Ilekroć czytam na necie “News” o nadchodzących filmach Tima Burtona mogę spokojnie spodziewać się po nim mrowie wpisów które można streścić :
a) Oh, nie! Kolejna czarno-biało-pasiasty shit!
b) Kogo i po jako cholerę gra Jhonny Depp?
Czasem zastanawiam się ilę osób tak naprawdę pisze szczerze, a ile po prostu krzyczy za resztą, bo jechanie Burtona dziś w modzie i stało się wręcz pop-kulturowo powszechne. Wystarczy wpisać na neta “Tim Burton’s secret formula”, “Jhony Depp in Burtonland” czy “Tim Burton in South Park” by zobaczyć kilka parodii które choć zabawne, nie da się ukryć pewnej „monotonii” polegającej na to, że w kółko i w kółko wytykają te same wady, do tego stopnia, aż chce się spytać : „Tak, tak. Wiemy. Robi podobne filmy. A tak ponadto?”, przez co nie są lepsze od tego co jest Burtonowi zarzucane.
Nie będę się przechwalał, że sam satyryzowałem Burtonowy styl na lata nim było to „trendi” (czyli gdzieś tak przed „Chalii i Fabryka Czekolady”), jednak robiłem to tylko i wyłącznie sympatii do tego reżysera. Był to pierwszy twórca filmowy na którego listę filmów spojrzałem i powiedziałem :
– Hej! Prawie wszystko tutaj to moje ulubione filmy !
I od tego czasu na jego filmy czekałem z podekscytowaniem, a te których jeszcze nie widziałem nadrobiłem z czasem. Owszem były rozczarowania (Ech... „Planeta małp”) ale także sporo przyjemnych niespodzianek („Ed”, do licha!) i choć mój zapał nieco opadł, chętnie wybiorę się na „cokolwiek” w przyszłości wyskrobie
Nie jestem człowiekiem który chodzi oglądać filmy o zwyczajnych ludziach, zwyczajnych problemach i szarej codzienności. Do kina się wybieram by o tych rzeczach zapomnieć. Nie oczekuję też od filmu, że mnie oświeci, zasypie jakimiś filozofiami czy zmieni mój punkt widzenia. Od tego mam kościół, studia i książki. Na film chodzę się odprężyć, wtopić się w wykreowany przez kogoś świat i (znów) zapomnieć o codziennych troskach.a) Oh, nie! Kolejna czarno-biało-pasiasty shit!
b) Kogo i po jako cholerę gra Jhonny Depp?
Czasem zastanawiam się ilę osób tak naprawdę pisze szczerze, a ile po prostu krzyczy za resztą, bo jechanie Burtona dziś w modzie i stało się wręcz pop-kulturowo powszechne. Wystarczy wpisać na neta “Tim Burton’s secret formula”, “Jhony Depp in Burtonland” czy “Tim Burton in South Park” by zobaczyć kilka parodii które choć zabawne, nie da się ukryć pewnej „monotonii” polegającej na to, że w kółko i w kółko wytykają te same wady, do tego stopnia, aż chce się spytać : „Tak, tak. Wiemy. Robi podobne filmy. A tak ponadto?”, przez co nie są lepsze od tego co jest Burtonowi zarzucane.
Nie będę się przechwalał, że sam satyryzowałem Burtonowy styl na lata nim było to „trendi” (czyli gdzieś tak przed „Chalii i Fabryka Czekolady”), jednak robiłem to tylko i wyłącznie sympatii do tego reżysera. Był to pierwszy twórca filmowy na którego listę filmów spojrzałem i powiedziałem :
– Hej! Prawie wszystko tutaj to moje ulubione filmy !
I od tego czasu na jego filmy czekałem z podekscytowaniem, a te których jeszcze nie widziałem nadrobiłem z czasem. Owszem były rozczarowania (Ech... „Planeta małp”) ale także sporo przyjemnych niespodzianek („Ed”, do licha!) i choć mój zapał nieco opadł, chętnie wybiorę się na „cokolwiek” w przyszłości wyskrobie
Jasne – dobrze jak film niesie z sobą jakieś przesłanie... i powinien (Nie oszukujmy się. „Filmy” to nic innego co współczesna forma tego co nasi przodkowie nazywali „opowiadaniem bajek”) Niestety dzieła które na siłę próbują we mnie coś „wetrzeć”, po wyjściu z sali nie zostawiają u mnie „czegoś do przemyślenia” – a nie smak, jakbym spędził właśnie godzinę w autokarze z grupą natarczywych świadków Jehowy. To po prostu pretensjonalne.
Zmierzam do tego, że nigdy nie oczekiwałem od Burtona (czy jakiegokolwiek innego reżysera), że powali mnie jakimiś swoimi mądrościami, a, że pomoże mi uciec od tych które mam na co dzień. I pomogły. Groteskowy, odrealniony i mroczny świat Burtona 100% trafił w moje gusta, podobnie jak jego estetyka filmowa i czarne poczucie humoru. Jego bohaterowie pomimo często cudacznej natury mieli sobie to coś dzięki czemu nie tylko zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia, ale utożsamiałem się nimi, szczerze przeżywając ich problemy – nawet jeśli miały się ni jak do moich.
Dla tego więc uwagi „Oh Burton robi takie same filmy” po prostu nie widzę jako wady. Ja lubię ten świat i tak jak ktoś kocha oglądać ten sam film w kółko, tak ja lubię oglądać ten sam świat tylko zawsze ukazany nieco inaczej. Ja CHCĘ od jego filmów czarno-białych pasów, bohaterów będących socjalnymi odrzutkami i gotyckiej atmosfery.
Zresztą ilu twórców ma swój styl, po którym za automatu rozpoznaje się, że owe dzieło było przez nich robione? Christopher Nolan, Kevin Smith, Stanley Kubrick, Michael Bay, Woody Allen czy z Polskich przykładów Juliusz Machulski.
Z notorycznym obsadzeniem Jhonnego Deppa też nie widzę problemów bo po prostu lubię tego aktora (nie mówiąc już o Hellenie Bonham Carter) Niech ktoś mi szczerze pokaże dwa filmy Burtona gdzie zagrał taką samą postać? Ba! Jego role w „Edwardzie Nożycorękim”, „Ed Woodze” i „Sweeney Toodzie” są kompletnymi przeciwieństwami. To nie Jim Carrey (pomimo mojej diabelnej sympatii do tego komika) który w każdej komedii gra praktycznie tę samą postać, do tego stopnia, że szczerze nie pamiętam imion jego bohaterów z lwiej części filmów w której wystąpił. On jest uniwersalny i przypuszczam, że rola w którą się wcieli w nadchodzącym „Dark Shadow” za nic nie będzie przypominała Willego Wonki, Victora Van Dort, Szalonego Kapelusznika czy Ichaboda Crane’a.
Muzyka Elfmana to inny element bez którego muzyka Burtona nie jest dla mnie muzyką Burtona, ale nie jestem melomanem więc się nie rozpiszę na ten temat specjalnie, a co do zarzutu że robi głównie adaptacje/remaki... Cóż. Też wolę jak bierze się za oryginalne koncepty. Jednocześnie kocham jego Batmany. Podoba mi się co zrobił z tymi postaciami i nie wadzą mi zmiany które zaprowadził (w wielu przypadkach uważam nawet, że wyszło im to na lepsze) i choć ktoś mi nawtyka od bluźnierców wolę je od Nolanowej kreacji (może z wyjątkiem Jokera i Denta). „Charli i Fabryka Czekolady” to także film który uważam za wyśmienitą adaptację, a o „Alicji...” nie myślę jako o adaptacji co wariacji i choć to jeden z jego słabszych filmów miała swoje momenty. Ciężko mi powiedzieć jak „Duża Ryba” czy „Sweeney Todd” mają się do oryginału ale same w sobie uważam za bardzo dobre filmy i wątpię by znajomość pierwowzoru jakoś drastycznie popsuła mi moją opinie na ich temat. Słowem – zarzutu, że robi tylko adaptacje nie widzę też jako wielkiego problemu, tym bardziej, że zapowiedział już produkcje filmu wdłg. Własnego pomysłu „Frankenweenie”, a i plotka, że ma robić kolejną adaptację brzmi niezwykle ciekawi.
Podsumowując – Najwyraźniej prędzej od Burtona znudziły mi się narzekania na temat jego twórczości. Oczywiście jak ktoś stylu Burtona nie lubi to ma do tego prawo, jednak frustruje mnie jak słyszę :
„Burton to beznadziejny reżyser. Robi same chłamy... Aha! Lubię Sok z Żuka, Miasteczko Halloween i Edwarda Nożycorękiego .Ed Wood genialny i jego Batmany były fajne” (że nie wspomnę o ludziach, którzy przez lata gadali, że „Oh, nie będzie nigdy lepszego Jokera od Jacka Nicholsona” po czym nagle widzą „Dark Night” i z ust tych samych osób pada „Ta. Zawsze uważałem, że był do chrzanu”)
Można wyzywać kogoś od beznadziejnych reżyserów jeśli nie ma On swoim dorobku ani jednego filmu które jest dobry, jednak robić to gdy dany twórca ma na swoim koncie kilka filmów które się uważa za arcydzieła? Jest coś samo-wykluczającego się w tej logice.
„Burton to beznadziejny reżyser. Robi same chłamy... Aha! Lubię Sok z Żuka, Miasteczko Halloween i Edwarda Nożycorękiego .Ed Wood genialny i jego Batmany były fajne” (że nie wspomnę o ludziach, którzy przez lata gadali, że „Oh, nie będzie nigdy lepszego Jokera od Jacka Nicholsona” po czym nagle widzą „Dark Night” i z ust tych samych osób pada „Ta. Zawsze uważałem, że był do chrzanu”)
Można wyzywać kogoś od beznadziejnych reżyserów jeśli nie ma On swoim dorobku ani jednego filmu które jest dobry, jednak robić to gdy dany twórca ma na swoim koncie kilka filmów które się uważa za arcydzieła? Jest coś samo-wykluczającego się w tej logice.
Artykuł/felieton dobry nie licząc paru błędów stylistycznych i składniowych (zboczenie ucznia klasy humanistycznej).
OdpowiedzUsuńSam jakoś nie zauważyłem takich opinii, jakie ty tutaj przytoczyłeś odnośnie Burtona, przynajmniej nie w takiej masakrycznej liczbie. Może to być po części spowodowane, że w d... mam co kto myśli, oprócz kilku z grubsza poważniejszych recenzentów i użytkowników o rozwiniętych opiniach ;)
Odwołam się do przytoczonego przez Ciebie przykładu parodii Burtona w South Parku. Bynajmniej twórcy tejże kreskówki wyśmiewają każdego, nie dość, że akurat w tym odcinku postanowiono wyśmiać wszystkich których już tam sparodiowano, to jeszcze była to pierwsza parodia Burtona w SP.
Co do pytań, czemu Tim Burton ciągle obsadza Johnny'ego Deppa: Bo to dobry aktor, d'uuuh...
Mi, również jak i Tobie bardzo pasuje uniwersum stworzone przez Tima. Uwielbiam mroczne klimaty, a czerwień i czerń, jakie są normalką w jego produkcjach to moje ulubione zzestawienie kolorów. (no, chyba że czerń czerwień i ciemna zieleń :D ).
w tym uniwersum jest jednak pewien afekt. W pewnym momencie zaczęło mi się zdawać, że Burton chce zrobić musical idealny. Próbował w wielu produkcjach: Miasteczku Halloween, Gnijącej Pannie Młodej, nawet w Toddzie. Jest to jedyny czynnik, który mi się nie podoba w całym tym mechaniźmie. (Swoją drogą znając upodobania Tima, zdziwiłem się, że Moulin Rouge wyszło bez jego inanguracji.)
Frankenweenie ma być parodią Frankensteina i jego krótkometrażowa forma jest już dostępna, do legalnego obejrzenia m.in. na Blu-rayu z Miasteczkiem Halloween. Akcja będzie osadzona gdzieś tak w latach '50-'60 w czystej, że chce się rzygać Ameryce (takiej stereotypowej Ameryce, a la Dr. Strauss). Na film również czekam z niecierpliwością :D
Kończąc już, chciałem tylko napisać, że moim ulubionym filmem z zestawu Burtonowskiego jest Demoniczny Golibroda, a najgorszym jest wg mnie "9". To tyle ode mnie ;)
Burton jest najlepszy na świecie!
OdpowiedzUsuń