Taki mały background do wcześniejszego komiksu do zainteresowanych, co do moich odczuć na temat przygód Misia o bardzo małym rozumku...
„Kubuś Puchatek” to jedna z pierwszych książek jaką przeczytałem i pomimo nostalgicznego sentymentu mam z nią związaną pewną mini-traumę... a mianowicie wynikającą z ostatniego rozdziału. To o czy Ziomal mówi w tamtym komiksie niewiele różni się od prawdy – oto po dwóch tomach wesołych przygód, humoru i zabawnych postaci dają nam najbardziej dołujące, smutne i przygnębiające zakończenie. Jasne! Wszystko to metafora na dorastanie bla,bla,bla patrz ostatnie 10 minut „Toy Story 3” bla,bla,bla... Jednak nie ukrywam, że to robi się tak gwałtownie melancholijny, że Krzyś mówiący o swoim odejściu (nigdzie nie podkreśla GDZIE odchodzi) de facto brzmi tak jakby mówił, że nie długo umrze – no bo jak inaczej interpretować tą całą gadkę „Jak już mnie nie będzie to przychodź zawsze w to samo miejsce mnie wspominać”. Widzę co Milne chciał powiedzieć, ale uważam, że mógł to zrobić w o wiele mniej ciężki (i bardziej wierny duchowi książki) sposób. Tym samym wkurzył mnie „Mały Książę” choć tam akurat melancholią wiało od samego początku.
Wersja Disneya to inna rzecz do której mam mieszane uczucia – Cztery pierwsze krótkometrażówki Disneya (z czego pierwsze 3 zostały później połączone w pełny metraż) miałem jako dziecko na video i mogłem je oglądał w kółko. Ten urok i beztroski klimat oddają nie tylko idealnie ducha dzieciństwa ale i książkę (pomijam czarny koniec). Ludzie czepiają się zmian, ale patrząc na inne produkcje Disneya rzekłbym, że to najwierniejsza adaptacja jakiejkolwiek książki za którą się zabrali. Niestety z każdą późniejszą adaptacją, serialem, filmem (wyczerpawszy lwią część materiału) było coraz gorzej i gorzej i nie ukrywam, że parę ostatnich po prostu mnie wkurzyło i wydało się środkowym palcem w stronę twórczości Milne. Kubuś Puchatek - Super Detektyw? No rzesz... (OCENZUROWANO)!!! W dodatku jeszcze do niedawna Puchatek był w Polsce w domenie publicznej, powstało kilka świetnych sztuk teatralnych... których już niestety nie ujrzymy, gdyż Disney wykupił sobie wyłączność i obecnie wystawianie w Polsce czegokolwiek na motywach Puchatka co nie jest produktem Disneya jest delikatnie mówiąc nielegalne. DAMM YOU MICKEY! DAMM YOU!
Z drugiej strony najnowszy film który robią wydaje się być w duchu ich najstarszego filmu – pożyjemy zobaczymy.
„Kubuś Puchatek” to jedna z pierwszych książek jaką przeczytałem i pomimo nostalgicznego sentymentu mam z nią związaną pewną mini-traumę... a mianowicie wynikającą z ostatniego rozdziału. To o czy Ziomal mówi w tamtym komiksie niewiele różni się od prawdy – oto po dwóch tomach wesołych przygód, humoru i zabawnych postaci dają nam najbardziej dołujące, smutne i przygnębiające zakończenie. Jasne! Wszystko to metafora na dorastanie bla,bla,bla patrz ostatnie 10 minut „Toy Story 3” bla,bla,bla... Jednak nie ukrywam, że to robi się tak gwałtownie melancholijny, że Krzyś mówiący o swoim odejściu (nigdzie nie podkreśla GDZIE odchodzi) de facto brzmi tak jakby mówił, że nie długo umrze – no bo jak inaczej interpretować tą całą gadkę „Jak już mnie nie będzie to przychodź zawsze w to samo miejsce mnie wspominać”. Widzę co Milne chciał powiedzieć, ale uważam, że mógł to zrobić w o wiele mniej ciężki (i bardziej wierny duchowi książki) sposób. Tym samym wkurzył mnie „Mały Książę” choć tam akurat melancholią wiało od samego początku.
Wersja Disneya to inna rzecz do której mam mieszane uczucia – Cztery pierwsze krótkometrażówki Disneya (z czego pierwsze 3 zostały później połączone w pełny metraż) miałem jako dziecko na video i mogłem je oglądał w kółko. Ten urok i beztroski klimat oddają nie tylko idealnie ducha dzieciństwa ale i książkę (pomijam czarny koniec). Ludzie czepiają się zmian, ale patrząc na inne produkcje Disneya rzekłbym, że to najwierniejsza adaptacja jakiejkolwiek książki za którą się zabrali. Niestety z każdą późniejszą adaptacją, serialem, filmem (wyczerpawszy lwią część materiału) było coraz gorzej i gorzej i nie ukrywam, że parę ostatnich po prostu mnie wkurzyło i wydało się środkowym palcem w stronę twórczości Milne. Kubuś Puchatek - Super Detektyw? No rzesz... (OCENZUROWANO)!!! W dodatku jeszcze do niedawna Puchatek był w Polsce w domenie publicznej, powstało kilka świetnych sztuk teatralnych... których już niestety nie ujrzymy, gdyż Disney wykupił sobie wyłączność i obecnie wystawianie w Polsce czegokolwiek na motywach Puchatka co nie jest produktem Disneya jest delikatnie mówiąc nielegalne. DAMM YOU MICKEY! DAMM YOU!
Z drugiej strony najnowszy film który robią wydaje się być w duchu ich najstarszego filmu – pożyjemy zobaczymy.
Co ciekawe ostatnią Puchatko-tematyczną rzeczą do której mam dziwny sentyment to pewna wulgarna przeróbka którą na 90% mieliście okazję zobaczyć – Wiecie ta z „Marchewkami wielkim jak.... nietoperzy”. Tak – to wulgarne, dresiarskie i szczeniackie prawdę powiedziawszy, ale jakoś dziwnie przypomina mi czasy jakżem był w gimnazjum i rozchodziła się między wszystkimi, którzy przegrywali ją sobie z płyty na płytę. BA! Jestem ździwiony jak wiele ludzi to sobie dzisiaj ciągle kojarzy i zna cytaty ("Będziesz to sprzątał cały Boży tydzień") Także ze wszystkich żałosnych przeróbek jakie widziałem, to tak naprawdę jedyna którą uważam za całkiem zabawną (pomimo soczystej dawki słów na „K” i „H”... a może „Ch”? Nie wiem, nie używam) i czuć, że chłopaki którzy to zrobili świetnie się bawili w trackie produkcji nie tylko bawiąc się ówczesnym slangiem („Kabacie” – czy ktoś ciągle tego wyzwiska używa?), a i głosy które nadali postacią są po prostu fajne... w kontraście do dzisiejszych „geniuszów komedii” którzy wyręczają się „Ivonem” tu i każda postać ma aktora, z czego część (Tygrys, Królik, Świstak) zadziwiająco wiernie oddają głosy postaci.
[Jeśli ciągle nie wiecie o czym mówię wpiszcie sobie na you-tube „Puchatek Parodia” albo „Puchatek Hardcore”, powinno być. Tak, to wulgarne i chamskie ale przy odpowiednim nastawieniu jest z czego się pośmiać]
Także tak, musiałem wrzucić w tamtym komiksie i aluzję do tego ;)
A na koniec jako bonus przytoczę małą ciekawostkę... RUSKIEGO PUCHATKA! Dziwnie fajne w swojej prostocie (no i ciekawie zobaczyć adaptację nie skalaną wpływami Disneyowskiej interpretacji)
Pozdrowienia dla Puchatkofilów ;)
~Pan Miluś