wtorek, 8 lutego 2011

PRZYGODY ANIMKÓW!

ACH!!! Ze wszystkich moich parodii jak ja mogłem o Tej zapomnieć??





Narysowałem to jakoś na przełomie wiosny i lata zeszłego roku (bo mi się nudziło, a dni były długie) i patrząc dzisiaj muszę przyznać, że jest w tym coś smutnie prawdziwego. Bohaterowie serialu niby szkolili się by być kiedyś wielkimi gwiazdami kreskówek, jednak o ile z Bugsem i resztą powstają ciągle nowe twory, jednak Animki jak i cała ich kraina ACME nie zapisały się na stałe w kanon Loony Tunesowej mitologii. 


Oglądając ten serial nigdy nie odnosiłem wrażenia, że są to po prostu młodsze klony Bugsa i reszty, a odrębne postacie które w mniejszym czy większym stopniu odzwierciedlają starych bohaterów. O ile taki Tasior (Plucky) to faktycznie po prostu mały Daffy, o tyle Kinia (Babs) Elmirka czy Shirleyka (Shirley the Loon) to kompletnie nowe osobowości nie mające żadnych odpowiedników w świecie Zwariowanych Melodii. Gogo był z kolei bazowany na jedno-razowej postaci z niezwyle starej kreskówki więc fajnie, że twórcy mieli okazję się nim jeszcze trochę pobawić.
Nie winił bym więc krótiej kariery„Animików” wyłącznie na fakt, że były one przysłowiowym „Spin-offem” kompletnie innych bohaterów. Hej, sporo z zwariowanych melodii debiutowało jako jednorazowa postać w „czyjejś innej kreskówce”, a jednak po dziś dzień powstają z nimi nowe twory.


W czym więc problem? Popatrzyłem po latach na kilka odcinków i  cóż, rzec Animki trzymają dosyć nierówny poziom.


Razi to w przypadku animacji, bo choć część odcinków faktycznie mówi „jakość”, sporo jest po prostu „taka sobie”, chwilami schodząc poniżej średniej (co by o Loony Tunes nie powiedzieć  dziś Ich animacja ciągle wygląda bardzo porządnie)
Podobnie z humorem – jest „Ok.” ale nic specjalnego i w jakimś stopniu serial wydaje się przedawniony. Częste dowcipy gdzie postacie krytykują cenzorów czy scenarzystów (wystarczy luknąć w czołówkę) być może wtedy były nowatorskie, ale dziś wypadają bez polotu, co zresztą też można powiedzieć o większości parodii filmowych. W kontaście z późniejszymi serialami tych samych autorów jak „Animaniacy”, „Freakazoid” czy „Pinki i Mózg” nie czuć tego kopniaka obłędnego humoru, który bawi tak samo dzieci jak i dorosłych z setką oczek do tych drugich. Z drugiej strony w Animkach było nieco ukłonów do filmów których młodsi widzowie raczej by nie znali („Obywatel Kane”, „Your all the world to me”, dzieła Braci Marx czy Abbota i Costello)


Jest też coś dziwnego pozerskiego w tych postaciach  - znów wystarczy rzucić okiem na czołówkę, gdzie postacie więcej śpiewają o tym jakie są zwariowane niż robią jakieś konkretne szalonych rzeczy. Tak jakby twórcy za mocno chcieli wpoić widzowi jak fajne są ich twory, niż de facto były. Jednocześnie bohaterowie już od pierwszych odcinków bohaterowie zachowują się nieco tak jakby już były popularne – gadają do widza, czytają listy od fanów ect.

 Innymi słowy - choć Animki ciągle postrzegam jako "fajne", nie jest to serial który dobrze znosi próbę czasu i na swój sposób Animki same sobie zapracowały na to, że ich kariera była taka króciutka, w przeciwieństwie do Animaniaków czy Pinkiego i Mózga których co prawda nowych odsłon już nie oglądały, ale o wiele lepiej wbili się w masową pamięć kultowymi cytatami i motywami.


 I to by-by-by-było na tyle!
~Pan Miluś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz