sobota, 7 maja 2011

Recenzja : "Harpo Speaks" (Harpo Marx, Rowland Barber)

Po całym życiu nie puszczania pary z gęby Harpo Marx uznał, że... pomilczy jeszcze trochę. Nic jednak nie powstrzymało go by dać upust temu co chodzi mu po głowie na ramach wydanej w 1962 roku auto biografi. Zatem – czy jednak dobrze, że siedzi cicho, czy faktycznie ma wiele do powiedzenia?

            Książka istotnie jest odzwierciedleniem przeżyć Harpo – jednak nie tego co nam się wydaje. Jeśli zwrócimy uwagę na filmy Marxów gdy Harpo przestaje odcinać ludziom kawałki koszul, zjadać telefony, jeździć na strusiach czy ganiać za paniami (coś czego nie robił w swoich filmach tak wiele jak powszechnie się wydaje) i siada za Harpą... to kompletnie inny człowiek. Tak – to była część filmu którą zawsze traktował 100% poważnie. Nie robił jakichś cudacznych wariacji jak Chico gdy grał na pianinie. Gdy ręce jego dotykały strun zlewały się z nimi, oczy przepełniały się dziwnie smutną głębią, a sam jakby robił się jeszcze cichszy niż zwykle. Nie było go. Stawał się jednym z muzyką.... To część filmów Marxów wobec której ludzie mają zwykle nieco mieszane uczucia. Nie da się kwestionować piękna tego momentu, jednocześnie dla wielu to zbędne spowolnienie wszystkiego, zapychacz który bierze się z nikąd. Książka jest właśnie o tym drugim Harpo.  Nie sypie zabawnymi tekścikami jak jego bracia, jednocześnie przez wrodzoną subtelność wydaje się o wiele autentyczniejszy. Już się nie chowa za błazeńską minką i surrealną osobowością. Z kompletnie nowej strony wprowadza czytelnika w prawdziwą historię jego trupy i nie rozpisując się tak bardzo o swojej świetlanej karierze filmowej skupia się na rzeczach które nie są nam znane, tylnymi drzwiami wprowadzając nas w uroki życia dawnego Hollywoodu.

            Wielu dało by się pokroić by usłyszeć Harpo jak mówi. Jest jedno istniejące nagranie (chętnych zapraszamy na you-tuba) jednak to głównie wykonane pod nosem mamroty i „klaksonikowe” odgłosy. Cieszę się jednak, że nic większego się nie zachowało – albo być może nawet nigdy nie istniało – ponieważ powszechnie znane nagrania nawijającego Harpa pozbawiły by go jednak jego prostego uroku. Pomimo rozwlekłej spowiedzi „Harpo Speaks” kreuje nam zupełnie nową postać. Postać nieznaną, a jednocześnie znajomą – i taką której nie da się odmówić czaru.

                                                                                         
Hej!
~Pan Miluś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz