poniedziałek, 26 grudnia 2011

Popeye - Top 10 kreskówek ! (TOP 10 POPEYE CARTOONS)


Jak było do przewidzenia (w każdym razie ja miałem czuja) w USA powstaje kolejny film o Popeye’u! Ow, the joy! 
Tym razem z Jimem Carreyem (Hurra!) i Amy Adams (Megan Fox zajęta?) w rolach głównych! Jak dla mnie obsada nie mogła być lepiej dobrana, bo umówmy się to nie są role do których się nadadzą pierwsi-lepsi aktorkowie, a osoby naprawdę obdarzone talentem werbalnym.

 

          

Zacznę o faktu, że jeśli o Popeye’a chodzi jestem straszliwym miłośnikiem pierwowzoru komiksowego! E. C. Segar – twórca serii – to nazwisko które figuruje w moich myślach między ulubionymi twórcami jak Don Rosa, Rene Gościnny czy Allan Moore. Czemu seria jest dobra rozpisywałem się już w pewnych miejscach (Tak, na ramach Kazetu  ) ale tak w telegraficznym skrócie :

TE KOMIKSY SĄ ŚMIESZNE, ŻE (Ocenzurowano)!!!
Do tej pory nie mogę wyjść z podziwu ile razy byłem zszokowany – „Chwila, chwila! Czy Popeye zrobił to co właśnie myślę, że zrobił!?” Humor Segara był nie tylko bardzo cięty i cyniczny, ale także czarny. Sporo dowcipów kręciło się wokół tego, że ktoś nagle zostawał postrzelony, otruty czy próbuje popełnić samobójstwo, a bohaterowie potrafili być skończonymi kanaliami często dającym upust bardzo samolubnym zachcianką. Sam Popeye to marynarz z prawdziwego zdarzeia który tylko szuka jak komuś dać w mordę (i nie bawi się w ograniczenia kiedy idzie o płeć pięknom).

W jednej „historyjce” (jeśli można tak to co za moment opiszę nazwać) Wimpy częstuje Popeye’a grzybami które właśnie zebrał. Gdy jednak Popeye po skosztowaniu zaczyna zwijać się z bólu Wimpy reaguje oburzony! Okazuje się, że poczęstował przyjaciela tylko po to by sprawdzić czy grzyby nie były trujące i wychodzi jakby nigdy nic zostawiając Popeye MARTWEGO NA PODŁODZE!!! Jak się po chwili okazuje Popeye tylko udawał bo (najwyraźniej instynktownie) wiedział jakie przyjaciel ma intencje i teraz ze smakiem może spałaszować resztę zostawionego koszyka... WOW! A to jeden z "łagodniejszych" przykładów!!

Inną cechą komiksów Segara była obfita obsada barwnych postaci! Jego świat naprawdę żył ciekawymi osobistościami, każda charyzmatyczna, mająca silny charakter i cudaczna na swój sposób, a zestawienia ich często prowadziły do bardzo zabawnych i kreatywnych opowieści. Dla tych którzy chcą się zapoznać polecam wydanie Fantagraphic Books, które jest jednym z najlepszych wydań komiksowych jakie widziałem (I tak, wydanie też recenzowałem w Kazecie....hum, zaczynam się czuć jak ich narzędzie... 
)

Jako fan animacji jestem naturalnie wielbicielem animowanych kreskówek Fleishera z Popeyem, które podobnie jak Disney, wczesne Loony Tunes czy Betty Boob zaliczają się do perełek świata animacji... Choć niestety z Popeyem mam pewne zastrzeżenie!

Nie to bym mieszał z błotem Fleishera jednak jego Popeye siłą rzeczy był dosyć spłycony. Mam na myśli wziął naprawdę liczną obsadę postaci i wątów i wykorzystał z niej tylko garstkę bohaterów i pomysłów... W paru przypadkach marginalnych, ponieważ Bluto był  tylko jedno razową postacią, a słynny szpinak dający nadludzką siłę, było w komiksie tyle co kot napłakał i to nie wykorzystany  jako jakiś ważny „plot point” a zwyczajny gag (Segar później zrobił ze szpinaku bardziej „regularny” motyw, ale dopiero po sukcesie kreskówki)

Naturalnie animacje Fleishera musiały być krótsze niż dziesięć minut więc musiał ograniczyć się do najprostszych intryg, choć na jego obronę dodam, iż jego wczesny Popeye był całkiem w duchu komiksu jeśli o osobowość tytułowego bohatera chodzi. Dopiero późniejsze animacje Fameuse Studios przyczyniły się do bardziej drastycznych zmian (które tylko potęgowały z późniejszymi adaptacjami) przez które postacie zatraciły swoją osobowość i stały się karykaturą samych siebie.

Także - UWIELBIAM SZPINAK (zwłaszcza z jajkiem sadzonym...) ale jak siła Popeye'a staje się wyłącznie od niego uzależniona traci cały swój potencjał i robi się na swój sposób żałosny. W komiksie i bez niego umiał od tak nakopać czterdziestu chłopa, a i z charakteru była to mocniejsza postać.

[Apropo - I tak! Mariusz z Ziomala jest po części parodią Bluto (choć Pan Dionizy ma z nim nieco więcej wspólnych atrybutów)  ]

Mimo wszystko ciągle żywię straszliwą sympatię do kreskówek Fleishera które nie bez powodu rozsławiły Popeye i jego obsadę... Po prostu : Były nieziemsko dobre!

I DZIŚ WYTKNĘ NAJLEPSZĄ 10’SIĄTKĘ!!!!!!  Arf-arf!

Nim jednak do Fleishera przejdę Fameuse Studios jednak zasługuje na dwie honorowe wzmianki :

Wzmianka #1 : Seein’ red white & blue

Odcinek o tyle warty obejrzenia gdyż będąc wyprodukowanym w czasie II wojny światowej jest dziś dosyć szokujący (choć „Der Fueher’s Face” to, to nie jest) jednak jeśli mam być szczery sam w sobie jest niezwykle zabawny.

Kowal Bluto zostaje wezwany do wojska (ku ścisłości do marynarki) jednak będąc niechętnym do służby ojczyźnie robi wszystko by wykręcić się odpowiedzialnemu za rekrutów marynarzowi Popeye’owi. Kto stawał przed komisją wojskową siłą rzeczy się musi z tym odcinkiem utożsamić, tym bardziej, że Bluto korzysta z każdej znanej człowiekowi sztuczki, łącznie ze strzeleniem samobója (Wierzcie mi, gdybyście zostali siłą zmuszeni do pójścia na front w czasie wojny światowej też byście to na poważnie rozważali...)
 
Ostatnia 1/3 odcinka ma także ciekawy zwrot akcji, w którym Popeye i Bluto łączą siły przeciw wspólnemu wrogowi... Ba! Sam Hittler dostaje po nosie!



Ah! Scena z diabłem jest miażdżąca ale nie spoileruję...


Wzmianka #2 : For better or nurse

Jeśli dowcipy o samobójstwie i próbach samookaleczenia w powyższym odcinku  rozbawiły was do łez, to macie jeden w którym opiera się na tym 90% humoru!

Popeye i Bluto próbują poderwać śliczną pielęgniarkę Olive, jednak nikt zdrowy nie ma wstępu do szpitala, a obaj są okazami zdrowia fizycznego! Niezadowoleni ze swojego losu marynarze postanawiają to zmienić i reszta odcinka to... Tak! Zgadliście! Niestety, mają zbyt wielkie szczęście i wszyskie kreatywne próby wylądowania w szpitalu okazują się niewypałem.

Całość (jak wiele Fameuse Studios) jest remakiem odcinka Fleishera („Hospitaliky” ku ścisłości), jednak to chyba jedyny przykład gdzie jest o niebo lepszy. Raz, że sceny w których bohaterowie nieudolnie próbują zostać okaleczonymi są o niebo zabawniejsze, dwa, że zakończenie ma pewien nowy „twist" który rozbraja mnie za każdym razem i jest genialnym podsumowaniem całej sytuacji. Jak dla mnie najzabawniejsza kreskówka jaka wyszła z Fameuse Studios...


A teraz przejdźmy do NAJLEPSZYCH DZIEŁ FLEISHERA : 
10;  Brotherly Love

Olive bierze udział w kampanii społecznej nakłaniającej ludzi do życia w harmonii ze sobą. Popeye natchnięty słowami jej piosenki postanawia spędzić resztę dnia siejąc dookoła braterską miłość i pomoc.  Niestety, sprawa nie okazuje się taka łatwa gdy przychodzi mu pogodzić grupę typów  lejących się na środku ulicy.

Zapewne gdyby ten odcinek postałby dzisiaj jechałby hipisów, tu wydaje się satyryzować ówczesne ruchy moralizatorskie.
                            

Scena gdy dwóch typów chce zdzielić Popeye pałką ale kłócą się o to który ma to zrobić i bohater by ich pogodzić łamie pałkę na pół by obaj mogli mu dowalić zalicza się do moich ulubionych momentów w Popeyu, kropka.


09. The Jeep 1938 (Podkreślam tu wyjątkowo datę gdyż jest wiele z bardzo zbliżonym tytułem)

Kreskówka jest jednym z nielicznych występów Jeepa, postaci prosto z komiksu Segara, cudaczny stworek o nadprzyrodzonych zdolnościach z przepowiadaniem przyszłości i przenoszeniu się przez ściany na czele. Fleisher wykorzystał tę postać garstkę razy i muszę przyznać, że jeśli intencją tu było „Wykorzystać Jeepa raz a porządnie”, to tu zrobił to idealnie!

Swee’pea (w komiksie adoptowany syn Popeye’a, w kreskówce najwyraźniej siostrzeniec Olive) zaginął i Popeye wraz z Jeepem ruszają na poszukiwania. Można zarzucić, że fabuła jest w sumie zbudowana wokół jednego dowcipu ale to bardzo dobrze opowiedziany dowcip, z całą masą świetnych małych żarcików po drodze  – jak to się mówi, nie ważne o czym mówi, ważne jak jest opowiedziany.

Także wiecie, że to Jeepy były nazwane po Jeepie a nie w drugą stronę? Kocham takie ciekawostki...

08. Wotta Nightmare;

Zacznę od faktu, że przedstawiony tutaj świat koszmarnego snu, całkiem nieźle symuluje jego logikę jak i atmosferę, a animacja jest wyjątkowo dobra i prezentuje sporo kreatywnych pomysłów (czasami nieco upiornych), których nie powstydziliby się geniusze z Disneya...


Przechodząc do samej fabuły : Popeye ma koszmarny sen w czasie którego zaczyna lunatykować i odgrywać wszystko co się dzieje w jego głowie. Nie zepsuję zakończenia, ale finał jest rozbrajający!

07;   Fightin Pals

ALE DZIWNA KRESKÓWKA!  Bluto (któy najwyraźniej jest z wykształcenia doktorem) wyrusza na ekspedycję do Afryki i Popeye jest autentycznie zdołowany brakiem kogoś z kim mógłby się regularnie trzepać po gębie! Gdy jednak dowiaduje się z radia, że jego „przyjaciel” zaginął rusza na czarny kontynent go odnaleźć. KOCHAM solucję Popeye’a którą jest po prostu chodzenie po pierwszej-lepszej dżungli i darcie się „BLUTO!!!” tak jakby cała Afryka była jednym boiskiem.
Odcinek prześmiewczy pod każdym względem. Na swój sposób taka auto-parodia choć dojdę niebawem do o wiele lepszego przykładu...

 

06; Popeye the Sailor Meets Ali Baba’s Forty Thieves/ Popeye meets Sindbad the sailor;

Wybrałem te dwa na wspólne miejsce, gdyż  ile wszystkie inne krótkie metraże oceniam pod względem humoru te tutaj wybijają się ze względu na jakość animacji. Były to pierwsze dwa odcinki Popeye’a w kolorze (a co za tym idzie o wiele droższe) i twórcy zadbali oto by odznaczały się one naprawdę robiące wrażenie i zapadające w pamięci.

BA! Są poprostu epickie! Obie mają naprawdę świetny klimat zaczerpnięty z „Baśni 1000 i 1 nocy”, atmosfera jest spektakularna (zwłaszcza potwory z „Sindbada”), muzyka wpadająca w ucho, a i gagi jak zawsze zabawne, choć nie mogę powiedzieć by były to najzabawniejsze momenty serii.  „Sindbad” swoją drogą jest istotny, gdyż były to pierwsze próby nadania animacji trójwymiarowości. Także oglądając te dwie kreskówki naprawdę wieżę, że dałoby się zrobić naprawdę dobry pełny metraż o Popeyu...

A, tak! Był także trzeci w tej „trylogii” z kolei oparty na Aladynie, ale jeśli mam być kompletni szczery i dużo słabszy i bez rewelacji, choć ma swoje momenty. Jest dobry, ale nie ma tego czegoś co wcześniejsze.

05; What No spinach?

Powiem wprost : Nie kapuję tego tytułu! Fabuła nie ma nic wspólnego z jakimś szpinakowym-kryzysem, a w restauracji w której dzieje się akcja najwyraźniej także go nie brakuje. A może to jakaś gra słowna która dziś jest nie czytelna? Naprawdę nie wiem...

Przechodząc do samego odcinka powiem krótko : WIMPY!

WIMPY! WIMPY! WIMPY! To odcinek w którym gra centralną rolę i w najlepszym wydaniu robi to co umie najlepiej : Manipuluje sytuacją by najeść się za friko. W zasadzie jest tu bliższy swojemu komiksowemu pierwowzorowi, gdzie Wampy przeprowadzał bardzo skomplikowane i pozbawione skrupułów plany kosztem wszystkich w około tylko po to by mieć drobne na hamburgera.

Jak w wielu kreskówkach z okresu, większość dialogu była dodana przez improwizujących aktorów gdy animacja już była skończona i muszę przyznać : tu są jedne z najzabawniejszych!


04; Shakespearean Spinach

Bluto przybywa na premierę „Romea i Julii”, gdzie ma odegrać rolę tytułowego amanta tylko po to by dowiedzieć się, że został zastąpiony przez Popeye’a (o czym dyrekcja raczy go poinformować plakatem powieszonym w miejscu publicznym z wypisanym wyzwiskiem). Reszta odcinku to scena balkonowa z Romeo i Julii, jednak jeśli spodziewacie się doboru ról Popeye – Romeo, Olive – Julia, to niebawem będziecie rozczarowani, gdyż w ramach sabotażu Bluto zastępuje rolę Popey’a który z kolei wstępuje w szaty Julii. Bluto choć raz nie zależy na odbiciu dziewczyny a po prostu odegraniu roli do której się urodził (sam się adresuje jako „Najlepszy Romeo Świata”) i obaj rywale kontynuują walkę jednocześnie cytując swoje kwestie i będąc kompletnie „in charakter”!!!!

BA! Twórcy nawet trzymali się w miarę pierwowzoru, gdyż  w pewnym momencie Popeye/Julia (pozornie) ginie i Bluto nie wypadając z roli zaczyna szlochać nad jego zwłokami!
Prawdę mówiąc jak streszczam to gag po gagu nie brzmi tak zabawnie... TO PO PROSTU TRZEBA ZOBACZYĆ!!!

03; Never Kick a Women;

Na swój sposób jestem typem feministy. Uważam, że postacie kobiece mogą sprawdzić się w kreskówkach w każdej roli co te męskie... Nawet jeśli chodzi o dostawienie w papę, bycie poniewieranymi fizycznie czy poddawanie się sadystycznym żartom! (patrz. Iza i Pani Mormońska z Ziomala... Zwłaszcza Pani Mormońska!)

W  tym oto malowniczym odcinku Olive rywalizuje z inną dziewczyną o względy Popeye i w duchu serii rozwiązują swój konflikt (mówiąc kolokwialnie)„Biting the shit out of each other”!  Miła odmiana, plus pada kilka świetnych tekstów, jednak  co naprawdę mnie rozwala to reakcje Popeye. Gdy On bije się z kimś o Olive, ta drze się, wzywa pomocy i próbuje ich rozdzielić. Ale gdy Ona o niego się bije? Klaszcze, śmieje się i kibicuje obu stroną! Ba! Gdy jego narzeczona pada na ziemię pobita, po prostu zaczyna flirtować ze zwyciężczynią!
Emm... Czy jest coś o czym nie wiem? Czy jeśli do mojej dziewczyny podbiegnie jakaś obca laska i położy ją ciosem, to znaczy, że teraz Ona jest moją nową lubą?? To tak działa???

Ale mniejsza! Odcinek z prawdziwym „girl powerem” do samego końca (Nie to co późniejszy „Cops in Tops” Fameuse studios – który zaczyna się całkiem profeministycznie – Olive zostaje policjantką, a Popeye seksista uważając, że owa praca jest zbyt niebezpieczna dla kobiety staje się jej cieniem, jednak Olive przez spryt radzi sobie z każdym wyzwaniem jednocześnie upokarzając próbującego ją nieudolnie ratować chłopaka... i wszystko pięknie, aż do końcówki, gdzie Olive zostaje zaatakowana przez jakiegoś Bluto-podobnego osiłka wobec którego jest bezradna, Popeye ją ratuje i całość na dowidzenia krzyczy „WIDZISZ GŁUPIA BABO? Zawód policjanta jest tylko dla prawdziwych facetów! Gary zmywać... A! I masz jeść szpinak, bo to POPEYE!" Ale cóż, taki duch epoki... )  

02; It’s the Naturaln thing to do;
Czasem jest tak, że znamy jakąś serię która doczekała się miliona parodii, ale jednak rozgrzebując jej korzenie natrafiamy na coś co okazuje się bardziej autoironiczniejsze niż jakiekolwiek późniejsza przeróbka (patrz. „Batman” z Adamem Westem) „It’s the Natural Thing to do” wygląda tak jakby twórcy chcieli zrobić autoironiczny odcinek by pokpić sobie z ówczesnych krytyków serii, poczym w pewnym momencie dostali kompletnej głupawki i bez chwili zastanowienia przelali ją na scenariusz.

Oto Popeye, Olive i Bluto dostają list od fanów którzy nie życzą sobie by seria była tak przepełniona przemocą (za co więc do cholery zostali fanami tego w pierwszej kolejności pojęcia nie mam) i bohaterowie dla odmiany postanawiają zachowywać się w przesadnie kulturalny i zmanieryzowany sposób spędzając CAŁY odcinek na prowadzeniu uprzejmych konwersacji przy herbatce, aż w pewnym momencie widząc absurd tego co robią... Szczerze? Nawet nie jestem wstanie tego opisać, to jest tak obłędne i zabawne!

Jeśli jest jakaś kreskówka gdzie mam wrażenie, że autorzy ewidentnie ćpali to zapewne ta!

(Swoją drogą całość strasznie przypomina mi odcinek Simpsonów gdzie „Itchy i Scratchy” potraktowani przez cenzorów zmieniają się w niesmacznie ugrzecznione postacie – ten odcinek to praktycznie to samo tylko 10 razy zabawniejszy)

01; “Beware of Barnacle Bill

Popeye dowiaduje się, że Olive ma nowego faceta i w dodatku planuje z nim ślub. Marynarz oświadcza, że jak tylko się u niej zjawi to go pobije do nieprzytomności i gdy ten przybywa (po krótkiej wymianie zdań) tak czyni, a następnie odchodzi demolując mieszkanie... Koniec.

Nie, nie żartuję! To cały odcinek i jest w swojej prostocie genialny! Czasowanie gagów jest jednym z najlepszych jakie widziałem, mimika postaci także. W dodatku wszystko ma formę operetki i żarty są ułożone do piosenki. Sam Popeye jest w duchu swojego komiksowego pierwowzoru bardzie niż kiedykolwiek, a to co robi na samym końcu gdy Olive oznajmia mu, że teraz "go woli" jest nieziemsko satysfakcjonujące.
Jeden "Popeye" który mogę oglądać w kółko niczym teledysk i mi się nie nudzi. Odcinek o najprostszym schemacie, ale w mistrzowskim wykonaniu!



I to wszystko Jestem czym jestem
Wasz Pan Miluś

Prolog Dark Knight Rises

Dziś wszedłem sobie na yout-bua i obejrzałem sobie prolog "Dark Knight Rises"....

TAK, TAK! Wiem! Może źle zrobiłem bo jakość koszmarna (choć na tyle ok, że nie przeszkadzało to ani trochę) ale jakoś nie sądzę bym popsuł sobie jakąkolwiek niespodziankę skoro a) to tylko pierwsze pięć minut, b) i tak pokzują to publicznie więc mam wrażenie, że Nolan wie co robi.

Był jednak jeden bardzo dobry powód dla którego to zrobiłem... Bo liczyłem, że wreszcie coś mnie zaciekawi w tym projekcie!

Strasznie lubię "Mrocznego Rycerza"! (wolę wersje Burtona ale dlaczego mógłbym napiać dziesięć osobnych artykułów) Ma swoje problemy, gdyż scenariusz jest przepełniony psedo-filozoficznymi monologami (delikatnie sprawę ujmując jest miejscami poprostu pretensjonalny), Batman ryczy zamiast mówić, montaż scen akcji był chwilami ździebko chaotyczny a i Two-Face wydaje mi się zmarnowanym potencjałem... Naprawdę nie widzę różnicy między tym co zrobili z tą postaciom tutaj a Venomem w Spider-man 3, choć Denta akurat ciekawie wyeksponowali.
Nie zmienia to faktu, że LUBIĘ ten film, poprostu nie sądze by był tak genialny jak wszyscy na około gadają.
Główną obawą było naturalnie - jak przebiją Jokera? To nie tylko niezwykle fascynująca postać ale wersja Ledgera była poprostu genialna! W dodatku wykorzystali już Two-Face, Ras'Al Ghula i Scarecrow, jedne z najelpszych czarnych charakterów w tym komiksie...


 Wybór Bane wydał mi się strzałem w dziesiątkę. W komiksie strasznie mroczny, interesujący i złożony psychologicznie przeciwnik, a "Knightfall" w którym zadebiutował to jeden z moich ulubionych komiksów o Batmanie (nieszczęśliwie ogłupiony w różnych adaptacjach filmowych z "Batmanem i Robinem" na czele o czym możecie poczytać więcej w moim artykuliku tutaj )więc w rękach Nolana mogłaby powstać naprawdę interesująca postać...

Sam wygląd postaci wypadał mi się cieawy! Nie ma tu maski, a wygląda jakby miał kaganiec i jeszcze ta nutka tajemniczości...
        
                                

Niestety! Pierwsze zwiastun wypadł blado! Drugi co gorsza także! To naprawdę sytuacja gdzie chcę się tym zachwycić ale poprostu nie mogę... Wszystko jest poprostu nijakie! Czy Bane robi coś co robi na mnie wrażenie, albo mi mówi "Wow! To będzie niezwykła postać"? Nie! A to palto zabija całe pierwsze wrażenie.... Czy Batman robi za to coś co zapiera dech w piersiach? Nie! Czy zwiastun pokazał coś co wbija mnie w fotel? NIE!
Jedyne godną rzeczą godną uwagi było zobaczenie filmowej wersji Catwomen... która wydaje mi się Ok (ale Pana Phipher to, to nie jest) i jako-tako tekst który Alfred rzuca Bruce'owi o tym, że zawiódł w chronieniu go... ale to niestety za mało, a cała gadka o "nadchodzącej burzy" jest dla mnie szczytem kiczu. 

"Uuuuuuu... Burza nadchodzi! To symbolika, że będzie miało miejsce coś wielkiego bo ta sama alegoria była użyta miliony razy w filmach, książkach, sztukach teatralnyc i chyba nawet w Biblii... Uuuuuu..."

Uh!

By dać filmowi ostatnią szansę by narobił mi smaku obejrzałem więc jego pierwsze pieć minut i... DALEJ MAM NI-JAKIE UCZUCIE! Scena wprowadza Bane który złapany przez... eee... CIA? ucieka z samolotu. Całość próbuje wprowadzić Bane jako pewnego siebie mistrza strategi w podobny sposób co scena napdau na Bank  z "Mrocznego Rycerza" wprowadza Jokera. Niestety spektakularnie sfilmowana scena akcja to za mało. Bo nie wątpię, że film będzie miał dobre sceny akcji (nieco chaotycznie zmontowane ale jednak...) ale to postacie są tym dla czego chcę oglądać Batmana i tu niestety niespecjalnie je czuję.
Być może to tylko kontrast z Jokerem z wcześniejszej części ale Bane wydaje się tu taki sobie. Nic co nie krzyczy, że będzie to barwna postać obdarzona interesującym charakterem. Poprostu kolejny przeciwnik dla Batmana. Równie dobrze mógłby to być każdy inny prawdę powiedziawszy...

Także tak, choć bym chciał "Mroczny Rycerz się podnosi" jakoś nie wzbudza mojego zainteresowania...  Za to nie ma nic co będzie mi mówiło, że film będzie zły, a to już coś! Prawda?

Pozdrawiam
Pan Miluś

P.S.
Nie, nie dam linku bo jak znam, życie za godzinkę nie będzie tego na you-tubie więc nie ma sensu...

sobota, 24 grudnia 2011

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!!! Hej Kolęda, Kolęda...

W tym roku Bożonarodzeniowy post skromnie (ma się spraw, że ho-ho-ho) ale pragnę przekazać wszystkiego najlepszego od Ziomala, Szefa, Kucharza Karola, Pana Dionizego, tamtego Typa, Izy, Pana Mormońskiego (który jako Mormon tych świąt nie obchodzi ale i tak się napcha, że ho-ho-ho...) i jego żony, Mariusza, tego nietoperza co się śmieje, Profesora Naukowskiego, Chińczyka, Księdza, Pana Marcela Mauryca, tego kolesia w kapturze co chyba ma być śmiercią (nigdy tego w sumie nie zdefiniowałem) i całej reszty barwnej gromady postaci, a przy okazji i odemnie! Ho-ho-ho!



POZDRAWIAM
PAN MILUŚ!!!!

czwartek, 15 grudnia 2011

TOP 11 RECENZJI NOSTALGIA CRITICA

 Witajcie, oto Nostalgia Critic – on pamięta byście wy nie musieli...

Tak, od co najmniej dwóch lat jestem fanem Nostalgia Critica (Doug’a Walkera jak kto woli) i z tego co widzę nie jestem sam którego wkręcił ten fenomen. Koleś a po prostu talent komiczny, a w mieszance z recenzjami i analizami starych i lubianych filmów/seriali wychodzi coś od czego nie mogę oderwać oka.
Jego wyczyny poza Criticowaniem też są świetne! Recenzje filmowe „Bum Review” są niekiedy rozbrajająco trafne, uwielbiam „Ask that Guy with the glasses” (hi hi odpowiedział kilka razy na moje pytania), a to jest po prostu genialne :




Z czasem wkręciłem się na innych  internetowych krytyków, pomijając kolesi ze Spill.com, polubiłem też Cinema Snoba, Nostalgia Chick, CR, Angry Video Game Nerd i oczywiście Linkarę (o jego popisach pisałem zresztą na ramach Kazetu ) Nie trawię z kolei Polskiego "Niekrytego Krytyka "który moim skromnym zdaniem po prostu nieudolnie plagiatuje Crtica i jest przesadnie wulgarny przez co ma się do swojego pierwowzoru jak „Władcy Móch” do „South Parku”... ale im mniej o nim powiem tym lepiej.


No ale, przejdźmy lepiej do rzeczy! Oto moje ulubione TOP 11 recenzji Nostalgia Critica (czyli takich które mogę oglądać w kółko), a których jeśli jeszcze nie widzieliście polecam znaleźć na you-tubie i obejrzeć. Dla czego TOP 11? Ponieważ robię hołd w stronę Nostalgia Critica i rzucam bezsensownymi aluzjami do jego powiedzonek jak głupi...

ZACZYNAMY!!!

11. Rover Dangerfield

Ła!
Sam nie jestem do końca pewny czemu, może to przez to, że oglądałem ten film kiedyś jak byłem mały i pzez to mam nostalgicznie przyjemne  “deżawu” ale strasznie lubię tę recenzje. Jest pewien „running joke” gdzie Critic notorycznie pokazuje jak pies mógłby w danej scenie zginąć który nie nudzi mi się nawet gdy pada po raz enty...


10. Raiders of the Story Arc : Duck Tales;

Critic zrobił wiele recenzji filmów które nie tylko lubi, ale też są poprostu dobre i wielu przypadkach wyszły dosyć nudnawe recki. Np. jego ostatnia recenzja animowanego Supermana była dosyć niejaka. „Kacze Opowieści” były wyjątkiem. Ciritic znalazł tu idealną równowagę jednocześnie jadąc serial za różne małe głupotki, a jednocześnie pokazuje czemu jest tak naprawdę dobry i powszechnie znany.
 Także było wiele momentów gdzie wytknął dokładnie to co zawsze miałem na myśli, więc jest to dla mnie osobiście jakimś dodatkowym smaczkiem.

9. Superman IV

Nostalgia Critic jest świetny, Linkara jest świetny – crossover między dwójką? BOSKI! Sposób w jaki się nakręcają się jest rewelacyjny, a fragment gdzie grają w „Nieracjonalną politykę” rozwala mnie za każdym razem.
8. He-Man and She-Ra : A Christmas Special

Doskonały pojazd po gwiazdkowym odcinku He-Mana (sam pomysł jest rozwalający) choć polecam wpierw zobaczyć reckę “He-Man : The Masters of the univers” Critica. Także perełka.

7.
Garbage Pail Kids

Ten film jest tak psychodelicznie okropny, że siłą rzeczy recenzja Critica musiała wyjść mistrzowsko i wyszła. Sam Critic przyznawał kiedyś, że to przez długi czas było najgorsze co przyszło mu oglądać na rzecz recenzji. Nic do dodania.
6.  The Phantom

Jak powyżej. To naprawdę dobry krytyk jadący naprawdę okropny film, choć w tym przypadku bardziej "tak głupi, że aż śmieszny".


5.
Old Vs. New: Batman Vs. The Dark Knight

Generalnie bardzo lubię serię Critica “Old VS. New” gdzie przyrównuje stare filmy do ich remaków, zwłaszcza odcinek o “Władcy Pierścieni” po którym zawsze mam ochotę obejrzeć starą animowaną wersję, która moim zdaniem jest na swój sposób całkiem niezła...  Odcinek o „Księciu Egiptu” jest też niezły i w sumie mam tylko problem z „Charli i Fabryka Czekolady” nie dla tego, że (moim zdaniem o niebo lepszy) film Burtona nie wygrał, ale dla tego, że Critic od samego początku był nastawiony na „nie” wobec niego, więc całość była dosyć ostro przewidywalna i jednostronna.
Odcinek przyrównujący „Batmana” z „Mrocznym Rycerzem” jest jednak nie tylko wypasiony, ale konkluzja do które Critic dochodzi na końcu moim zdaniem trafia w sedno, choć niestety nie do każdego przemówi.
Ale co tam, ja się z tym zgadzam. Kolejny numer....

4.
Babydoll

Crossover z CR od „Familiar Faces” gdzie ten wraz z Criticiem analizują mało znaną postać z Batmana Baby Doll I naprawdę pokazują czemu miała potencjał na świetnego złoczyńcę. Jak w przypadku Linkary mamy też naprawdę świetną „chemię” między dwójką a to zawsze pomaga sprawie...

 
3.
TOP 11 Nostalgic Mindf*cks

Uważacie, że Critic nic nie robi poza gadaniem? HA! To się mylicie, bowiem ten odcinek - koncentrujący się na najbadziej cudacznych sekwencjach z filmów animowanych - jest też wizualnie ciekawy. Rozmaite surrealne scenki którymi napchał przerywniki między pozycjami są wyborne i aż szkoda, że nie robi takich rzeczy więcej.  Ba! Oglądając ten odcinek sam się czuję jak po narkotyku.. i to całkiem dobrym.

2. Surf Ninja

Po prostu idealny odcinek! Tu jako wariacja Critic zamiast jechać zachwala wszystko co w filmie bezndziejne i daje to przekomiczny efekt. 
Optymizm który mu towarzyszy przez cały czas jest moim zdaniem jedną z najzabawniejszych rzeczy jakie zagrał, a każdy komentarz przebija wcześniejszy – ZOBACZCIE TO SAMI!!!!!



I ostatnie, pierwsze miejsce wśród recek Nostalgia Critica zajmują...

1. REKLAMOWA TRYLOGIA : Nostalgic Commercials!"  /  "Return of the Nostalgic Commercials"/ “Revenge of the Commercials
Tak, wiem, że to dziwny wybór ale odcinki Critica gdzie po prostu siedzi i analizuje reklamy są moim zdaniem paradą jego najlepszych perełek. Nawet choć nie znam 95% reklam które widzę (czy nawet produktów na dobrą sprawę) klimat jaki z nich bije pozwala wczuć się w atmosferę gdy oglądało się reklamy będąc małym dzieciakiem co czyni wszystko o niebo przyjemniejszym. Plus miło zobaczyć Critica jak robi coś świeżego. Sam nie wiem która z trzech części jest najlepsza, wszystkie moim zdaniem są wypasione pod sam sufit.


I to by było na tyle.

Jestem Pan Miluś! Jestem Milusi, wy nie musicie...

sobota, 3 grudnia 2011

My Little Pony - Fan fiction (by mua!!!!)

Strzała dzieciaki!

Swego czasu nudziło mi się i napisałem fan fiction (parodię!!!) "My Little Pony". Całość niesmacznie mroczna, cyniczna, popaprana, chamska, bezsensownie sadystyczna a w dodatku pisana i wymyślana z biegu i pewnie ma błędów, że ho-ho-ho... Ale hej! Może się komuś spodoba?

Miłego czytania!

~W ściekach harmonii~
***

Twilight Sparkle  powoli wyściubiła główkę znad trawy. Tak. Odrażające istoty o których wspominała Applejack kręciły się na skraju lasu. Mimika ich twarzy przypominała co prawda kucyka jednak wygląd był bardziej groteskowy i zdeformowany niż cokolwiek co widziała na ilustracja w swoich magicznych księgach. Nie posiadały żadnej sierści, nie licząc owłosienia na czubku głowy i w co poniektórych przypadkach lekkiego zarostu na twarzy. Ubrane były w bluzy i spodnie które nie były kucykom obce i chodziły na dwóch nogach niczym Spike. Niestety, w przeciwieństwie do smoków nie miały ani łusek, ani ogona, za to parę okrągłych uszu i dziwny uformowany niczym piramidka guz z parą dziurek, który wyrastał w miejscu w którym kucki i smoki miały nosa. Zaiste nawet sam Discord zadrżał by z obrzydzenia na widok tak szpetnych stworzeń. 

           – SUPER! Mamy gości w Equestrii! – pisnęła uradowana Pinkie Pie wyskakując z krzaków – Pędzę wieszać balony i makowca i... 
            AppleJack chwyciła zębami ogon Pinki i wciągnęła ją z powrotem do swojej kryjówki.
          – Opanuj się do licha! – warknęła – Nie wiemy jakie zamiary mają te istoty. A co jeśli to jakieś kuckożerne bestie? 
          – Cóż, źle im z oczu nie patrzy – oznajmiła Twilight uważniej przypatrując się stworzeniom –  Chyba powinnyśmy być wobec nich otwarte i serdeczne... Z drugiej strony musimy być ostrożne bo jest ich sporo. Naliczyłam dwunastkę!
           – Wczoraj była tylko szóstka, a wcześniej trójka – wyjaśniła Applejack – Mnożą się z każdym przybyciem...
           – Hej, hej! – rozległ się nagle ciepły głos i jak kucki spostrzegły dobiegał z ust jednego z stworów.
              Zbliżał się powoli uśmiechając się lekko. W lewym ręku trzymał kostkę cukru, a prawą zaś machał palcem by kucki zbliżyły się do niego.
            – Hej, hej – ponowił – Nie macie się czego bać moje małe kucki. Proszę zbliżcie się ładnie...
          Twilight, Applejack i Pinki popatrzyły na siebie, a następnie odważnie wyszły naprzeciw poczwary.
            – Wi...witamy – wydukała Twilight lecz nim dodała choć jedno słowo Pinkie Pie wybuchła śmiechem – PINKIE!!!!
            – Przepraszam... – oznajmiła tarzająca się po trawie Pinkie – Ale Oni wyglądają jak małpki... tylko większe i ogolone... HAHAHAHA!!!!
             – Przepraszamy za koleżankę – zaczęła tłumaczyć Twilight jednak stwór tylko przyłożył palec do jej buzi.
             – Ciiiii... Spokojnie! – odparł cichym głosem – Nie obrażę się moja droga – dodał i pogłaskał małego jednorożca po głowie – Ani trochę... ani trochę...
             – Ufff...  – odetchnęła z ulgą Twilight i poczuła się niezwykle dziwnie. Choć rozsądek nakazywał jej zabrać głowę od obcej osoby która zaczęła ją głaskać dotyk gładkich łap stwora był strasznie przyjemny. Kompletnie inne uczucie niż głaskanie kopytami jakie doznawała od innych kucyków.
              – Więc kim jesteście? – zainteresowała się Applejack.
              – Zwiemy się bronies – wyjaśnił stwór – i nie macie o co się martwić. My bardzo lubimy kucyki...
              Faktycznie. Jak klaczki dopiero teraz spostrzegły część bronich miała na sobie kolorowe znaczki przedstawiające rozmaite portrety kucyków, za równo tych ziemnych jak i jednorożców i pegazów.
               – ŁA! Ale czadowe!! – podekscytowała się Pinkie, a stwór wyciągnął w jej stronę rękę z kostką cukru.
               – Proszę poczęstuj się – oznajmił – Mam tego dużo...
               – Widzę samych chłopaków – zainteresowała się Applejack – Czy istnieją także bronies-samice?
                – Naturalnie..
                – A jak na nie mówicie?
                – Dziewczyny.
                – Hym...
                – A czy teraz ja mogę wam zadać pytanie? – odparł bronie który nareszcie przestał czochrać Twilight Sparkle po grzbiecie – Widziałem tu z moimi kompanami wiele wspaniałych pegazów... Nawet rozmawialiśmy z jednym, nazywała się bodajże Flatersky...
                – „Fluttershy”? 
                – O właśnie... Wszystkie pegazy szybują tak zwinnie i czarownie machają skrzydłami, aż trud oderwać o nich oczy... Ale proszę was, powiedzcie mi który z pegazów lata najwspanialej?
                – To proste! – oznajmiła Pinkie Pie – Rainbow Dash! Taka niebieska, z tęczą na znaczku i... Czy mogła bym dostać jeszcze jedną kostkę cukru? – spytała i w tym momencie przerażający pisk dobiegł echem uszy kucyków.
              – To Rarity! – rozpoznała głos Twilight.
              – Prędko! Pewnie coś się stało! – zawołała Applejack i kucyki czym prędzej pognały w stronę domu koleżanki.
              – Miło było was poznać! – oznajmiła Pinkie Pie i podśpiewując radośnie – Tralalala... – ruszyła za koleżankami.
               – Nam także moje małe kucki – odparł Bronie, a ledwie Pinkie Pie odwróciła się by mu odmachać polana przed lasem była już pusta.

                                                                        ***

Gdy Twilight, Applejack i Pinkie już dobiegły Fluttershy i Rainbow Dash były już pod domem nie przerywającej pisku Rarity. Ponieważ mimo pukań nie otwierała drzwi AppleJack wywarzyła je silnym kopniakiem i piątka wkroczyła do środka. Rarity siedziała w koncie, plecami do koleżanek. Rzeczą jednak która rzucała się w oczy była kałuża krwi na około jednorożca.
               – Oh!!!! – poruszyły się wszystkie.
               – Super! – dodała nagle Pinkie i podskoczyła kilkakrotnie – Będzie impreza! Będzie impreza! O nic się Rarity nie martw, już ja ci wszystko przyszykuję...
               – O czym ty mówisz? – zmarszczyła brwi Rainbow Dash.
               – No przecież jest okazja, chyba widzę – odparła Pinkie – Myślicie, że skąd te przyjęcia która urządzam niespodziewanie raz w miesiącu...
                – To nie to...  – zaszlochała obolałym głosem Rarity i odwróciła głowę... NIE MIAŁA ROGU!!!
                Zostały po nim jakieś dwie trzecie, z których niczym z fontanny tryskała kapiąca na boki krew.
            – Oh, nie! – zakryła buzię Fluttershy.
             – To, to krwawi po oderwaniu? – skrzywiła się Applejack.
            – Ale zajebioza... – podescytowała się Rainbow Dash, a następnie opanowała się prędko widząc karcące spojrzenie Twilight Sparkle – To jest... Jak to ci się stało?
             – Nie wiem! – ryknęła Rarity – Sapałam sobie, budzę się a tu rogu nie ma! Jak ja teraz będę bez niego wyglądać?
             – No, faktycznie! – pokiwała głową Pinkie Pie – Nie wyobrażam sobie jednorożca bez rogu. To musi być jakaś ohydna deformacja...
            Applejack przekręciła oczami.
            – Nie martw się – oznajmiła Twilight Sparkle i położyła kopytko na ramieniu przyjaciółki – Znajdziemy winowajcę... i zlinczujemy go, aż będzie modlił się o śmierć której mu nie zadamy by cierpiał jeszcze bardziej!
            – Jej! – przejęła się nieco Fluttershy – Czy to nie jest takie jakby mroczne?
            – Ty się nawet nie wypowiadaj! – fuknęła Twilight Sparkle – Ty nie wiesz ile rogi znaczą dla nas jednorożców
            – Właśnie! – przytaknęła Pinkie Pie – Bez rogów są kompletnie bezwartościowymi i nic nie znaczącymi kucykami...
            AppleJack trzepnęła Pinkie Pie tylnym kopytem w usta i przemówiła w końcu.
            – A masz jakieś podejrzenia kto mógł to zrobić?
           – Pewnie ten fetyszysta Spike! – syknęła Rarity – Od samego początku nic tylko dowalał się do mnie! Pamiętacie jak przyłapałam go na wąchaniu mojego ogona gdy wyszłam świeżo z kąpieli?
            – Był w twojej łazience? – zdumiała się Twilight.
            – Potrzebowałam pieniędzy więc pozwoliłam mu... Zresztą nie ważne! Istotne jest to, że ten mały perwers jest pierwszy na liście podejrzanych!
           – Ta – dodała Rainbow Dash – Coś od początku mi nie pasiło by dowalał się do jednorożca jak wokół tyle pięknych smoczych. Sodomita pieprzony! Jestem za tolerancją i w ogóle liberalna ale z pewnymi rzeczami nie powinno się wychodzić poza swoją sypia...
           – DOBRA! – warknęła Rarity – Zanim zejdziemy na jakąś kontrowersyjną światopoglądowo dyskusję która odizoluje 80% fanów od czytania tego fanfica pragnę przypomnieć, że nie mam cholernego rogu i diabli mnie wezmą jeśli nie odzyskam go za moment!
         – Już, już, spokojnie... – spróbowała ją uspokoić Twlight – Osobiścnie nie sądzę by Spike by był do tego zdolny, ale zdrugiej strony nie można wykluczyć takiej możliwości. Rain
bow Dash! Ty leć, szpieguj Spike’a i melduj nam o wszystkim – zarządziła, a błękitny pegaz zasalutował i w mgnieniu oka zniknął za drzwiami – Reszta nas zostanie tu i będziemy wspierać Rairty naszą przyjaźnią...
         – Yhym jak zajebiście – mruknęła Rarity – Już czuję jak mi od tej waszej przyjaźni róg odrasta! Wyjebiście... 
         – No, no! – poklepała ją Fluttershy – Moim zdaniem nie wygląda to tak źle. Wiesz...
         – Dadadadada! – fuknęła Rarity – Nic nie rozumiecie! Jakbyś się czuła jakby ktoś tobie oderwał skrzydła, albo tobie – Rarity w milczeniu zbadała okiem Applejack – Zabrał kapelusz!
            – Oh! – przeraziła się Applejack.
           – Nie sądzę by można było przyrównywać trwałe kalectwo, do zniknięcia odzieży – oznajmiła Fluthershy i zakryła usta – O jej, przepraszam...
            – I dla twojego dobra, że przeprosiłaś – mruknęła Applejack – To bardzo dobry kapelusz...
            – Ta-da! – wyskoczyła nagle zza kadru Pinkie Pie i z całej siły wbiła Rarity miotłę w sam środek rany – Ha! I jak ci się podoba twoja nowa proteza? Sprytnie to wymyślał co?
            – Aaaaaaaah!!!!! – zawyła z bólu Rarity.
            – Może lepiej zostawmy ją samą – mruknęła Twilight Sparkle i gromadka opuszczając dom zwijającej się z bólu Rarity ruszyła przez Equestrię.
            – Nie zazdroszczę jej – westchnęła Applejack – Wygląda prawie tak odpychająco jak tamci bronies...
            – Właśnie! – Twilight stanęła olśniona – Czemu nie pomyślałyśmy o tym od razu! Może to Oni za tym stoją?
             – Oh! Oh! Oh! – mruknęła AppleJack – Tak to Pani „Bądźmy otwarci dla tych obcych”, a teraz jest pierwsza aby wytykać palcem...
             – Nie pora na empatię i uprzejmość, tylko na logiczne myślenie – oznajmiła Twilight – Właśnie! Fluttershy ponoć rozmawiałaś z nimi...
             – A owszem – odparła Fluttershy – Byli bardzo mili. Dali mi kostkę cukru i pytali który jednorożec ma najpiękniejszy róg i... Oh! – przerażona zakryła usta – Oh, nie! Co narobiłam... 
               – Wielkie dzięki! – oburzyła się Twilight Sparkle – Naprawdę! Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna...
             – Oh, nie wcieraj jej tego! – tupnęła AppleJack – Skąd mogła to wiedzieć, że to zrobią?
             – Nie o tym mówię! Tak to na osobności mi kłamie, że mój róg jest najzajebistrzy w całej Equestrii, a ledwie plecy odwrócę Rarity dupę zachwala! Jak tak do cholery ma szczerość jej zdaniem wyglądać to... Chwila moment! Przecież pytali się nas który pegaz fruwa najlepiej i powiedziałyśmy, że... Rainbow Dash!
               – Proszę, proszę, proszę...  – mruknęła Fluttershy.
                Pinkie to powiedziała – uśmiechnęła się głupio Twilight i w tym momencie rozległy się wołania Spike’a.
              – Słuchajcie! Słuchajcie! – biegł łapiąc oddech – Chodzi o Rainbow Dash! Ona... Ona leciała za mną i chowała się co chwila za drzewa. Podszedłem sprawdzić o co jej biega i nagle ...  nagle... To było jak zielona mgła. Leżała w niej śpiąc. Spróbowałem ją przegonić ogniem, a ledwie odfrunęła... – Spike zasapał i przełknął ślinę – Dash nie miała skrzydeł! Zostały po nich tylko dwie ogromne rany!
             – Oh!!!!! – poruszyły się kucyki.
             – A więc to na pewno robota Bronich! – oznajmiła Twilight.
             – Ale co się stało z Rainbow Dash? – spytała Fluttershy.
             – Rany Julek, zapomniałem o niej! – zawołał Spike i z reszt kucyków ruszył w stronę w którą przybiegł – Byłem tak obrzydzony jej szkaradnymi ranami, że uciekłem nie patrząc jak zareaguje po obudzeniu...
              – Oh,o Rainbow Dash nie martwiłabym się tak bardzo jak o Rarity – oznajmiła Twilight Sparkle – To twardzielka, na pewno.... 
              – O
rety-kotlety! - zawołał nagle Spike i kucyki pobladły.

              
Oto martwa Rainbow Dash zwisała z gałęzi drzewa na stryczku domowej roboty. Z pyszczka jej kapała ślina, a ran po jej skrzydłach ociekały ciągle ciepłą krwią. Gromadka milczała wpatrzona w ten upiorny obrazek nie będąc nawet drgnąć nawet skrawkiem kopyta.
                – Wiecie co to oznacza? – przemówiła w końcu Pinkie Pie – Będziemy miały stypę! Ale frajda! Będą balony i babeczki... Trala-la-la-la...
               – Opcja linczu zaczyna mi się uśmiechać coraz bardziej – wyszeptała Fluttershy – Bronies zapłacą... – dodała głośniej – Zapłacą nam za wszystko! I za Rarity i za Rainbow Dash! – wrzasnęła – ZAPŁACĄ ZA KAŻDĄ Z NAS Z OSOBNA!!!!
              – STOP! – rozległ się nagle przerażony głos i z nieba a wraz z nim chmury rozstąpiły się i zleciała księżniczka Celestia.
               Wszystkie kucyki prędko schyliły głowy oddając pokłon swojej pani. 
                – Cześć i chwała księżniczko Celestio – wyszeptała Twilight, której oczy napełniły się nadziejom i łzami.
                – Już wiem o nieszczęściu które spotkało wasze przyjaciółki – rzekła ze smutkiem – Wielki to żal i smutek, zwłaszcza z powodu Rainbow Dash...
                – Czy jej piękne skrzydła odrosną? – zapytała Pinkie Pie i Twilight Sparkle klepnęła się w głowę.   
                 – Obawiam się, że nie póki jest martwa – westchnęła księżniczka Celestia – Niestety na to lekarstwo nie jest mi znane...
                 – Dlaczego bronies nam to robią? – zapytała Fluttershy – Skąd ta nienawiść?
                 – To nie nienawiść – wyjaśniła Celestia – To miłość. Bronies wielbią was do tego stopnia, że chcą mieć kucyki dla siebie, więc w tym celu kradną atrybuty najdoskonalniejszego przedstawiciela swojego gatunku..
               – Ale na co im to? – zapytała Applejack.
               – Do pradawnego rytuału – ciągnęła księżniczka – Widzicie serca i dusze bronies stworzone zostały z najczarniejszego zła, o wiele czarniejszego i chaotyczniejszego niż te które zrodziło Discorda. Wyznają oni ciemną boginię znaną jako Fauren Loust, która w zamian za złożone jej dary w postaci zimnych złotych moment zmienia zdobyte części ciał kucyków w miliony kucykowych klonów dzięki któremu każdy bronies może mieć ich ile tylko jego żądza zapragnie... Co gorsza, z każdym dniem jest ich coraz więcej!
                 – Więc na co czekamy? – zawołała Twilight – Nie martw się księżniczko Ja, Applejack, Pinkie, Fluthershy i Sike powstrzymamy bronies i..
                 – Nie! – zawołała nagle Celestia z niecharakterystycznym srogim tonem w swoim głosie.
              
   – Jak to nie? – zdumiała się Twilight.
                  – Zabraniam wam podejmować jakichkolwiek działań przeciw bronies! Przykro mi bardzo ale niestety musimy pozwolić im działać...
                – Ale... ale czemu? – zdumiała się Twilight.
                – Nie... nie mogę powiedzieć – westchnęła Celestia – Wybaczcie. Macie nie zbliżać się do bronies i nie próbować powstrzymać ich rytuału. To rozkaz! 
                – Tak prze Pani – kucyki spuściły głowy, a Celestia uroniła jedną łzę nad zimnym ciałem Rainbow Dash i z żalem odfrunęła w swoją stronę.
                 – No, mówi się trudno – westchnęła Applejack – Pozostaje nam się modlić byt już więcej nie ruszyli kucyków z naszego miasteczka i... Twilight!? Gdzie idziesz!?
               – Do Bronich! – fuknęła nie przerywając kroku.
               – Ale... ale księżniczka... – wyjąkała Pinkie.
               – Księżniczka Celestia nie chce byśmy się narażały! – oznajmiła Twilight stając –  Ale pokażemy jej, że jesteśmy godnymi podanymi, pomścimy Rarity i Rainbow Dash i dopilnujemy by bronies trzymali się od kucyków jak najdalej się da! Wchodzicie w to?
                – Noooooo.... – zaczął niepewnie Spike – Jestem za!
                – Ja też w to wchodzę! – tupnęła kopytem Applejack.
                – Ja również – wzbiła się w powietrze Fluttershy – Od dziś pożywieniem moim stanie się ból jaki zadam wszystkim bronies na planecie i nie zaznam radości póki nie zobaczę ostatniego z nich jak kona w męczarniach zadanych przez moje kopyta... A ty Pinkie?
                – Ale wy walnięci jesteście! – Pinkie Pie po raz pierwszy poczuła się najnormalniejsza w gromadce – Idziecie na pewną śmierć przeciw grupie psychopatów bez dusz który w sposób jaki nie rozumiemy pozbawiają kucyki w brutalny sposób części ciała, nawet po tym jak potężna bogini którą wyznajemy odradziła wam tego robić?
                 – Wiesz, jak wygramy to będziemy mogły urządzić przyjęcie...
                 – A! Jak tak to super! Poczekajcie na mnie...

                                                              ***

                 Mały szczurek nieśmiało wychylił się spod kamienia. Cisza i pustka przepełniały otaczający go kanion. Nieśmiało poczynił pierwsze kilka kroków, a ledwie koniuszek jego opuścił norkę, poczuł jak szponiasta łapa wbija swe pazury w sam środek jego szyjki. Był to jeden z bronich. Teraz gdy w okolicy nie było żadnych kucyków mógł spokojnie się oddać swoje prawdziwej dzikiej, zwierzęcej naturze. Kły powoli przeżuły ciało zwierzaka, a następnie pognał na czworaka w stronę zgromadzonej nieopodal gromadki, która staranie gromadziła złote monety, na otoczonym płonącymi świecami ołtarzu.
         – Więcej złota! – prychał naczelny broni, który rozłożony na powalonym pniu drzewa ściskał w jednej dłoni oderwane skrzydełka Rainbow Dash i róg Rarity który od czasu do czasu wąchał by następnie westchnąć z ekstazą – Już niebawem moi bracia... Będziemy mieli całą masę klonów kucyków, tylko dla nas...
        – A dostaniemy znaczki? – zapytał któryś z bronich.
        – Tak, dostaniemy też nowe znaczki...
        – Jeeeeej!
         
– Panie! – ryknął inny broni nadbiegając czym prędzej – Złapaliśmy szpiegów czających się przy wejściu nieopodal kanonu! – rzekł i wskazał paru innych bronich którzy szli niosąc pojmanych Twilight Sparkle, Pinkie Pie, Applejack, Fluttershy i Spike’a. Ledwie stanęli przed przywódcą cisnęli gromadkę na ziemię.
         – Mówiłam by wrócić się do miasta po resztę kucyków – bluzgała Applejack – Miałybyśmy szansę ich staranować, ale tak?
           – Heh, by było jak w Królu Lwie – zaśmiała się Pinkie Pie poczym opromieniała widząc naczelnego broniego – Hej! To ten miły Pan co nam dawał kostki cukru! Pamiętasz jak cię fajnie pogłaskał Twilight Sparkle?
            – A tak, to faktycznie było supe... Tfu! To jest, przejrzałyśmy wasze plany wy potwory! Nie spoczniemy póki nie wygnamy was z Equestrii...
             – ...i zabijemy mszcząc nasze przyjaciółki! – dodała cichutko Fluttershy.
             – Ha, ha, ha! – rzekł naczelny bronie i zaklaskał w dłonie, a następnie zmieniając się w zieloną mgłę podleciał naprzeciw kucyków, gdzie zmaterializował się z powrotem w swoją szkaradną sylwetkę – Spodziewałem się, że przejrzycie nasze plany i proszę! Zrobiłyście to w samą porę! Nasz rytuał zacznie za piętnaście minut...
            – Nie boimy się ciebie! – wrzasnęła Pinkie Pie, na co n
aczelny bronie klasnął w dłonie sprawiając, że balony na jej znaczku pękły kolejno.
         
– Widzicie –  kontynuował – Jedyne czego pragniemy to wicej kucyków...
          – I znaczków!!!

          – Tak i znaczków. Dziękuję... Mamy już część idealnego jednorożca i część idealnego pegaza, brakuje mi jednak części idealnego ziemskiego kucyka – zaśmiał się lekko i położył rękę na nosie Applejack – Wydajesz mi się, że będziesz dostatecznie dorodnym okazem!
            Applejack spróbowała ugryźć broniego w rękę, jednak ta zmieniła się w węża.  Wystraszony kucyk wycofał się do tyłu, a następnie spróbował nabrać odwagi.
             – Ale co to takiego możesz o mnie chcieć? Pegazy mają skrzydła których my nie mamy, a jednorożce rogi... Co takiego mam ja czego nie mają one!
             – Nie udawaj, że nie wiesz! Wiesz o czym mówię...
             – NIE! – blady strach ogarnął Applejack – Nie mówisz chyba o...
             – A owszem! – Naczelny broni zaśmiał się jadowicie i wskazał głowę Applejack... A dokładniej jej kapelusz!
             – Nie! – oczy klaczy napełniły się łzami – Nie masz prawa...
             – Zabrać go jej! – syknął naczelny i horda bronich skoczyła na wyrywającą się Applejack.
             – NIE! Nie oddam wam go! Nie! Pomocy! POMO...

             – So giggle at the ghosty...
             – PINKIE PIE TO NIE NAJLEPSZY MOMENT!!! 
              Twilight Sparkle tylko czekała na takie zamieszanie. Skupiając całą swoją magiczna moc wystrzeliła czarodziejski promień w stronę ołtarzyku i sprawiła, że wraz z monetami stanął w topiącym wszystko ogniu.
            – NIE! – ryknęli wszyscy broni padając na kolana.
            – Już nikt nie będzie przez was cierpiał – zadyszała i nagle z nieba lunęła ulewa.
            – Nie! Nie teraz! – zawołała Twilight Sparkle i w tym momencie z nieba zleciała rozdrażniona Celestia.
             – Co ja wam powiedziałam? – ryknęła w stronę Twilight – Miałyście nie przerywać bronim rytuału. Tak powiedziałam czy nie?
             – Ale Oni chcieli skrzywdzić Applejack – tłumaczyła Twilight.
             – No to trzeba było im dać to zrobić, nie sądzisz? – prychnęła Celestia i skupiając swą moc ścisnęła gardło Applejack w duszącym uścisku – A teraz oddaj im łaskawie o co cię proszą...
             – Nigdy! – prychnęła Applejack – Prędzej umrę...
             – Jako księżniczka lubię spełniać wolę podanych – uśmiechnęła się lekko Celestia i zacisnęła jeszcze mocniej.  
           
                  Twilight nie zamierzała stać i patrzeć jak jej przyjaciółka ginie. Z rozpędu rzuciła się na Celestię i wbiła swój róg w jej nogę.
            – Achsz! – zawyła Celestia i uderzając Twilight swoim rogiem cisnęła nią w ścianę naprzeciwko.
             Mały jednorożec spróbował się podnieść jednak potężna księżniczka przybiła ją kopytem do ziemi. Teraz do deszczu dołączyły pioruny. Celestia dyszała gniewnie wbijając swoje oczy w poległą Twilight.
           – Ty śmieszna, pokraczna glizdo! – wydyszała dudniącym głosem  – Śmiałaś zranić mnie, Księżniczkę Celestię, twą Panią i Suwerekę Equestrii? Żmijo na piersi hodowana! Czy naprawdę po tych wszystkich latach nauk zapomniałaś jaka jest kara za zdradzenie mnie? Wydłubanie oczu! – spojrzała w górę, a chmury na niebie rozeszły się i wielkie promienie słońca spłynęły przemieniając się w stado ostrodziobych feniksów.
              – Oh, nie! Błagam – zająknęła Twilight.
              – Za późno na błagania i przebaczenie – syknęła Celestia – Naprawdę myślałaś, że masz jakieś szanse w starciu ze mną?
              Twilight zapłakała.  
              – Ooooo... Cio tio? Będziemi plakać? – zaśmiała się księżniczka – Ojojoj! Ale kto wie? – dodała z cynizmem – Może szczerość cię uratuje? Albo nie! Lojalność! Dzielenie się? Uprzejmość? Albo już wiem! Śmiech! – ryknęła chichotem jeszcze głośniej, który nagle przemienił się w pisk bólu.
            Był to Spike! Bił swe zęby w ranę zrobioną przez Twilight i wypełnił ją swym żrącym, smoczym jadem. Widząc postawę smoka Fluttershy także ruszyła w stronę księżniczki i podlatując naprzeciw jej pyska zadała je kopniaka w sam środek szczęki, a Applejack i Pinkie Pie skoczyły na oba skrzydła Celestii i wbiły w nie swoje zęby.

           Postawa przyjaciół była tym co Twilight Sparkle potrzebowała by odzyskać siły. Nie zważając na chordy będących już blisko niej ptaków, powstała na równe nogi i strzelając najpotężniejszym magicznym promieniem jaki kiedykolwiek przyszło jej wywołać, odrzuciła Celestię dwadzieścia metrów dalej.
          ...And magic makes it all complite, mada f*ka! – zasapała Twilight i uśmiechnęła się tryumfalnie.
               Znikły ptaki i znikły deszczowe chmury. Złoto płonęło dalej topiąc się wraz z ołtarzem, a przerażeni potęgą Twilight bronies uciekli w popłochu.
           – Co...coś ty narobiła... – zadyszała próbująca się podnieść Celestia, a Twilight nic nie mówiąc zabrała jej swoją magią koronę księżniczki i kolejnym zaklęciem zrzuciła na jej plecy skałę ze szczytu kanionu. 
           – Nie zasługujesz na ten tron – oznajmiła z wyższością Twilight Sparkle lecz nim zdążyła coś dodać ziemia zatrzęsła się, a niebo poczerwieniało i ujawniła się na nim mroczna kobieca sylwetka.
           – Nie... – pisnęła Celestia – To Fauren Loust! Bogini ciągłości czasu!
          – "Czego"? – zdziwiła się Twilight lecz nim zdążyła coś dodać potężna bogini stąpiła na ziemię.

          Jej ogniste włosy raziły żarem naprzemian z lodowatym oddechem który wydobywał się z jej ust. Prychając spojrzała na spopielony ołtarz, a następnie nie widąc obiecanch darów wydała piskliwy ryk i niczym błyskawica poszybowała w niebiosa.
         – Emm... Może nie będzie tak źle? – rzuciła Fluttershy i w tym momencie słońce na niebie wygasło.
          – Rozgniewałyście Ją! – załkała Celestia – Teraz gdy nie ma bronich, bogini nie ma od kogo dostawać darów więc nie ma powodów by kontynuować ciągłość istnienia tego świata.  Teraz żaden nowy dzień już nie nastanie, wszystko stanie w miejscu, aż umrze w zapomnieniu...
          – Ojejejej... – Spike przełknął ślinę.
          – Bądź przeklęta po setne pokolenie Twilight Sparkle! Bądź przeklęta! – zadyszała księżniczka Celestia i rozpłynęła się nie pozostawiając po sobie ani śladu.
          Zapadła cisza.
          – Mhhhh! – przemówiła w końcu Twiligt Sparkle – Spike bierz kartkę, pióro i notuj co ci dyktuję. „Droga Księżniczka Celestio. Jest mi bardzo, bardzo, bardzo, bardzo bardzo, bardzo, bardzo, bardzo... bardzo, bardzo przykro za to nieporozumienie. Nauczyłam się dzisiaj, że powinnam słuchać to o co proszą mnie starsi, bo nawet jeśli nie do końca rozumiem ich intencji, na końcu jednak okaże się mieli rację bo są moimi przyjaciółmi, a przyjaciół zawsze należy brać na słowo. Mam nadzieje, że mimo tych nieprzyjemności będziemy dalej na „Ty” i któregoś dnia będziemy mogły spojrzeć za siebie i pośmiać się z tego. Z poważaniem, twoja uczennica...”
            – BRAĆ JĄ!!!! – ryknęła Applejack i kucki przystąpiły do długo zapowiadanego linczu...


~Koniec!
Autor : Maciek Kur/Pan Miluś