czwartek, 8 września 2011

Recenzja : Count Duckula (Hrabia Kaczula)

W transylwańskim zamku, rząd portretów na krużganku, z jednego z nich wyrusza na zwiady... KAAACZUUUUULLAAA!!!!


Hrabia Kaczula to kreskówka którą wszyscy pamiętają z dzieciństwa... Choć prawdę powiedziawszy głównie dlatego, że kiedy był po raz pierwszy emitowany w Polsce było tylko około czterech kanałów, więc co by nam nie puścili oglądalibyśmy z braku jakiejkolwiek innej alternatywy.

Pamiętam, że i ja lubiłem to jako dzieciak, jednak serial naprawdę pokochałem gdy będąc dorosłym widzem obejrzałem go w oryginale angielskim... w sumie to jedna z tych kreskówek którą docenia się dopiero w dorosłym wieku.

Rzecz jasna pierwsze co się rzuca w oczy (i w uszy) to unikatowy klimat. Mroczny głos narratora, ociekające atmosferą dekorację i jeszcze najzajebistrzejszy zamek w historii animacji :


Nie mowa tu jednak o serialu przygodowym ala "Kacze Opowieści" bowiem Kaczula schematem przypomina o wiele bardziej brytyjski sit-come. Ba! Jeden odcinek jest parodią „Hotelu Zacisze”, gdzie Jhon Clesse nawet użyczył głosu karykaturze samego siebie...


Tytułowy Kaczula to wegetarianin więc serial często bardziej koncentruje się na fakcie, że jest hrabią niż wampirem. Jego Igor to nie klasyczny obleśny garbus, a wyrafinowany angielski lokai. Wreszcie - mamy tępą, ociężałą umysłowo i niezbyt inteligentną gosposię Nianię. Wypisz-wymaluj sitcomowy zestaw postaci. Rzecz jasna humor jest typowo brytyjski, przesycony absurdem i gierkami dialogowymi (patrz. Monty Python) W sumie 90% większości odcinków opiera się na scenach dialogowych... i to wręcz odprężająca odmiana od stawiających na akcje i humor wizualny Amerykańśkich kreskówek.

Jasne! Dialogi są długie i rozbudowane ale jednocześnie zabawne jak diabli, inteligentne i bogate w humor werbalny  (prawie każda postać mówi z jakimś specyficznym akcentem), a sposób w jaki nakręcają się główni bohaterowie jest tak cudny, że zastanawiam się ile z tego było improwizowane. W sumie brawa dla tłumacza za samą próbę podjęcia się tego serialu, bowiem jest tu mrowie kalamburów których po prostu nie da się przetłumaczyć i mają sens tylko w oryginale angielskim.


Także co mi się osobiście podoba, nie czuje się, że serial był robiony strikte pod dzieciaki. Nic nie wydaje się być ogłupione (może od czasu padnie jakiś infantylniejszy akcent ale jednak jest tego mało), historie nie mają morałów (są czasem wręcz cyniczne), a postacie nie są czarno-białe. Popatrzmy tylko na naszych bohaterów:  Kaczula choć stara się być porządny to łapczywy na kasę, egocentryczny samolub, a Igor pomimo swej lojalnej natury, to wręcz fanatyk ciemnych mocy, który za misję życiową obrał sobie namawianie swojego panicza do popełniania paskudnych czynów. Co ciekawe gdy w jednym odcinku zasugerowano mu by sam został  Hrabią w miejsce Kaczulii protestował twierdząc, że nie został powołanym do tej roli. Być może to właśnie w honorowej postawie tej postaci i wierności swoim ideałom tkwi sekret dzięki któremu - jak mroczne nie byłyby jego upodobania - to właśnie Igor chwilami budzi największą sympatię z całej gromadki.

 

Odwrotnie ma się sprawa, z głównym antagonistą. Doktor Von Goosewing choć obsesyjnie próbuje zabić Kaczulę nie może być tak naprawdę nazwanym czarnym charakterem. Przeciwnie! Na co dzień to dobrze wychowany starszy Pan, a z obiektywnego punktu widzenia jego misja jest wręcz szlachetna. Nie ma tu ani kropli zawiści. On poluje na wampiry bo myśli, że wyświadcza światu przysługę, a że nie daje sobie powiedzieć, że obecny Kaczula to pacyfista i wegetarianin, to wyłącznie wynik jego osobistych urojeń. Twórcy dają silne poszlaki, że Von Goosewing cierpi na swego rodzaju schizofrenie, bo choć w kółko nawija do swojego asystenta mieniem Heinrich ten wiecznie jest nieobecny na ekranie i wydaje się istnieć tylko w wyobraźni swojego przełożonego.

Jest coś wręcz poetycko tragicznego w tej postaci i jej ciągłych porażkach... 
 
Komediowa warstwa serialu nie opiera się wyłącznie na kalamburach i przejęzyczeniach postaci.  Humor jak trzeba potrafi być bardzo czarny (najwyraźniej brytyjska cenzura nie miała problemów z kielichami wypełnionymi krwią które co rusz podaje Kaczuli Igor), a nie rzadko padają aluzje których dzieciaki po prostu nie załapią... Jeden odcinek na ten przykład to parodia (ubóstwianego przeze mnie) „Gabinetu Doktora Caligarii”. Biorąc pod uwagę, że serial powstał wiele lat PRZED Internetem jestem szczerze ciekaw ile osób (nie tylko dzieci) wiedziało o co tu chodzi, gdy po raz pierwszy zawitał na ekranie...

 

Nie mogę oczywiście zapomnieć o moim ulubionym atucie tej kreskówki, bowiem choć czołówka serialu jest dobra, Kaczula posiada najfajniejszą (Thriller-podobną) tyłówkę jaką w swoim życiu słyszałem :


MIODZIO!

Są rzecz jasna słabe odcinki, a część wydaje się mieć puentę wymyśloną na szybko (wręcz urywa się nagle). Łatwo też doszukać się tu wielu niekonsekwencji bowiem Kaczula raz umie się teleportować, raz jest to ignorowane, czasem słońce zabija inne wampiry czasem stoją spokojnie w upalny dzień na dworze, a większość bohaterów można posądzić o amnezję bowiem nie wydają się rozpoznawać postaci, które już napotkały już wcześniej (czasem nawet kilkakrotnie)  Co ciekawe  odcinek „Unreal Estate” który powinien być pilotowym (a w każdym razie na to mi wygląda bowiem narracyjnie  wprowadza świat i bohaterów,  wszystkie "zasady" są w nim wyjaśnione, VanGoosewing dowiaduje się w nim o Kaczuli, animacja jest o wiele słabsza i nieco inna i jedna scena wykorzystywana w czołówce pojawia się tutaj w całości) z jakiegoś powodu został wyemitowany dopiero w trzecim sezonie... Ale to naprawdę niewielkie minusy względem całości.


Swoją drogą - Jakiś czas temu posiadłem zestaw DVD z wszystkimi odcinkami serialu i polecam je każdemu, kto lubi fajny pseudo-mroczny klimacik i dobry (acz angielski) humor dialogowym. Dodatków nie ma może mega wiele choć sympatyczne – trzy wywiady z autorami, z czego jeden pokazuje jak rysować Kaczulę (łącznie ok. 20 minut). Dodatkowo mamy fajnie wykonane, klimatyczne menu...  


I na finał mej retrospektywy, dla tych którzy mają ochotę odświeżyć sobie serial ale mają czas by rzucić okiem tylko na kilka odicnków...
Oto moja lista TOP 10 ODCINKÓW HRABIEGO KACZULI :

10. Fright of the Opera – Parodia „Upiora w operze”. Jeden z najbardziej klimatycznych odcinków głównie dzięki postaci Upiora, który w jest de facto upiorny z bardzo nastrojowym głosem. Że zabawny to swoją drogą...


9. Mystery Cruise – Niania wygrywa rejs statkiem i Kaczula wprasza siebie i Igora na chama. Niestety w tajemniczy sposób wszyscy na statku znikają zostawiając trio bohaterów samych ala Mary Celeste. Wyśmienity odcinek pomimo dosyć przewidywalnego zakończenia.

8. Transylvanian Take-Away – Para złodziei Gastone i Pierre próbuje ukraść z zamku Kaczuli wazę, na której jak się okazuje zaszyfrowano mapę do skarbu... Być może pierwsza połowa odcinka jest mocniejsza od reszty (tym bardziej, że Gastone i Pierre są w niej nieobecni) jednak jako całość i tak jest niezwykle dobry.

7. The Hunchbudgie of Notre Dame – Kaczula jedzie do Paryża, kupuje od kanciarzy (znów Gastone i Pierre) wieżę Eiffla, zostaje wrobiony w kradzież obrazu z Luwru, a Niania zostaje porwana przez dzwonnika z Notre Dame... Ta, mój pobyt we Francji też nie był sielankowy. Z tego odcinka pochodzi mój ulubiony żart słowny w całym serialu... choć nie będę spoilerować.

6. Town Hall Terrors – Wieśniacy obawiają się, że Zamek Kaczula przeszkadza im w wygraniu nagrody dla najpiękniejszej wsi w Transylwanii więc namawiają naszego bohatera do przemurowania swojego domostwa. Niestety, aby przeprowadzić remont potrzebna jest mu dotacja i resztę odcinka spędza chodząc po urzędach... Nie. Nie żartuję. Przypomina to nieco „Dom Który czyni szalonym” z Asteriksa choć nie jest tak stricte satyryczne.


5. Rent a Butler – Kaczula uświadamia sobie ile kosztuje wynajem służby i postanawia zbić majątek wynajmując innym bogaczom Igora i Nianię. Rozwala mnie jak bezczelne jest zachowanie Niani względem nowych chlebodawców. Swoją drogą fajnie zobaczyć co porabia Van Gosewing gdy nie jest zajęty polowaniem na Kaczulę, co ma miejsce w tym odcinku.

4. Mobile Home – Kolejny odcinek w którym Kaczula przeprowadza remont zamku, jednak ekipa remontowa okazuje się grupą złodziei (jak w prawdziwym życiu) którzy planują rozebrać zamek na części i odsprzedać go bogatym Amerykańcom cegła po cegle. Tak absurdalne, że dziwnie wiarygodne...

3. Hi-Duck – Ten odcinek pokazuje jak barwne są te postacie i jak świetnie nakręcają się w każdej sytuacji. Nie trzeba im wielkiej intrygi. Wystarczy dać Kaczulę, Igora i Nianię na lotnisku przechodzących przez wszystkie typowe procedury i viola! Mrowie komizmu przed nami! Jako wątek pobocznych Gastone i Pierre szykują się do uprowadzenia samolot, ale jak zwykle wychodzi im to ślamazarnie.

2. Ducknapped – Para studentów z Anglii próbuje porwać Kaczulę, jednak omyłkowo wysyłają list z okupem przed uprowadzeniem hrabiego, wprawiając Nianię i Igora w panikę, a sami przypadkiem pojmują VanGosewinga... Ten odcinek to jedne wielkie qui pro quo i to wyśmienicie wykonane. Wisienką na torcie jest duet studentów, którym towarzyszy typowo brytyjska nonszalancja. Aż szkoda, że nie powrócili w późniejszych odcinkach...


1. Whodunnit? –Kaczula zostaje zaproszony do Angielskiego dworku na odczytanie testamentu wujka. Jak się okazuje wuj nie tylko przewidział, iż zostanie zabity, ale także, iż mordercą będzie jeden ze członków jego rodziny (jak niezręcznie musiały wyglądać wigilie nim spisał testament). Cały klan zostaje zamknięty i odcięty od świata, a spadek otrzyma ten kto odkryje tożsamość zbrodnialca. Po prostu idealny odcinek, pełen zabawnych tekstów i jeszcze zabawniejszych zwrotów akcji.


I to wszystko na dziś.
Do zobaczenia... Czymkolwiek jesteście!
BUHAHAHAHAHA!!!!

~Pan Miluś

7 komentarzy:

  1. Extra! Właśnie zamówiłem sobie na eBayu the complete colection 7 plyt dvd ze wszystkimi odcinkami :D Kaczula to czyste wspomnienia z dziecinstwa... Super recenzja i dobrze wiedzieć, że jest ktoś kto ma podobne odczucia. A wersja w oryginale jest o niebo lepsz niż polski dubbing nawet ten pierwszy :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie bym sobie odświeżył całą serię. Aż strach pomyśleć jak dawno się to oglądało w telewizji. Bardzo ciekawe podsumowanie. Dzięki :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Good evening. I'm sorry I write English, but I can't speak Polish so... :)

    Your comment at this site http://dcf.outducks.org/viewtopic.php?pid=19671#p19671 was just perfect, I love all the things you've noticed on characters' personalities. I'm a Finnish count Duckula fan. At the time I was a child, they published only few episodes in three or four VHS-videos there in Finland. Newertheless, since then I've loved the series :)

    The most interesting notation you’ve done is about the ”good” and ”evil” characters – that they’re switched to ”wrong” sides in this cartoon. I haven’t noticed it before, but that’s absolutely true. And maybe that’s one of those things that make the series as good as it is; there’s not just black-and-white positions between the sides. But instead, there’s traditional ”good” characters whose acts lead to bad things, as well as traditional ”evil” characters, who all the same end up making things that look good to audience. As well as characters who have no slighest clue of ”good and evil”, like our beloved Nanny there :P

    Btw, I have to note about von Goosewing: I’m not sure where did he find the idea of Heinrich following him everywhere he goes. But I love the way, by which his strong, undoubtable faith about his loyal partner is shown in the series (even if there’s no evidence of Heinrich existing AT ALL). This relationship reminds me a lot of believers’ and their gods’ relationship. It goes all the same way: when you believe in something strongly enough, that thing becomes true inside your mind. And when you lack noticing the character only exists inside your mind, you also lack noticing the fact that there really is nobody supporting your means. It’s like Heinrich was von Goosewing’s imaginary guardian that gives him strength to carry on his duties without doubt or two (let it be von Goosewing’s own safety, or the reasonability of his fanatic acts).
    (continues >)

    OdpowiedzUsuń
  4. (continues, 2/2)

    Another thing I just really really love this series, is the play of authority. On the first glimpse, count Duckula seems to be the only and one authority, whom everybody else will follow. Well, that’s how his and Igor’s relationship seems to be like, at least in the surface. But when something really scares count Duckula out of his mind, it’s actually Nanny (the silly-dumb-understandsnothing-character) that has the power to keep Duckula going. Indeed, her power seems to be as strong as any mother! Even if Duckula often points out the fact of her being such an airhead (with no shame or mercy), in the end he wouldn’t stand even a day without Nanny’s silly, attached, unquestionable love. So that’s another great point in the series: after all you don’t need to be genius to give someone a great support.

    Speaking of Duckula, the count himselves is kind of mixed character. In the one hand, he’s the main character, ”the great master” or ”the great evil” – depending on whose side you’äre looking it at. But as we see in many episodes, he’s none of these. I find that very fascinating: people tend to make up believes about him, not based on himself as a person, but based on his position as the last count of longliving family. Actually, that’s one of series main themes: how to get people to know oneself as a person, not as a character. For that reason, I think most of the watchers really can identify on count Duckula.

    And then there’s Igor, of course. His character is very interesting, as he seems to be the only one realizing all the relationships between authorities. He knows how to manipulate Nanny and Duckula. Nevertheless, he’s not willing to use his knowledge to take over Duckula, or even just over Nanny. Why’s he okay with only standing behind the scenery? Even if he really would be able to become the most evil and most powerfull character without a question? I tend to believe, that he have eventually attached to the group of three of them, even if he sees how imperfect that group might be. Like, even the most evil character has his little piece of empathy, those who he’s attached on - even if he would never admit it. And that, I think, is just perfect :)

    I’m so sorry for this very long comment! I’ve just been missing a place where to write deeper analysis of the characters, I hope you can understand! ’;)

    Ps. I really really do love the Polish opening for count Duckula (found in youtube)! I think that dub might be even better than the original British one!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! Thanks for such long coment tinystylecorner. It's propably the longest anybody writen on this blog :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no problem :D Sorry for trash-posting so much text! Your comment on that forum just really inspired me to write, which doesn't happen very often. I hope you can understand ;D

      Have a great day!

      Usuń
  6. Haha, love this show so much <3 Nigdy się nie przyznam, że wampiry kojarzą mi się z kaczkami...
    To była jedna z moich ulubionych kreskówek w dzieciństwie.
    Cały ten koncept wampirzego kaczego rodu którego członków można wskrzesić co sto lat za sprawą tajemnego obrzędu(no i księżyc musiał być w znaku wodnika) był bardzo interesujący! No i wampirami były kaczki! A do wskrzeszenia XVII hrabiego użyto ketchupu! Igor był moim ulubionym! <3 I wciąż jest! Tak zły!

    Tak, naprawdę czuć że oni tam bawią się swoimi postaciami! ;D I to co jeszcze naprawdę mi się podoba to, to że nie mu ''złych'' i ''dobrych''. Czarnym charakterem bardziej nazwałabym tu Igora niż Goosewinga, haha
    Jestem w sumie ciekawa jak wyglądałoby spotkanie Goosewinga z Ludwigiem von Drake'm(wiecie, obaj są naukowcami i mają niemieckie akcenty...)! Cóż, przynajmniej Ludwig nie miał obsesji na punkcie zamordowania niewinnego wampira, ale bardzo dobrze zauważone- nasz ulubiony gąsior uważał swoją misję za szlachetną.

    Nie mam pojęcia czy jeszcze zaglądasz na bloga, ale pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń