruszające i nie sądzę by to było intencją twórców...


Drugi problem – i to trochę dziwny zarzut ale – poza jedną krotką sceną w której rozpłakana Anna przychodzi do szpitala, kompletnie nie mamy poruszonego faktu, że... No, cóż... Szpital powinien ponieść odpowiedzialność za swoje czyny.  Przecież za taki numer jak podmianka dzieci ktoś tu powinien zapłacić bajońsko duże odszkodowanie! Nie mówię, że ludzie powinni za wszystko pozywać ale fakt, że film nawet nie próbuje tego napomnieć zostawia spory niedosyt jeśli o stronę sprawiedliwości idzie. I tu nie mówię w sensie – „O, stało się coś złego i nie ma jak za to kogoś ukarać”, co „film nawet nie próbuje wytknąć oczywistego”. Co innego jak masz opowieść gdzie ktoś potrącił kogoś samochodem i uszło mu to na sucho, a co innego jak ktoś potrącił kogoś samochodem i choć każdy wie gdzie mieszka i kim kierowca jego czyn zostaje kompletnie zignorowany. Znów – spore niedopatrzenie ze strony filmowców...

Odkładając te dwa spore problemy w fabule na bok, „Oszukane” są warte przynajmniej jednego uczciwego seansu. To opowieść mocna, łapiąca za serce ale też nie przymulająca przesadnie dołującymi wstawkami, a do tego z rewelacyjnie grającą obsadą. Czy jest na faktach, nie wiem ale jest mi to nieco obojętne. Więcej takich filmów w Polskim kinie i być może dojdziemy wreszcie do czegoś...


 


~Pozdrawiam
Maciek Kur

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz