wtorek, 2 września 2014

"Wakacje Mikołajka" - Recenzja

Więc jestem po "Wakacjach Mikołajka" (ironicznie obejrzałem dopiero teraz korzystając z okazji, że dzieciaki nareszcie w szkole i mam spokój w sali kinowej)

Cóż... to było bardzo… francuskie.
 
Generalnie film wypadł pozytywniej niż się obawiałem. Bardzo przyjemny, jest z czego się pośmiać... tylko niestety ciężko nie przyrównywać tego do pierwszego „Mikołajka” i siłą rzeczy jednak razi nieco jako uboższa wersja.

Pierwszy "Mikołajek" działał bo był jeden prosty wątek który na raz nawlekał kadzilion anegdotek z książek Goscinnego, tu przez pierwszą połowę kompletnie nie ma fabuły tylko rodzina jedzie na wakacje i mamy serie dowcipnych incydentów co ich tam spotkały… i ok., lubię takie filmy. Dużo przyjemnej, wręcz relaksacyjnej atmosfery i jak mówiłem większość humoru działa…  tylko niestety nagle walą w połowie wątek „O nie! Małżeństwo rodziców Mikołajka jest na skraju rozpadnięcia się”, i to nie w sensie Mikołajek „Ho-ho-ho! Mikołajek coś usłyszał i nadinterpretował” tylko mamy konkretnego czarnego charaktera co się dowala do matki i chce z niej zrobić gwiazdę i ojciec ma wahania co do stanu ich małżeństwa (hum… właśnie zdałem sobie sprawę, że te postacie nie mają imion) Tu i tam wynikały z tego jakieś zabawne żarciki. ale generalnie było to z kompletnie z innej bajki, zbędne intrygowanie w historii w której jej być nie powinno. Dodatkowo ciężko nie uciec wrażeniu, że reżyser bardziej chciał zrobić film o postaciach rodziców Mikołajku nim o nim samych. 
 
Szkoda, bo o wiele ciekawiej wypada wątek w którym Mikołajek myśli, że chcą go zmusić do ślubu z dziewczynką znajomych (podobne do tego jak interpretował, że chcą się go pozbyć w pierwszej części tylko nieco bardziej naciągnięte) Prowadzi to do całkiem śmiechowej sceny w której Mikołajek manipuluje znajomymi by myśleli, że jego rodzina jest na skraju bankructwa (a wiadomo, że nikt normalny nie wydałby córki rodzinie biedaków) Postać prześmiewczo nawiedzonej dziewczynki, która staje się nowym obiektem westchnień Mikołajka jest zresztą przekomiczna (brawa dla młodej aktorki) Niestety rozterki sercowe tytułowego bohatera ustępują większość czasu miejsca "dramatowi" rodziców (nawiasem mówiąc to dziwne, że nie ma ich na plakacie tylko dzieciaki, bo One są tu dodatkiem)
W pierwszej części miałem wrażenie, że wątki Mikołajek/rodzice i Mikołajek/kumple były idealnie wyważone (plus dzieciaki śmiechowo grały) Tu niestety czuć przewagę tych pierwszych. Alcestów, Rufusów, Kleofasów i innych Ananiaszów nie ma (podobnie jak siostra zostają zignorowani kompletnie) tylko nowa ekipa dzieciaków, z którymi nie czuć tej samej dynamiki. Nie pomaga, że zwyczajnie ich za mało. Każdy dostaje jedną zabawną cechę z którą zostaje wprowadzony i poza tym, że dowcip wraca „dwa-trzy razy” nic z nimi nie robią. Apropos, w filmie zresztą pełno jakichś plażowiczów/turystów których egzystencja wydaje się obracać wokół jednego żartu (hoho ci są wiecznie poparzeni słońcem, hoho temu zawsze rozwalają zamek z piasku) Niektóre ostro na siłę prawdę powiedziawsz.
 
Różne wątki poboczne też trochę za słabo wygrane. Np. na początku filmu Babcia Mikołajka kilka razy krytykuje jego Ojca, poczym po ponad godzinie przerwy od tego motywu Matka Mikołajka nagle wybucha na nią, że nie życzy sobie by go mieszała z błotem bo zawsze tylko to robiła. Takie nie zasłużone bardzo i z przyjemnej staruszki winowajcę nagle robią. Podobnie mamy kilka przebitek pokazujących co Rosół robi w Wakacje (całkiem zabawny motyw, że został dosłownie sam w mieście) ale są jakby nie równo rozłożone. Kilka postaci np. atrakcyjna Niemka która co chwila wpada w oko Ojcu Mikołajka nagle znika z filmu.
 
Motywacje i zachowania postaci - co gorsza tych dorosłych - chwilami są zbyt naciągnięte w swoim przerysowaniu, jak nie bardzo dzwine.  Pomijam już nagły "romans" Matki Mikołajka (jest pewien moment pod koniec, gdzie jej zachowanie jest super nieadektwatne do sytuacji ale nie będę spoilerować czegoś tak późno w fabule) Oto mamy motyw, gdzie ojciec Mikołajka wysyła pocztówkę do swojego szef, jest zły, że mu nie odpisał (nie wiem czy to normalne odsyłać podziękowanie komuś kto jest na urlopie ale ok) więc pisze do niego list z wyrzutami ale ho-ho, okazuje się, że szef zadzwonił z podziekowaniem więc musi przechwycić korespodencję. Nie tylko razi sticomowo oklepany wątek ale drastyczne kroki które podejmuje postać by dać przełożonemu znać, że nie wolno go ignorować, są szalenie nie pasujące do pokornego pracownika jakim dał się znać wcześniej. Choć fakt, faktem puenta owego wątku jest zabawna jak diabli (kolejny moment którego nie śmiem spoilerować)


Nie chcę też za ostro tego jechać bo film ogólnie przyjemy, sporo mnie rozbawiło i musze docenić "pozytywny duch", w którym opowieść została utrzymana. Nie miej jednak nie da się uciec przed faktem, że w kontraście z pierwszym jednak razi, że wiele bardziej tu naciągnięte, przekombinowane, na siłę i nie ma do końca tego kopniaka energii który miał pierwszy. Też chwilami miałem wrażenie, że bardziej dla dorosłych i dla dzieci i nie dla tego, że mamy dowcipy o nudystach, podpalaniu, sceny spożywania wina czy jakiś bardziej czarny humor ale za bardzo koncentruje się na problematykach stricte dorosłych, a gdzieś ucieka ten niewinny dziecięcy światek za którego znana jest seria.

Dobry, ale wiele kroków w tył za poprzednikiem.


Pozdrawiam
Maciej Kur

 P.S.
Aby mieć w połowie filmu krótką animowaną sekwencję i nie wykorzystać w niej kreski Sempe’go!? Herezja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz